REKLAMA

Przedsiębiorcy plują na ZUS, a powinni całować po rękach. Nikt w Polsce nie ma takich przywilejów

Pracownicy na etacie nie mają wyjścia, płacą składki na ZUS od wszystkiego, co zarobią, tymczasem przedsiębiorcy, którzy tak często krzyczą, że ZUS ich okrada, tak naprawdę są przez Zakład uprzywilejowani. Sami decydują, od jakiej kwoty chcą opłacać składki, niezależnie od przychodów, jakie osiągają. Pokażcie mi, kto inny ma tak dobrze? Na zdj. prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS.

ZUS-automatyczna-weryfikacja
REKLAMA

Może to nawet dobrze, że Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców rozkręcił awanturę o wprowadzenie dobrowolnego ZUS dla firm w Polsce, bo przy tej okazji można rozwiać kilka mitów i sprowadzić Polaków na ziemię.

REKLAMA

Dobrowolny ZUS. Niemiecki przykład to manipulacja

Najważniejszym argumentem przeciw dobrowolnym składkom ZUS jest fakt, że nie mamy w Polsce alternatywnego, prywatnego systemu ubezpieczeń społecznych, tak żeby przedsiębiorca, który nie chce płacić składek w państwowym systemie, mógł się jakkolwiek samodzielnie zabezpieczyć na emeryturę czy rentę, gdyby ta okazała się potrzebna.

Niemcy, na których powołuje się tak chętnie Rzecznik, taki system mają i przedsiębiorcy chętnie z niego korzystają. Dlatego mogą pozwolić sobie na rezygnację z opłacania składek w państwowym systemie. To jest kluczowa różnica, o której Adam Abramowicz już nie mówi, i która powoduje, że podawanie przykładu Niemiec to zwyczajnie próba manipulacji.

Przedsiębiorcy są uprzywilejowani, a nie prześladowani

Ale jest jeszcze coś ważniejszego. Środowiska przedsiębiorców podnoszą, że dla wielu przedsiębiorców składki na ZUS, choćby te minimalne, które muszą płacić, są dla nich za wysokie. Ale jak przyjrzycie się systemowi i porównacie, ile na ZUS muszą płacić pracownicy zatrudnieni na etacie, albo choćby na umowie zlecenie, okaże się, że to właśnie przedsiębiorcy są uprzywilejowaną grupą.

Pracownikowi zabiera się składki na ZUS zawsze od wysokości jego zarobków. I nie ma dyskusji. Tymczasem przedsiębiorca wcale nie płaci składek od tego, ile zarobi, ale sam może sobie ustalić, od jakiej kwoty chce opłacać składki. Czy to jest sprawiedliwe?

I teraz kluczowa sprawa: powiecie, że przedsiębiorca nie może zadeklarować, że będzie opłacał składki od 100 czy 1000 zł miesięcznie. Oczywiście, że nie. Podstawa wymiaru składek nie może być niższa niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. W 2023 r. to 4161 zł.

Warto sobie uzmysłowić, co to oznacza w praktyce: wystarczy, że faktyczny przychód przedsiębiorcy przekracza 4161 zł miesięcznie, i już wygrywa w porównaniu z pracownikiem na etacie czy zleceniobiorcą, bo może płacić mniej do ZUS niż oni. Jest uprzywilejowany.

A mówimy przecież o przychodzie firmy na poziomie 4161 zł, a nie o czystym zysku. Czy to granica ustawiona wysoko? Moim zdaniem nie.

REKLAMA

A na dodatek, jeśli przychody przedsiębiorcy rosną, on nadal może płacić składki jedynie od kwoty 4161 zł, a im bardziej one rosną, tym mniejszym są dla niego składki obciążeniem. Z tego wynika, że składki na ZUS są degresywne. Dla zwykłych pracowników nie są. A to uprzywilejowanie w czystej postaci.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA