Plan awaryjny UE się chwieje. Afryka nie pomoże ws. gazu
Brak rosyjskiego gazu tworzy poważną lukę, którą miały wypełnić USA i afrykańscy producenci. Europa liczyła na wzrost dostaw, ale plany zwiększenia produkcji w Afryce stają pod znakiem zapytania, co może utrudnić stabilizację rynku energetycznego.

Wszystko wskazuje na to, że organizowanie przez Europę nowego stolika gazowego będzie bardziej skomplikowane i przy okazji potrwa dłużej. W 2021 r. ponad 40 proc. importowanego gazu ziemnego pochodziło z Rosji, a w 2024 r. - już tylko 11 proc. Jeszcze kilka tygodni temu rozważne było (m.in. przez amerykańskich inwestorów) ponownie tłoczenie błękitnego paliwa przez system gazowy Nord Stream, ale Bruksela odrzuca taki scenariusz. Cel Komisji Europejskiej jest jeden: w 2027 r. zakończyć import gazu z Rosji, w czym ma pomóc m.in. 18. pakiet sankcji wycelowanych w Moskwę.
Pytaniem otwartym pozostaje to, w jaki sposób to błękitne paliwo ze wschodu zastąpić. Nie jest tajemnicą, że chce na tym wszystkim skorzystać amerykański prezydent Donald Trump. Tylko, że UE nie zamierza uzależniania od gazu z Rosji zamieniać na uzależnienie od gazu z USA. Nic dziwnego, że priorytetem jest dywersyfikacja dostaw. Europa w tym celu zerka na Afrykę, ale być może niepotrzebnie.
Gaz ziemny, czyli Afryka jednak nie da rady?
Jak informuje Montel News, kraje z Afryki Północnej, czyli głównie Algieria i Libia, nie zwiększą swojej produkcji gazu ziemnego, żeby w ten sposób wspomóc Europę. Powód? To przez m.in. niedobory inwestycyjne, ale też niepewność polityczną.
Niepewność cenowa, niekorzystne krajowe przepisy dotyczące produkcji, krajowe wydarzenia polityczne i, co najważniejsze, zapowiedzi UE dotyczące zmniejszenia popytu na gaz, wszystkie one ograniczyły nowe plany projektowe - przekonuje Davide Tabarelli, prezes włoskiej firmy badawczo-konsultingowej Nomisma Energia.
Więcej o gazie ziemnym przeczytasz na Spider’s Web:
Do tego trzeba dołożyć wzrost demograficzny, a także unijne rozporządzenie dotyczące metanu, które może nieco wiązać ręce sprzedawcom gazu ziemnego. Eksperci zwracają uwagę, że już teraz gazociąg Greenstream, dostarczający błękitne paliwo do Włoch, z potencjałem 11 mld m sześc. rocznie, działa na pół gwizdka. Przypomnijmy, że w maju 2025 r. w Libii naruszono obowiązujące od 2022 r. zawieszenie broni.
Sytuacja polityczna jest dramatyczna - nie ma wątpliwości Sergio Giraldo, niezależny konsultant ds. energii.
Dlatego Europa, chcąc faktycznie uniezależnić się od gazu z Rosji, musi równolegle szukać innych dostawców. Tak jak ma to miejsce w przypadku ostatniej, 10-letniej umowy gazowej miedzy azerskim koncernem Socar a niemiecką firmą SEFE, dotyczącą ok, 1,5 mld m sześc. rocznie.
Magazyny gazu zdecydują o cenie błękitnego paliwa
Obecnie gra toczy się głównie o odpowiednie wypełnienie unijnych magazynów gazu przed kolejną zimą, do czego jednak jeszcze droga bardzo daleka. Wszak obecnie (stan na 10 czerwca) średnie wypełnienie wynosi ok. 52 proc. (w Polsce to niecałe 52 proc.). Dla porównania: rok temu o tej potrze magazyny gazu ziemnego UE były pełne średnio w ok. 72 proc. (u nas ok. 61 proc.). Z kolei dwa lata temu, w pierwszej połowie maja 2023 r. to było ponad 71,5 proc. (w Polsce niecałe 60 proc.).
Jeżeli to nie uda się odpowiednio wcześniej, to wariować zacząć może ponownie cena gazu. Teraz na holenderskiej giełdzie, europejskim benchmarku dla błękitnego paliwa, jedna megawatogodzina gazu ziemnego wyceniana jest na prawie 36 euro. Ale w tym roku, w pierwszej połowie lutego byliśmy już na poziomie blisko 60 euro. Obecne stawki bardzo przypominają te sprzed roku, kiedy w połowie maja 2024 r. za 1 MWh gazu też trzeba było płacić 35–36 euro. Kontrakty długoterminowe na czwarty kwartał roku wyceniane są zaś na ponad 37 euro, bardzo podobnie jak te dotyczące pierwszego kwartału 2026 r.