Ministerstwo Zdrowia znowu gubi setki przypadków zakażeń. Jak tu wierzyć w dane o COVID-19?
„Mamy 16 310 nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem” – pisze w piątek Ministerstwo Zdrowia i zachęca do odwiedzenia nowej rządowej strony ze statystykami. Wchodzimy, a tam nowych przypadków jest 17 060.

Po nagłośnieniu przez Michała Rogalskiego, 19-letniego statystyka-amatora problemu błędnych danych dotyczących epidemii koronawirusa do dymisji podał się szef GIS Jarosław Pinkas, a Ministerstwo Zdrowia „odnalazło” ponad 22 tysięcy przypadków. Wojewódzkie sanepidy przestały raportować na temat COVID-19, a rząd uruchomił centralny rejestr, którego już nie da się weryfikować.
Nowy system raportowania miał sprawić, że wątpliwości wokół podawanych przez Ministerstwo Zdrowia danych miały się skończyć. To chyba jednak nie nastąpi, bo resort Adama Niedzielskiego właśnie zaliczył kompromitującą wpadkę.
W piątek o 10:30 pojawiła się rutynowa informacja Ministerstwa Zdrowia o nowej liczbie przypadków zakażeń. Podano, że pozytywnych testów w ciągu ostatniej doby było 16 310, a najwięcej zakażeń było w województwach: mazowieckim (1984), wielkopolskim (1964), śląskim (1465) i dolnośląskim (1309).
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden szczegół. W tym samym komunikacie napisano, że „codzienne raporty zakażeń od poziomu danych ogólnopolskich do poziomu danych powiatowych dostępne są na stronie: http://gov.pl/raport-zakazen”, ale dane na tej stronie znacznie różnią się od tych podanych w samym komunikacie MZ – przypadków jest tam 17 060.
Errata
Gdy na Twitterze zrobiło się zamieszanie wokół tych rozbieżności, Ministerstwo Zdrowia spostrzegło, że coś się w jego danych nie zgadza i opublikowało nowy komunikat:
Dobrze, że Ministerstwo Zdrowia przyznało się do błędu, ale niesmak pozostał. Nowy system, w którym sanepidy przestały publikować własne dane, uniemożliwiając niezależnym obserwatorom śledzenie danych epidemicznych, od razu wzbudziło obawy, że nie będzie możliwa kontrola rzetelności centralnego rejestru. Dzisiejsza wpadka to dowód na to, że na danych MZ faktycznie nie można polegać jak na Zawiszy.