Inflacja rozszalała się na dobre, a pensja minimalna idzie ostro w górę. Można było się spodziewać, że dyskonty nie skwitują tego wzruszeniem ramion i dadzą pracownikom szybką odpowiedź. I tak właśnie jest. Od nowego roku Lidl podnosi wynagrodzenia kasjerom i magazynierom. Górna granica została wyznaczona na absurdalnym do niedawna poziomie 6050 zł brutto.
Czy po podwyżkach kasjerzy i magazynierzy Lidla zaczną jeździć na wakacje w tropikach, wezmą szturmem salony samochodowe i wynajmą penthouse'y w najbardziej ekskluzywnych lokalizacjach? Pewnie nie. Nawet na pewno. Dlaczego więc pensje, które sieć chce zaoferować pracownikom od 1 stycznia 2023 r. wydają mi się tak nierealne? Bo w polskich realiach to naprawdę porządna kasa, zdecydowanie przewyższająca zarobki w bardziej prestiżowych zawodach.
Ale do rzeczy. Lidl pisze, że jego zamiarem jest konkurowanie o pracownika za pomocą pensji wyższych niż średnie wynagrodzenie w handlu.
Dyskont ma zamiar przeznaczyć na podwyżki łącznie 230 mln zł
Początkujący kasjer będzie mógł liczyć na płace z widełek 4200-5150 zł brutto miesięcznie. Lidl obiecuje jednak, że po roku pracy jego wynagrodzenie na pewno wzrośnie. Z takim stażem pracownik sklepu dostanie nie mniej niż 4400 zł brutto, ale nie więcej niż 5350 zł brutto.
Kolejna podwyżka czeka pracowników po przepracowaniu następnych 12 miesięcy, czyli po dwóch latach spędzonych w firmie. Tacy kasjerzy mogą liczyć na pieniądze w granicach 4600-5600 zł brutto.
Zdecydowanie więcej można zarobić zaciągając się do pracy w magazynie. Tu na start Lidl oferuje 4800-5250 zł brutto. Po roku widełki rosną do 5050-5500 zł brutto, po dwóch latach osiągają poziom 5300-5800 zł brutto, by po trzech latach dojść do przedziału 5650-6050 zł brutto.
Tak, to oznacza, że w Lidlu można zarobić ponad 6 tys. zł
Piszę tu z premedytacją o zarabianiu, mimo konsekwentnego podawania kwot brutto. Wiem, że zaraz jakiś czytelnik odpisze, że to tak jakby podawać długość wiadomej części ciała razem z kręgosłupem. Ale to nieprawda. Pora przyjąć do wiadomości, że płaca brutto to realna pensja wypłacana przez pracodawcę. To, że zaliczka na podatek dochodowy i składki są opłacane ponad głowami pracowników (którzy nigdy nie widzą tych pieniędzy na oczy), niczego nie zmienia.
Uwzględniając jednak daniny odprowadzane na rzecz państwa, wychodzi, że pracownicy Lidla będą zarabiać gdzieś między 3150 zł, a 4350 zł na rękę. Do tego dochodzą jeszcze bony w aplikacji Lidl Plus na zakupy świąteczne o łącznej wysokości 1000 zł i mamy pełen przegląd warunków finansowych, na jakich zatrudniani są obecnie kasjerzy.
Ta hojność nie jest oczywiście przypadkowa. Lidl informował niedawno, że zamierza zrekrutować do swoich sklepów aż 1000 osób, co przy wciąż niskim bezrobociu może okazać się niemałym wyzwaniem.
Pewnie dlatego zarobki w niemieckim dyskoncie zbliżają się powoli do... średniej krajowej. Ta według GUS-u we wrześniu wyniosła 6687,81 zł brutto. Pamiętajmy jednak, że większość Polaków do statystyki nawet się nie zbliża. Na początku roku szef Rządowego Centrum Analiz zaprezentował dane, z których wynikało, że poniżej średniej płacy zarabiało wtedy 2/3 Polaków.
Jak widać kryzys, w jaki wpada polska gospodarka przez walkę z Covid-19 i wojnę, sieci handlowych się nie ima. W ubiegłym roku zysk Lidla spadł wprawdzie z 1,69 mld do 1,28 mld zł, ale przychody wzrosły o ponad 12 proc. Ba, warto też dodać, że wspomniane 1,69 mld zysku było wynikiem o połowę lepszym niż przed pandemią.
Świetne wyniki notuje też Biedronka
Jeronimo Martins podało, że w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku sieć wypracowała w Polsce przychody rzędu 12,7 mld euro - o prawie jedną piątą więcej niż rok temu w analogicznym okresie.
Biedronka o podwyżkach płac na razie nie mówi. Dyskont dwukrotnie przyznawał jednak swoim pracownikom premie - odpowiednio 2800 zł i 1500 zł brutto.