REKLAMA

Bruksela nakłada sankcje na Rosję. I umożliwia swoim członkom ich obchodzenie. Gdzie tu sens?

Jesteśmy świadkami kolejnej odsłony wojny energetycznej. Najbardziej zastanawia front państw Zachodu, który wydaje się rozchodzić w różnych kierunkach. Z jednej strony Komisja Europejska przeprowadzi kolejną debatę na temat embarga na ropę z Rosji, a z drugiej Bruksela ustala z innymi zasady płatności w rublach za gaz, żeby nie łamać nałożonych wcześniej sankcji.

Bruksela nakłada sankcje na Rosję. I umożliwia swoim członkom ich obchodzenie. Gdzie tu sens?
REKLAMA

Bardzo możliwe, że Putin już w zeszłe wakacje letnie zaczął przygotowywać się do wojny w Ukrainie i nakazał Gazpromowi zacząć manipulować dostawami gazu. W efekcie europejskie magazyny surowca świeciły pustkami, co przełożyło się na rekordowe ceny gazu.

REKLAMA

Pociągnęło to również za sobą zwiększającą się presję cenową na węgiel, po który gospodarki postanowiły częściej sięgać, przy tak drogim gazie. Jednak po tym jak Rosja zakręciła kurek z gazem w kierunku Polski i Bułgarii - stało się pewne, że wojna energetyczna weszła w kolejną fazę. I mamy właśnie jej następną odsłonę. Fiński operator przesyłowy Fingrid poinformował, że rosyjskie przedsiębiorstwo Inter Rao Nordic wstrzyma eksport energii elektrycznej do Finlandii od 14 maja. 

Wojna energetyczna: energię z Rosji zastąpi ta ze Szwecji

Rząd w Helsinkach na razie nie bije na alarm. Tłumaczy, że Rosja dostarcza tylko niewielki procent energii elektrycznej w tym kraju i że można ją na różne sposoby zastąpić. Inna sprawa, że Finlandia od tygodni przygotowuje się na odcięcie od rosyjskiego gazu, który jednak stanowi tylko ok. 5 proc. rocznego zużycia energii. Ale całkowite zakręcenie kura z gazem z Rosji mogłoby być już dla fińskiej gospodarki groźne. Moskwa na razie mówi, że to szczególna sytuacja, która zaraz wróci do normy.

Finowie nie wierzą i wolą jednak przygotowywać się na najgorsze. Zwłaszcza, że spodziewają się, że w odpowiedzi na deklarację Helsinek o włączeniu się do struktur NATO, nie będzie tylko bardziej nerwowo na granicy (ta między Finlandią a Rosją liczy aż 1300 km), ale będzie też dochodziło do tego typu właśnie prowokacji energetycznych. Ewentualne braki energii z tego wynikające powinno dać się jednak szybko uzupełnić.

Bruksela rublami podkłada się Moskwie

Te fińskie zawirowania to tylko jedna z odsłon wojny energetycznej, którą cały czas dopinguje Putin. Bo wymyślił sobie, że w ten sposób może dopiec Zachodowi, a przy okazji być może chociaż w niewielkim stopniu uda się podreperować i rosyjską walutę i rosyjską gospodarkę.

Tym bardziej dziwi ostatni ruch po stronie Komisji Europejskiej, która miała położyć na stole specjalne zasady płatności w rublach za rosyjski gaz (czyli tak jak to sobie wymyślił rosyjski dyktator), które nie będą w sprzeczności z nałożonymi sankcjami. Takie stanowisko Brukseli miało poprzeć kilka krajów, w tym Niemcy i Francja, Włochy i Węgry. Sprzeciw zgłosiła m.in. Holandia i Polska. 

Jak donosił parę dni temu Bloomberg: już 20 europejskich odbiorców gazu otworzyło swoje konta w Gazprombanku, który dokonuje przeliczeń na ruble. W kolejce stoi kolejnych 14 firm. Chociaż jeszcze niedawno Bruksela uznawała to za łamanie nałożonych sankcji. Z kolei szefowa KE żądania płatności w rublach nazywała szantażem i wyraźnym naruszeniem umowy.

Embargo na ropę z Rosji pod znakiem zapytania

Widać więc na dłoni, że rosyjska wojna energetyczna coraz bardziej opiera się o politykę, co systematycznie jednak umniejsza sankcjom nałożonym na Rosję i ułatwia też zadanie Putinowi, który uparcie celuje w podział Zachodu. I właśnie w takiej atmosferze ma być zorganizowana debata szefów dyplomacji poszczególnych państw członkowskich UE na temat wprowadzenia unijnego embarga na ropę z Rosji. 

REKLAMA

W przypadku unijnego embarga na ropę z Rosji największymi hamulcowymi są Węgrzy, Słowacy i Czesi. Bardzo możliwe, że te państwa będą objęte okresem przejściowym. Nie do końca wiadomo, jak zachowają się inni. Zazwyczaj rachunki za gaz trzeba płacić pod koniec miesiąca. Putin na przykładzie Polski i Bułgarii pokazał, co robi z nieposłusznymi. O tym, czy Bruksela jednak się ugnie pod tym naciskami – będziemy więc wiedzieć w ciągu paru tygodni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA