„Ludzie-szczury” to młodzi, którzy unikają wychodzenia z domu, nawet z łóżka i zamawiają jedzenie z dowozem, bo ogarnął ich taki pesymizm. Dlaczego? Bo bezrobocie wśród młodych szaleje, więc rząd nakłada cenzurę w internecie, żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się depresyjnych nastrojów. To w Chinach. Ale uważajmy i my, bo i w Polsce młodzi do 25. roku życia zaczynają mieć poważne problemy z pracą.

Bezrobocie w Polsce nam rośnie. Spokojnie, ciągle jest niskie, ostatnie dane GUS pokazały, że w sierpniu wyniosło 5,5 proc., ale to już trzeci miesiąc wzrostu z rzędu.
Ale czy naprawdę możemy być spokojni? Niekoniecznie, bo jak przyjrzeć się danym o bezrobociu bardziej szczegółowo, to widać coś niepokojącego.
Młodzi mają problem
To, co może martwić, to bezrobocie wśród młodych. Pisałam wam o tym już kiedyś, że stopa bezrobocia w grupie wiekowej do 25. roku życia w Polsce błyskawicznie rośnie, najszybciej w krajach UE.
Kiedy Eurostat pokazał dane za maj 2025 r., okazało się bezrobocie w grupie wiekowej do 25. roku życia w Polsce wyniosło 13,5 proc., a rok wcześniej było to 10,6 proc. Można powiedzieć, że to wzrost o 2,9 pkt proc., a można powiedzieć, że to wzrost o ponad 27 proc.
Można też pudrować ten problem, pokazując, że w tym samym czasie stopa bezrobocia wśród młodych średnio w UE była jeszcze wyższa i wynosiła 14,8 proc., albo wskazać palcem na Włochy, gdzie to aż 21,6 proc. Ale jednocześnie są takie kraje, w których bezrobocie wśród młodych spadało i to znacznie - Słowacja, Litwa, Malta.
Wróćmy do Polski. Jak skleić ze sobą te dwie opowieści:
- bezrobocie w Polsce rośnie, a bezrobocie wśród młodych rośnie najszybciej w UE;
- w Polsce brakuje rąk do pracy, gdyby nie imigranci zarobkowi, polska gospodarka miałaby gigantyczny problem, ale i tak go będzie za chwilę miała, bo mamy fatalną demografię i nie będzie miał kto pracować.
Otóż obie opowieści znoszą się tylko pozornie i obie są prawdą. Po prostu oczekiwania młodych na rynku pracy i oczekiwania tegoż rynku coraz bardziej się mijają. I nie mam na myśli oczekiwań finansowych. Kompetencje młodych ludzi nie odpowiadają na coraz bardziej techniczne wymagania rynku, który potrzebuje też coraz bardziej doświadczonych pracowników - to jedno wyjaśnienie.
Czytaj więcej w Bizblogu o rynku pracy
Drugą tezę postawił też niedawno Grzegorz Siemiończyk, główny analityk money.pl, który zauważył, że grono młodych w Polsce, którzy ani się nie uczą, ani nie pracują, po raz pierwszy po latach kurczenia się, znów zaczęło rosnąć.
W 2024 r. odsetek tzw. NEET-ów (Not in Employment, Education or Training) wyniósł aż 10,3 proc. I to w grupie wiekowej nie do 25 lat, ale w grupie od 15. aż do 34. roku życia.
Hipoteza? Wiele wskazuje na to, że młodym Polakom zaszkodził zbyt szybki wzrost realnych wynagrodzeń - twierdzi Siemiończyk.
I znów: ten odsetek na poziomie 10,3 proc. mi wydał się duży, ale na tle innych krajów UE wcale nie jest, bo w średnio w UE wynosił 12,2 proc., a we Włoszech 17,3 proc., w Rumunii nawet ponad 20 proc.
Tylko rzecz w tym, że przecież dotąd przez lata spadał i należałoby sądzić, że skoro mamy fatalną demografię i brakuje w gospodarce rąk do pracy, to będzie nadal spadał, a on rośnie.
I martwię się tym, czy rząd to zauważa i też się martwi?
Zróbmy coś, zanim ludzie zamienią się w szczury
Może to na wyrost, może trochę straszę, ale może trzeba się straszyć, póki jest czas coś zrobić, żeby jakiś wykluwający się problem rozwiązać? Za przykład, czym ignorowanie problemu rosnącego bezrobocia wśród młodych może się skończyć, posłużą mi Chiny.
Bezrobocie wśród młodych staje się naprawdę poważnym społecznym problemem, na który rynek odpowiedział w taki sposób, że oferuje atrapy pracy. Wielu młodych za kilka dolarów dziennie wynajmuje biurko w modnym biurze, gdzie czeka na nich komputer. Po co? Żeby symulować pracę, udawać przed środowiskiem, że pracę się ma, albo częściowo przed samym sobą, że ma się powód, by rano wstać z łóżka i gdzieś wyjść, udawać poczucie bycia komuś potrzebnym
Ale to dopiero początek. CNN niedawno omówił dwa trendy, które widoczne są wśród młodych w Chinach. Jeden to „leżenie na płasko” i wyraża się w tym, że młodzi tracą już nadzieję, więc uznają, że nie warto się starać, lepiej zamiast walczyć o karierę, starać się żyć prosto i bez stresu.
Drugi to „ludzie szczury”, czyli młodzi, którzy zaczęli unikać już wychodzenia z domu i nawet wychodzenia z łóżka, do którego zamawiają sobie jedzenie z dostawą.
Oba te trendy, a właściwie ich nazwy, to nie wymysł CNN, ale hasła, którymi tagują się młodzi Chińczycy w internecie, tym samym propagując ten styl życia - bynajmniej nie jako coś fantastycznego, ale dzielą się tym w ramach wszechogarniającego ich defetyzmu.
I teraz uwaga, bo idzie najważniejsze - chiński rząd tak bardzo się tym przejął, że wprowadza cenzurę w internecie - ograniczenie szerzącego się w społeczeństwie poczucia rozpaczy, nihilizmu. To oznacza, że nie można w internecie siać pesymizmu, dawać upustu frustracji, nie można też „nadmiernie deprecjonować samego siebie”, a internetowe wpisy, z których wynika, że wysiłek jest bezcelowy czy bezużyteczny, będą usuwane podobnie jak wszystkie powyższe przejawy nihilizmu.
Nie żartuję. Zajmuje się tym Chińska Administracja Cyberprzestrzeni, która tego rodzaju cenzurę zaplanowała czasowo, na razie na dwa miesiące w reakcji na „panujący chaos społeczny”. A chaos ten wywołuje rekordowa stopa bezrobocia wśród młodych sięgająca prawie 19 proc.
To dobra lekcja dla reszty świata, bo choć cenzury w internecie bać się nie musimy, to chaosu społecznego wywołanego tym, że młodzi nie mają co zrobić ze swoim życiem - owszem.







































