REKLAMA

Ukraińcy mają najsilniejszą walutę na świecie. Polacy wręcz przeciwnie

To, że złoty ostatnio radzi sobie nie najlepiej, wszyscy widzimy. W tegorocznych rankingach siły i słabości walut narodowych polski złoty jest obecnie na dziesiątym miejscu, jeśli chodzi o waluty najsłabsze. Daleko nam oczywiście do argentyńskiego peso, które w tym roku znów straciło ponad połowę swojej wartości, ale mogłoby być z pewnością lepiej. Ale najciekawsze w tych zestawieniach jest nie to, że złoty jest dość słaby, ani to, że najsłabsze jest argentyńskie peso.

ukraincy-maja-najsilniejsza-walute-na-swiecie-w-przeciwienstwie-do-zlotego
REKLAMA

Fot. JB/Bizblog.pl

REKLAMA

Najciekawsze jest to, że zdecydowanie najsilniejszą walutą na świecie w tym roku jest ukraińska hrywna, która od początku stycznia zyskała w stosunku do dolara już ponad 11 procent.

Przy okazji, w związku z tym, że złoty do dolara traci, a hrywna zyskuje, dość imponująco wyglądają też bezpośrednie notowania hrywny do złotego. Jeszcze na początku 2018 roku pracownicy z Ukrainy mogli wymienić każdą zarobioną złotówkę na 8 i pół hrywny. Na początku tego roku kurs wynosił 7,40 hrywny, natomiast niedawno, bo przed weekendem, spadł poniżej sześciu hrywien. Zdarzyło się tak pierwszy raz od stycznia 2016 roku. Potem kurs znów podskoczył w okolice 6,15, ale nadal widać wyraźnie, że ukraińska waluta systematycznie umacnia się względem złotego.

 class="wp-image-987758"

Co się dzieje na Ukrainie i skąd ta siła ich waluty?

W dużym stopniu można to tłumaczyć zmianami w regulacjach rynkowych. Po rosyjskiej napaści na Krym w 2014 roku zapanowała na nim uzasadniona panika, więc władze wprowadziły daleko idące kontrole i restrykcje walutowe, w praktyce de facto likwidując wolny rynek walutowy. W kolejnych latach sytuacja się nie zmieniała i dopiero w 2018 zaczęto stopniowo ten rynek ponownie liberalizować. W tym roku usunięto większość restrykcji i zakazów, w efekcie kapitał zagraniczny uzyskał znacznie łatwiejszy dostęp do ukraińskiego rynku i ukraińskich obligacji. Otwarcie zamkniętych przez kilka lat drzwi wywołało napływ kapitału, który może nie jest wyjątkowo duży (bezpośrednie inwestycje zagraniczne są tam wciąż kilka razy mniejsze niż w Polsce), ale wystarczy do tego, aby nieustająco pchać wycenę hrywny w górę.

Do tego dochodzi całkiem niezła i coraz lepsza kondycja ukraińskiej gospodarki. PKB w drugim kwartale urosło o 4,6 procent, czyli nasz wschodni sąsiad rozwija się w tej chwili w takim samym tempie, co Polska. Chociaż generalnie ukraiński dochód narodowy wciąż jest poniżej poziomu z 2013, czyli ostatniego roku przed rosyjską agresją, to jednak kryzys ewidentnie minął, a z badań wynika, że nastroje ukraińskich konsumentów są coraz lepsze. Trudno się temu dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, że płace na Ukrainie rosną o ponad 10 procent rocznie, co przy ostatnim spadku inflacji oznacza też coraz wyraźniejszy wzrost płac realnych.

Wysokie stopy procentowe na Ukrainie

Spadek inflacji, która wynosi ostatnio około 9 procent, oznacza też, że Ukraina ma obecnie bardzo wysokie realne stopy procentowe, a to kolejna atrakcyjna zachęta w oczach kapitału zagranicznego, zwłaszcza w czasach ujemnych stóp na Zachodzie. Rentowność trzyletnich obligacji jest w okolicach 16 procent, główna stopa w banku centralnym to 16,5 procent. Tymczasem celem Narodowego Banku Ukrainy jest sprowadzenie inflacji do poziomu 5 procent do końca 2020 roku, co swoją drogą będzie łatwiej osiągnąć, jeśli hrywna dalej będzie się umacniać, bo mocniejsza waluta oznacza niższe ceny importu.

Tak wysokie oprocentowanie zwykle kojarzy się z wysokim ryzykiem i oczywiście Ukraina nie należy do tak zwanych bezpiecznych przystani. Ale także pod względem bezpieczeństwa finansowego sytuacja wyraźnie się poprawia. Państwowe rezerwy walutowe w sierpniu pierwszy raz od lipca 2013 roku przekroczyły 22 miliardy dolarów. Warto pamiętać, że zimą 2015 roku były one na rozpaczliwie niskim poziomie 5 mld USD.

Do tego agencja ratingowa Standard & Poor’s właśnie podniosła rating Ukrainy z B minus do B. Agencja chwali wzrost rezerw walutowych, likwidację państwowych dotacji do Naftohazu i spadek długu publicznego z 81% PKB w 2016 do 55% PKB w tym roku. Wskazuje też, że atrakcyjność Ukrainy wśród inwestorów wzrośnie jeszcze bardziej, jeśli władze w Kijowie pozwolą, tak jak wcześniej zapowiadały, kupować inwestorom zagranicznym ukraińską ziemię – odpowiednie przepisy mają być uchwalone jeszcze w tym roku. Wierzy również, że nowy prezydent Ukrainy mając większość w parlamencie, będzie spokojnie kontynuował reformy.

Ukraińcy wrócą do domu?

Oczywiście Ukraina ma też i swoje słabe strony... To przede wszystkim niezakończony konflikt z Rosją, ale także na przykład bardzo słaby sektor bankowy, w którym wciąż nie jest spłacana aż połowa kredytów. To jednak nie są na tyle duże przeszkody, aby zniechęcić kapitał zagraniczny do wchodzenia na ukraiński rynek walutowy. Stąd też tak silna pozycja hrywny w tym roku.

REKLAMA

Swoją drogą z tego wszystkiego można wyciągnąć jeszcze inny wniosek, związany bardziej z polskim rynkiem pracy niż z ukraińskim rynkiem walutowym. Bo skoro Ukraina tak szybko nadrabia zaległości spowodowane wojną z Rosją, to być może niedługo trzeba będzie martwić się nie o to, że „nasi” Ukraińcy wyjadą do Niemiec, ale że pewnego dnia skuszeni dobrą sytuacją gospodarczą w swojej ojczyźnie po prostu wrócą do domu. 

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA