Przełom w Polsce. Dodatkowe 100 mln zł na dzieci
Minister zdrowia obiecała dodatkowe środki na dofinansowanie in vitro. Czy to gest wobec Polaków, którzy cierpią na bezpłodność, czy recepta na kryzys demograficzny? Odpowiedź dają nam Czesi.

Minister zdrowia Izabela Leszczyna ogłosiła, że przeznaczy dodatkowe 100 mln zł na dofinansowanie procedury in vitro. Co ciekawsze, dodała, że dołoży jeszcze więcej, ile tylko będzie trzeba, „żeby każda para, która chce skorzystać z tej procedury, mogła to zrobić”.
63 tys. zł na jedną ciążę z in vitro
I to brzmi jak prawdziwy przełom w Polsce. Państwowa refundacja in vitro w Polsce ruszyła od 1 czerwca 2024 r. i było to spełnienie obietnicy wyborczej tego rządu. Wcześniej wyglądało to tak, że poszczególne samorządy wprowadzały samodzielnie programy dofinansowania in vitro, ale pieniędzy ciągle było za mało.
Przykład? W 2022 r. w Rzeszowie, kiedy ruszał miejski program, zapisy do niego trwały zaledwie kilka godzin, pierwsze osoby ustawiały się w kolejce przed kliniką, która wygrała konkurs na realizację programu leczenia niepłodności metodą in vitro o godz. 3.30 w nocy. O 11.00 skończyła się dostępna pula miejsc.
Szacuje się, że w Polsce z niepłodnością boryka się 1,5 mln par. Czy in vitro rozwiązuje ich problem? Oczywiście nie każda z tych par zdecyduje się na tę procedurę i odpowiedzi należy szukać raczej w Czechach, o czym za chwilę.
A tymczasem Ministerstwo Zdrowia podało przy okazji, że w ciągu 11 miesięcy funkcjonowania rządowego programu in vitro uzyskano 12 755 ciąż, a na program wydano 800 mln zł - to by oznaczało koszt niecałych 63 tys. zł na jedną ciążę.
Więcej o społeczeństwie przeczytacie w tych tekstach:
Czy z in vitro rodzi się dużo dzieci?
Krajem, który przez demografów długo był wskazywany jako wzór dla Polski, były Czechy. Powód? Od lat 90. aż do wejścia kraju do Unii Europejskiej Czechy borykały się fatalnym wskaźnikiem dzietności ledwo przekraczającym 1, podczas gdy zastępowalność pokoleń gwarantuje dopiero 2,1.
Potem coś się nagle zmieniło i w najlepszym dla czeskiej demografii momencie wskaźnik ten wynosił 1,83 (w tym czasie w Polsce wynosił jedynie 1,33). To był 2021 r., ale od tamtej pory znów jest coraz gorzej, a Czechy w ostatnich miesiącach same są w szoku, że w 2024 r. urodziło się tam najmniej dzieci od XVIII wieku, odkąd zaczęto prowadzi takie statystyki. Dziś współczynnik TFR spadł poniżej 1,5 (dokładnie 1,45), podczas gdy w Polsce wynosi 1,16.
Wróćmy jednak do tych dobrych czasów, bo to one wiążą się z procedurą in vitro. Czechy również przechodzą przez zmiany społeczne dotyczące modelu rodziny. O ile w 1990 r. w pierwszy związek małżeński kobiety wchodziły średnio w wieku 21 lat, a mężczyźni w wieku 24 lat, o tyle 2023 r. było to odpowiednio 31 i 33 lata - pisał niedawno w szerokiej analizie Ośrodek Studiów Wschodnich.
Tym samym średni wiek kobiety rodzącej pierwsze dziecko wzrósł z 22 do 29 lat. A im późniejszy wiek, tym trudniej zajść w ciążę i w efekcie co piąta para w Czechach wg OSW boryka się z problemem płodności.
I tu właśnie wkracza in vitro. Prof. Irena Kotowska, demografia i statystyczka z SGH, wielokrotnie w ostatnich latach wskazywała, że za wzrost dzietności w Czechach odpowiada to, że kobiety w wieku 30–35 lat zaczęły mieć więcej dzieci. Jednocześnie dane pokazują, że odsetek dzieci poczętych dzięki procedurze in vitro w ciągu ostatnich 15 lat w Czechach się podwoił i teraz ok. 5 proc. narodzin to właśnie efekt ciąż in vitro.
Czy to dużo? W jednej z analiz naukowcy z Uniwersytetu Karola w Pradze wskazywali, że ma to całkiem istotny wpływ na współczynnik dzietności w kraju, bo na przykład w 2020 r. współczynnik dzietności w Czechach wynosił 1,71, ale gdyby nie in vitro, wyniósłby 1,65.
Czy o takie 0,6 warto się bić? Czechy uważają, że tak, Polska najwyraźniej dołącza do tego grona, uznając, że dofinansowanie do procedury in vitro nie jest tylko ukłonem wobec ciepiącej mniejszości Polaków, wyrazem zrozumienia, ale odpowiedzią na realny problem demograficzny Polski.