Polski węgiel najdroższy na świecie. Rekord, którego nikt nam nie zazdrości
Górnikom nie podoba się szczerość rządu i jak zwykle straszą protestami społecznymi. Ale twarde dane są przeciwko nim. Miesięczne wydobycie nie spada już poniżej 4 mln t, a bardziej poniżej 3 mln t. W efekcie, przy takim poziomie zatrudnienia, mamy bardzo drogą produkcję węgla.

Górnicy nie lubią obecnego rządu i pewnie będą w trakcie najbliższych wyborów parlamentarnych (2027 r.) grać na jego zmianę. Nie dość, że w ostatnim czasie usłyszeli kilka gorzkich słów o budżetowych dopłatach, to w dodatku straszy ich się renegocjacją umowy społecznej z maja 2021 r. A ten dokument, przynajmniej dla związkowców, jest święty.
Zgodnie z tym fundamentalnym dla sektora dokumentem, proces transformacji ma przebiegać stopniowo i planowo, w sposób cywilizowany - tak, jak to kiedyś zrobili Niemcy. Niestety, obecny rząd nie realizuje zapisanych w umowie - a niezbędnych dla dalszego funkcjonowania kopalń - inwestycji - grzmi w rozmowie z Solidarnością Górniczą Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ „Solidarność”.
Rekordowo droga produkcja węgla
Pierwszy raz od wielu, wielu lat polski rząd zdecydował się na taką narrację do górników. Nie potrafiła tego premier Ewa Kopacz, która za pieniądze podatników wyciągała z dołka finansowego Kompanię Węglową (nieudanie), nie robiła tego premier Beata Szydło, która władzę wzięła tworząc na zgliszczach Kompanii Polską Grupę Górniczą i atakując OZE (zasada 10H). Na taki ton nie zdecydował się także premier Mateusz Morawiecki, którego podwładni najpierw podpisali zdaniem wielu ekspertów nierealną umowę społeczną, a potem czterej kolejni pełnomocnicy ds. górnictwa nie potrafili załatwić w Brukseli notyfikacji tego dokumentu przez Komisję Europejską. Obecny rząd też sobie z tym nie radzi.
Więcej o górnikach przeczytasz w Bizblog:
Tymczasem polskie górnictwo jest już od dawna na dnie. Jak wykazuje Fundacja Instrat, także pod względem jednostkowych kosztów produkcji w kopalniach węgla kamiennego. W II kw. 2025 r. wystrzelił on do poziomu 1033 zł za tonę ekwiwalentu węglowego. Tymczasem średnia za 2024 r. wynosiła 945 zł. A jeszcze w 2021 r. to była raptem 470 zł. Od lat wiec jesteśmy w wyraźnej tendencji wzrostowej.
To skutek niższego o 2 mln ton wydobycia przy podobnych kosztach stałych - zwraca uwagę Fundacja Instrat.
Polscy górnicy 10 razy mniej efektywniejsi od amerykańskich
Bo też z wydobyciem węgla w Polsce jest bardzo źle nie od dziś. Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby miesięczne wydobycie było niższe niż 4 mln t. Jeszcze przed 2018 r. nigdy nie spadło poniżej 5 mln t. Dzisiaj 3 mln t stało się normą. W maju 2025 r. to było nawet 2,99 mln t - najmniej w historii polskiego górnictwa. Dokładnie tak samo źle dzieje się ze sprzedażą czarnego złota, która już dwa razy w 2025 r. spadła poniżej 3 mln t: w kwietniu to było 2,97 mln t, a w maju - 2,96 mln t.
Tym samym efektywność polskiego górnika leci na łeb i szyję. Zwraca na to uwagę na platformie X Bartłomiej Derski z Wysokiego Napięcia, który akcentuje, że przeciętny górnik w USA wydobywa ponad 5000 ton węgla kamiennego rocznie. A tam wydobycie spada od 30 lat. Z kolei w Polsce górnik wydobywa w ciągu roku jakieś 500 ton, czyli 10 razy mniej.
To powód, dla którego wydobywamy węgiel najdrożej na świecie. Obecnie w górnictwie bezpośrednio pracuje 70 tys. osób. Aby być konkurencyjnym na świecie, to samo wydobycie powinno realizować 2 tysiące osób. Nie mamy nawet złóż, które by na to pozwalały - przekonuje Derski.