Polska transformacja energetyczna ma ruszyć z kopyta wtedy, kiedy prąd zacznie dawać nasza pierwsza elektrownia jądrowa. Wiadomo, że wybudują ją nam Amerykanie, ale zanim to nastąpi, trzeba jeszcze kilka rzeczy ustalić z Komisją Europejską, co też zajmuje sporo czasu. Polski rząd ma nadzieję, że coś w tej sprawie ruszy jeszcze w tym roku.
Katastrofa w elektrowni jądrowej w Czarnobylu z 1986 r. mimo upływu blisko czterech dekad, dalej działa mocno na wyobraźnię. Tamtejsza 30-kilometrowa Strefa Wykluczenia ciągnąca się od obwodu kijowskiego do granicy z Białorusią jest żywym dowodem, na to, że w energetyce jądrowej nawet najmniejszy błąd może być bardzo kosztowny. Teraz zaś wychodzi na to, że ten teren po katastrofie może dostać niespodziewanie drugie życie. Ukraińcy myślą, żeby właśnie tam zająć się budową modułowych reaktorów SMR.
Chcecie prądu z elektrowni atomowej? To znajdźcie miejsce na radioaktywne śmieci
Pierwszy raz pytałem Ministerstwo Klimatu i Środowiska o wybór lokalizacji dla nowego składowiska odpadów radioaktywnych, w związku ze zbliżającą się coraz większymi krokami budową pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej, w pierwszej połowie 2023 r. Potem nabór chętnych gmin ze względu na brak chętnych, parę razy przekładano. Ale jak zapytałem teraz, czy zgłosili się jacyś samorządowcy, usłyszałem, że resort klimatu już się tym nie zajmuje.
Coraz większymi krokami zbliżamy się do startu budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Nie od dziś wiadomo, że głównym wykonawcą będą amerykańskie firmy. Teraz wychodzi jednak na jaw, że będzie nas wspierać także japońska technologia, którą być może będziemy wykorzystywali także w innych naszych projektach atomowych. W czwartek podpisano memorandum w tej sprawie.
100 tys. zł dla górnika. Inne miasta mogą brać przykład z Bytomia
Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale jak mówimy o przyszłości polskiego górnictwa, to w pierwszej kolejności mówimy o górniczych miejscach pracy. Głównie w ich obronie spisano przecież umowę społeczną, w której mowa przecież jest też o gwarancjach zatrudnienia i jednorazowych odprawach, dla tych, którzy jednak zdecydują się odejść. Ale jedno z miast na Górnym Śląsku pokazuje, że można jednak inaczej. Inni samorządowcy też pójdą w ślady Bytomia?