Nauka zdalna. Reaktywacja. Nie posłuchaliśmy, jak Izrael nas ostrzegał i teraz mamy
Pod koniec sierpnia, tuż przed planowanym rozpoczęciem roku szkolnego, napisałem, że jeśli chodzi o koronawirusa, to podążamy ścieżką, którą przemierzył Izrael, powielając wszystkie błędy, które tamtejszy rząd popełnił kilka miesięcy temu przed nami.

Fot. Andrea Piacquadio from Pexels
Drugi lockdown Tel Awiw ogłosił w połowie września. I był pierwszym krajem na świecie, który zdecydował się na powtórne zamrożenie gospodarki. W ciągu doby przybywało tam 4000 chorych, a w szpitalach zaczęło brakować miejsc. Aby zniwelować niekorzystny wpływ na gospodarkę, zamknięcie wprowadzono w czasie Jom Kipur, najważniejszych żydowskich świąt , które przypadały na 27-28 września, gdy Izraelczycy i tak biorą urlopy.
U nas ten numer nie przejdzie. Jeśli epidemia będzie rozwijała się w tym tempie, to do grudnia przybywać będzie po 100 tys. chorych dziennie, a ludzie będą umierać na ulicy, bo w szpitalach nie będzie będzie już lekarzy ani pielęgniarek. Podobnie jak w szkołach nauczycieli…
Premier Morawiecki jak Benjamin Netanjahu
Naprawdę nie spodziewałem się, że do tego dojdzie. Serio.
Na początku epidemii wbrew różnym malkontentom uważałem, że radzimy sobie z wrednym mikrobem bardzo sprawnie. Wszystko zaczęło się psuć przy okazji politycznych przepychanek związanych z organizacją wyborów prezydenckich, a potem już było coraz gorzej.
Chcę wierzyć, że premier Morawiecki naprawdę uwierzył, że pokonaliśmy wirusa i nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo, gdy pójdziemy do urn.
Mniej więcej w tym samym czasie do podobnego wniosku doszedł premier Netanjahu, zachęcając Izraelczyków do wyjścia z domu. Ci posłuchali i po czterech miesiącach sytuacja wymknęła się spod kontroli. Premier Morawiecki, a także wicepremier Kaczyński, powinni pamiętać, że ogłoszenie drugiego lockdownu w Izraelu skończyło się gigantycznym kryzysem politycznym i dymisjami kilku ministrów. Taka powtórka z Ardanowskiego do potęgi entej.
Największym błędem było otwarcie szkół
Epidemiolodzy z Izraela już w lipcu alarmowali, że niekontrolowane otwarcie szkół doprowadziło do katastrofy. W marcu i kwietniu przybywało w Izraelu po 750 chorych dziennie. Zamknięto kraj i w maju przed otwarciem placówek oświatowych dobowy przyrost zakażeń spadł do 50. Wtedy Tel Awiw uznał, że sytuacja jest opanowana i przywrócił zajęcia w szkołach. Ale nie robił tego na wariata, jak były szef MEN Dariusz Piontkowski, tylko stopniowo.
Najpierw do szkoły wrócili młodsi, potem starsi uczniowie, lekcje na początku organizowano w małych grupach. Wszystko na nic, w lipcu liczba zachorowań wzrosła trzykrotnie w stosunku do szczytu z kwietnia. W sierpniu było już 3000 tysiące, a we wrześniu 4000.
Dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM Uniwersytetu Warszawskiego zapowiedział w rozmowie z PAP, że rekord dziennych zachorowań jest dopiero przed nami. Jego zdaniem w najbliższym miesiącu będziemy rejestrować 3-5 tys. przypadków dziennie, a w szczycie będzie to nawet 10 tys. Mało tego, ta liczba jest jego zdaniem mocno niedoszacowana.
Szwecja jako jedyna wyciągnęła wnioski z izraelskiej lekcji
Prof. Eli Weizmann, główny doradca ds. pandemii Rady Bezpieczeństwa Narodowego Izraela, ostrzegał, że jeśli chodzi o otwarcie szkół, inne kraje nie powinny iść w ślady Izraela.
Po fakcie prof. Hagai Levine, epidemiolog z Hebrew University-Hadassah School of Public Health skonstatował, że system edukacji można otwierać, ale stopniowo i z ograniczeniami.
Jak dokładnie? Nauka w młodszych rocznikach powinna zostać ograniczona do małych zamkniętych grup po maksymalnie 15 uczniów bez możliwości kontaktu z innymi klasami. Do takiej grupy powinien zostać przydzielony jeden nauczyciel, który oczywiście byłby odizolowany od innych dzieci i opiekunów.
Ławki w klasach powinny zostać ustawione jak najdalej od siebie, pomieszczenia jak najczęściej odkażanie i wentylowane, uczniowie i nauczyciele zobowiązani do noszenia maseczek. W starszych klasach eksperci zalecali naukę zdalną.
A wiecie, co jest najlepsze? Jednym z niewielu krajów, który wyciągnął naukę z izraelskiej lekcji, jest odsądzana od czci i wiary Szwecja – jedyna, która nie zdecydowała się wprowadzić lockdownu. Tam właśnie tak zorganizowana jest obecnie nauka.
Niestety my poszliśmy swoją własną drogą, którą można skwitować, że głupi Polak po szkodzie.
Od połowy marca do końca wakacji, gdy obowiązywało nauczanie zdalne, rządzący nie zrobili nic, by przygotować szkoły na powrót dzieci. Nowy rok rozpoczęto jak gdyby koronawirusa nie było. Efekt jest taki sam, jak w Izraelu. A pewnie niebawem go przebijemy.
Jego słowa poszły w Polskę w środę rano, tuż przed podaniem przez Ministerstwo Zdrowia informacji, że dzienna liczba zachorowań pobiła kolejny rekord i przekroczyła 3000 osób. Jeszcze chwila, a cała Polska będzie jedną czerwoną strefą.