Błagam, wprowadźcie kataster. Tylko ten podatek może nas uratować przed tragedią
Centrum Analiz i Studiów Podatkowych Szkoły Głównej Handlowej podsuwa rządzącym gotowe rozwiązanie problemów budżetowych. Zamiast wyciskać jak cytrynę przedsiębiorców, opodatkujcie z głową nieruchomości. Jestem za, jak dalej będziemy tak żyłować firmy, to wkrótce nie będzie co zbierać, zostaną tylko urzędy i firmy państwowe.
Niewątpliwie reforma podatku od nieruchomości w Polsce jest potrzebna. Widać to chociażby po liczbie spraw przed sądami administracyjnymi rozstrzygającymi liczne wątpliwości wynikające z dość przestarzałej konstrukcji tego podatku
– wskazuje prof. Dominik Gajewski z SGH.
Dlatego zdaniem autorów raportu „Opodatkowanie nieruchomości w krajach Grupy Wyszehradzkiej”, cytowanych przez „Rzeczpospolitą”, która jako pierwsza opisała opracowanie, pytanie brzmi nie „czy”, ale „jak” wprowadzić podatek naliczany od wartości nieruchomości.
Podatek katastralny. Kto zyska, kto straci?
Eksperci wskazują, że wadą rozwiązania, które funkcjonuje obecnie w naszym regionie jest niski dochód, jaki osiągają samorządy z tytułu opodatkowania nieruchomości. W Czechach i na Słowacji jest to zaledwie 0,4 proc. PKB, na Węgrzech – niecały 1 proc., w Polsce – 1,3 proc. Tymczasem we Francji i Wielkiej Brytanii jest to aż 4 proc. PKB.
Autorzy opracowania zauważają, że w takiej sytuacji gminy przekazują większe nakłady finansowe na realizację świadczeń publicznych dla podatników, niż otrzymują w formie dochodów z tytułu podatku od nieruchomości.
István Hoffman z Uniwersytet Loránda Eötvösa w Budapeszcie jest zdania, że rozwiązaniem problemu może być wprowadzenie systemu, w którym stawki naliczane są od wartości nieruchomości.
(…) Zalecam rozważenie faktycznego wprowadzenia podatku katastralnego na Węgrzech, a nie jedynie teoretycznej możliwości jego zastosowania
– napisał węgierski ekspert.
W podobnym tonie wypowiadają się Polacy.
Nasza analiza wskazuje większą istotność fiskalną opodatkowania nieruchomości w systemie katastralnym
– czytamy w raporcie.
Ich zdaniem na razie wprowadzenie takiego rozwiązania skutecznie blokuje duży opór społeczny, a przez to wśród polityków też nie ma woli forsowania podatku naliczanego od wartości nieruchomości.
– Obecnie zarówno w Polsce, jak i w krajach regionu społeczność podchodzi do tego rozwiązania bardzo sceptycznie. W efekcie nie ma decyzji politycznej o wprowadzaniu tak rewolucyjnych zmian
– wyjaśnia prof. Gajewski.
Za lichy warsztat zapłacisz 30 razy więcej niż za wypasioną willę
Obowiązujące w naszym kraju rozwiązanie powoduje, że największy wpływ na wysokość podatku od nieruchomości ma powierzchnia budynków i działek. Maksymalne stawki, jakie mogą naliczać gminy, określa co roku w rozporządzeniu minister finansów. Samorządy mogą w pewnym, ale niewielkim, zakresie obniżyć opodatkowanie, uwzględniając na przykład gorsze położenie nieruchomości czy też jej przeznaczenie.
Warto jednak zwrócić uwagę, że stawki na budynki i działki, które są wykorzystywane w działalności gospodarczej, są obecnie o trzydzieści razy wyższe niż dla budynków mieszkalnych. Zanim więc zainwestujesz w biznes, lepiej zastanów się, czy nie lepiej kupić kilka mieszkań i je wynająć. Dlaczego? Bo na przykład Rafał Hirsch uważa, że:
No i nie mniej ważna sprawa: prezes PiS nie chce wprowadzenia katastru.
Wystarczy tylko popatrzeć, jakie decyzje w ostatnim czasie podjęli rządzący i co one oznaczają na prowadzących działalność gospodarczą. Wprowadzenie Pracowniczych Planów Kapitałowych, podniesienie płacy minimalnej, zniesienie (lub podniesienie limitu składek ZUS), ozusowanie umów zlecenie oznacza skokowe podwyższenie kosztów pracy. To wszystko odbywa się oczywiście w trosce o dobro Polaków. Tak przynajmniej te zmiany są komunikowane społeczeństwu. Sęk w tym, że głównym ich beneficjentem jest państwo i jego kasa.
Wolę kataster niż piłowanie przedsiębiorców
Jeżeli więc tak naprawdę chodzi o kasę, to może warto się zastanowić, kogo lepiej opodatkować. W tej chwili w pewnym uproszczeniu przepływ kasy wygląda mniej więcej w ten sposób. Skarbówka i ZUS kroją firmy, te pieniądze potem trafiają do obywateli w postaci 500+, 300+ czy trzynastek dla emerytów. Ci wydają otrzymane pieniądze, kupując towary. Z tego tytułu do budżetu trafiają pieniądze z akcyzy i VAT-u.
Skoro więcej kupujemy, to i firmy powinny zarabiać, prawda? Nic z tego. Koszty pracy od kilku lat idą gwałtownie w górę. Po pierwsze dlatego, że wakatów wciąż jest sporo, a po drugie politycy wciąż je podbijają kolejnym i pomysłami. Po trzecie już udowodniono, że nic tak destrukcyjnie nie wpływa na aktywność zawodową, jak bezpośrednie transfery społeczne w stylu programu 500+.
Patrząc na to, co się wyprawia z przepisami, przedsiębiorcy wstrzymują oddech i inwestycje, Efekt jest taki, że nasza gospodarka polega na konsumpcji, a inwestycje, czyli de facto postęp biznesowy, przemysłowy i naukowy stanął w miejscu. Banał o tym, że kto się nie rozwija, ten się cofa, może być zabójczy dla naszej gospodarki. Dlatego, jeśli wprowadzenie katastru miałoby ulżyć doli przedsiębiorców (a nie ich dobić), to wybrałbym nowy podatek od nieruchomości.