Zakręciłeś kaloryfer, nie oszczędzisz. Policzą ci, jakbyś grzał na potęgę
Ten numer już nie przejdzie. Od grudnia 2021 r. w Polsce obowiązują przepisy, które mają ukrócić sąsiedzkie kradzieże ciepła, ale mało kto zwrócił na nie uwagę. Nowe zasady rozliczania ogrzewania w budynkach wielorodzinnych sprawiają, że każdy lokator, nawet jeśli nie korzysta z grzejników, i tak ponosi minimalny koszt ogrzewania. Celem zmian jest większa sprawiedliwość, ale okazuje się, że spółdzielnie mieszkaniowe często nie radzą sobie z ich wdrażaniem. Jakie są konsekwencje tych regulacji dla mieszkańców i dlaczego rachunki za ciepło mogą zaskakiwać? Sprawdzamy, jak w praktyce działa nowy system.

Wyłączasz grzejniki w domu, bo sąsiad grzeje tak mocno, żeby ogrzać i siebie, i ciebie? To nic nie da, od kilku lat możesz nie grzać ani przez godzinę w sezonie, a za ogrzewanie i tak zapłacisz. I bardzo dobrze, bo inaczej to była zwykła kradzież. Pewnie nie wiesz też, że to żadna nowość, bo te przepisy, które kradzież blokują, obowiązują od grudnia 2021 r. Ciekawe, że od lat w mediach przetacza się sezonowa opowieść o tym, jak ktoś we własnym domu nie grzeje, bo wystarcza mu, że grzeją go sąsiedzi i tu wielkimi literami pojawia się „Uwaga! Możecie za to dostać karę”, ale kiedy zasady rozliczania ciepła w budynkach wielorodzinnych się zmieniły, jakoś umknęło to uwadze opinii publicznej.
Sami też się pewnie nie zorientowaliście, bo kto dokładnie analizuje zaliczki czynszowe przysyłane przez administrację? Choć prawdą jest, że byli tacy, co się zorientowali. To pewnie ci rozmowni, co wychodząc z psem zagaili sąsiada o rachunek za ogrzewani i okazało się, że coś tu nie gra. I zaczęli drążyć. To wyjaśniam po kolei, skoro ta rewolucja w rachunkach za ogrzewanie pewnie mało komu obiła się o uszy.
Rząd mówi nie sąsiedzkim kradzieżom ciepła
Długo było tak, że kto chciał zaoszczędzić na ogrzewaniu, przykręcał grzejniki i jak miał szczęście, a raczej szczelne okna i ocieplony budynek oraz mieszkanie otoczone innymi lokalami, które byłby solidnie dogrzane, to nie marzł. Oczywiście jego lokal zabierał ciepło z tych sąsiednich, więc sąsiednie, żeby mieć docelową temperaturę, musiały grzać mocniej, przez co de facto ktoś, kto zakręcał swoje grzejniki, okradał sąsiadów. To nielegalne, część spółdzielni i wspólnot regulowała takie sytuacje w swoich regulaminach i przewidywała kary w wysokości nawet 500 zł, czasem takie sprawy kończyły się w sądzie, a potem na łamach prasy. Ale to wyjątki.
Więcej o pompach ciepła przeczytasz na Spider’s Web:
Tymczasem takie niegrzanie zdarzało się częściej, niż się wydaje, tym bardziej, że kryzys energetyczny wywołany wojną w Ukrainie skłaniał do oszczędzania ogrzewania. W różnych miastach czy gminach, ba!, nawet w różnych spółdzielniach zmiany cen za ciepło systemowe były inne, ale wystarczy, że jako przykład podam Warszawę, w której od początku 2022 r. do początków 2023 r. ceny ciepła wzrosły o 108 proc. Tak wyliczyli przedstawiciele firm zarządzający nieruchomościami.
Dużo zmieniło się w grudniu 2021 r. Sąsiedzkimi kradzieżą ciepła zajęło się Ministerstwo Klimatu i Środowiska – co tylko dowodzi, że to rzeczywiście nie był marginalny problem – i wydało rozporządzenie, które zupełnie zmieniło zasady gry.
Otóż resort uznał, że niezależnie, na jakie zużycie ogrzewania wskazuje podzielnik ciepła, każdy musi ponieść przynajmniej minimalny koszt ogrzewania. Choćby i podzielnik wskazywał zero, lokator i tak za ciepło musi zapłacić minimalną stawkę. Sprawę załatwiono tak, że opłaty za ogrzewanie zostały podzielone na dwie części: stałą i zmienną. Opłata stała zależy od powierzchni mieszkania i uwzględnia koszt ogrzania mieszkania do minimalnej temperatury określonej przez ministra środowiska na poziomie 20 stopni Celsjusza (w łazience do 24 stopni), zmienna za to zależy od indywidualnego zużycia. Ma to sens? Ma!
Spółdzielnie nie radzą sobie z liczeniem kosztów ogrzewania
I tu zaczynają się schody, bo okazuje się, że idea nie jest do końca dobrze wdrażana w życie. Przecież różne budynki wielorodzinne mają różne źródła ciepła. W dodatku są lepiej albo gorzej ocieplone, więc różną ilość energii należy zużyć, żeby utrzymać minimalną temperaturę w mieszkaniach i podliczyć za nią mieszkańców. Nie mogło więc tego zrobić odgórnie ministerstwo, a muszą to robić same spółdzielnie mieszkaniowe czy wspólnoty. To one określają udział kosztów stałych. I okazuje się, że często robią to byle jak, czyli zwyczajnie źle.
Jeśli opłata stała jest zbyt niska, różnice w rachunkach pomiędzy lokatorami są tym wyższe. Jeśli zbyt wysoka, wszyscy płacą podobne rachunki, choć jedni rozsądnie oszczędzają, a drudzy grzeją jak w piekle. Ale bywa i jeszcze gorzej, bo jak można dowiedzieć się z lokalnych mediów, część spółdzielni nie wdrożyła rozporządzenia ministra z 7 grudnia 2021 r.
Wnioski? Mam dwa. Po pierwsze, jeśli martwi was wysokość rachunków za ogrzewanie, przestudiujcie dokładnie rachunki, ale i regulamin spółdzielni/wspólnoty. Po drugie, nie musicie już żyć w strachu przed mandatem 500 zł za zakręcone kaloryfery. Taki kar, które zresztą nigdy nie były specjalnie powszechne, już się nie nakłada, bo nawet jak nie grzejecie, to za ogrzewanie zapłacicie.