Zieloni chcą ogłosić w Polsce stan kryzysu klimatycznego. Boję się, że na chęciach się skończy
Neutralność klimatyczna nad Wisłą od 2040 r. - takie założenia zawiera złożony projekt uchwały w Sejmie, która ustanawia stan kryzysu klimatycznego w naszym kraju. Ale szans na przeforsowanie takich regulacji praktycznie nie ma.
Batalia ze smogiem wcale się nie skończyła, trwa w najlepsze. W końcu w sukurs samym samorządowcom, którzy już ponad dwa lata temu przyjmowali w postaci prawa miejscowego uchwały anrthysmogowe, poszedł rząd. Po wielu apelach trochę zbliżyliśmy się do Europy, dzięki obniżeniu poziomu dla informowania i alarmowania o smogu.
Kraków pokazał, że wprowadzając zakaz palenia paliwami stałymi (węgiel, drewno), rzeczywiście można odczuwalnie poprawić jakość powietrza. Co też dopinguje sąsiadujące z grodem Kraka gminy do poszukiwania własnych pomysłów na walkę ze smogiem, żeby za chwilę „zaszczytne” miano największych trucicieli Małopolski nie dotyczyło ich samych.
Ale to wcale nie znaczy, że smog już jest pod kontrolą i tylko patrzeć, jak się wyniesie znad Wisły. O tym, że to batalia rozpisana co najmniej na lata, świadczy chociażby dzisiejsza informacja Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach, który na ostatnią środę listopada - na całym terenie województwa śląskiego - przewiduje stan powietrza jako zły, a okresowo bardzo zły.
Zieloni chcą uderzyć w smog politycznie
Bardzo możliwe, że o smogu będzie głośno, przynajmniej na chwilę, także w Sejmie. A to za sprawą posłów Partii Zielonych, którzy działając w ramach Koalicji Obywatelskiej, złożyli w izbie niższej naszego parlamentu projekt uchwały ws. stanu kryzysu klimatycznego.
W proponowanych przepisach wzywa się polski rząd „do prowadzenia polityki klimatycznej w oparciu o aktualne stanowisko nauki oraz natychmiastowego podjęcia zdecydowanych działań, mających na celu radykalne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych w Polsce”.
Konkretnie zaleca się przygotowanie sprawiedliwe transformacji gospodarczej i energetycznej, która skutkowałaby znacznym zmniejszeniem emisji. W 2040 r. zaś, zgodnie z proponowanymi zapisami, w Polsce nastać miałaby neutralność klimatyczna. Czyli dekadę wcześniej niż ma ona zacząć swoje panowanie na całym Starym Kontynencie, zgodnie z deklaracjami, jakie pojawiły się jeszcze przed zeszłorocznym szczytem Klimatycznym ONZ ws Katowicach.
Tematy kryzysu klimatycznego, sprawiedliwej transformacji energetycznej i gospodarczej oraz adaptacji do zmian klimatu, są jednymi z największych wyzwań tej kadencji
- nie ma cienia wątpliwości wnioskodawczyni projektu uchwały Urszula Zielińska, posłanka Zielonych z Warszawy.
Ale zielone przepisy nie przejdą i już mówię dlaczego
To, że polski miks energetyczny ciągle nie da rady uciekać przed goniącymi go zmianami - jest raczej dla większości oczywiste. Podobnie jak to, że modyfikacje będą wyjątkowo trudnym zadaniem. Wystarczy uzmysłowić sobie, że w Europie to nikt inny, jak właśnie Polacy zatrudniają najwięcej górników: około 80 tysięcy. Razem z przemysłem okołokopalnianym to w sumie nawet 200 tys. miejsc pracy.
Trzeba więc kilka razy wszystko na spokojnie policzyć, sprawdzić wiele scenariuszy, ale przede wszystkim należy przedstawić realną, efektywną i dającą się zrealizować w ciągu kilku może kilkunastu lat alternatywę dla węgla. Inaczej będziemy mieć do czynienia z sytuacją, jak w niedawnej kampanii wyborczej, w której kolejni kandydaci - rzecz jasna bez merytorycznych podstaw i eksperckich wyliczeń - prześcigali się w podawaniu dat, kiedy to będą zamykać polskie kopalnie na potęgę.
Najnowsza propozycja Partii Zielonych nie dlatego nie ma żadnych szans na uchwalenie, że również w głównej mierze zawiera raczej pobożne życzenia niż merytoryczną ścieżkę działania na następne lata. Powody, za którymi będzie stało szybkie wyrzucenie do kosza propozycji Zielonych, będą jednak zgoła inne.
Nie jest wszak tajemnicą, że najgorszy błąd, jaki może przydarzyć się danej frakcji politycznej to utrata możliwości nadawania tonu, na który inni reagują. Obecna zaś władza bardziej lub mniej udolnie pokazuje wszem i wobec, że ze smogiem walczą na całego. Jest przecież ledwo działający, ale jednak program „Czyste Powietrze”. Inna inicjatywa „Mój Prąd” z kolei cieszy się takim powodzeniem, że za chwilę przepisy będą rozszerzone też na spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe.
W końcu w nowym gabinecie pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego powołano do życia ministerstwo ds. klimatu. Jeszcze nie wiadomo, czym ów resort będzie się konkretnie zajmował, ale grunt, że jest.
Biorąc to wszystko pod uwagę liczenie, że PiS pokłoni się nad propozycją Partii Zielonych i nie dość, że pozwoli Polakom powiedzieć, że mamy stan kryzysu klimatycznego, to dodatkowo tak naprawdę pozwoli na przejęcie przez opozycję inicjatywy i antysmogowej narracji - jest wyjątkowo naiwne. Zwłaszcza na 5-6 miesięcy przed wyborami prezydenckimi.