Z jednej strony tegoroczny koszyk produktów wigilijnych przynosi pozytywne zaskoczenie, bo za większość produktów, m.in. masło, mąkę i warzywa, zapłacimy nieco mniej. Z drugiej zaś strony ryby drożeją jak nigdy dotąd, według Bartosza Turka eksperta rynku nieruchomości, nawet szybciej niż mieszkania.

Z danych zebranych w 8 czołowych sieciach handlowych wynika, że za zakupy potrzebne do przyrządzenia 12 wigilijnych potraw dla 10 osób będziemy musieli zapłacić niecałe 480 zł. To o prawie 10 zł mniej niż przed rokiem.
Na wigilijny koszyk składają się 42 produkty potrzebne do samodzielnego przyrządzenia 12 potraw. Cel był taki, żeby na stół podczas wieczerzy trafiły własnoręcznie przyrządzone potrawy dla 10 osób: barszcz z uszkami, zupa grzybowa, karp, dwa rodzaje śledzia, kapusta z grochem, pierogi z kapustą i grzybami, kluski z makiem i miodem, sernik, piernik, makowiec oraz kompot z suszu - mówi Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości.
Pod uwagę wzięto tylko koszt samych produktów. W kalkulacjach pominięto wiele godzin pracy nad przygotowaniem potraw czy koszt mediów na przykład gaz, prąd, woda.

Jak wglądają ceny produktów przed świętami
Ekspert rynku nieruchomości wskazuje, że wśród produktów, które są w bieżącym roku droższe, wymienić można kakao (wzrost o ponad 10 proc.), ale też olej lniany, miód i sporą część przypraw. Nie brakuje jednak produktów, za które zapłacimy mniej niż przed rokiem.
Tańsze są dziś na przykład suszone grzyby, susz na kompot, warzywa czy mąka. Za te produkty zapłacimy przeciętnie o od kilku do ponad dwudziestu procent mniej niż rok temu. W dużej mierze dzięki promocjom o 1/3 tańsze jest też masło - zauważa Bartosz Turek.

Więcej wiadomości na temat pieniędzy można przeczytać poniżej:
Ryba drożeje szybciej niż metraż mieszkania
W bieżącym roku więcej zapłacimy za to za ryby. Dotyczy to też króla wigilijnego stołu, czyli karpia. Podczas gdy jeszcze w ubiegłym roku za rybę, która wystarczyłaby na 10-osobową rodzinę (2,5 kg filetów lub 4 kg ryby w całości) trzeba było przeciętnie zapłacić w badanych sieciach handlowych niecałe 80 zł, tak teraz jest to już ponad 90 zł - twierdzi Bartosz Turek.
Przy czym jego zdaniem trzeba mieć świadomość, że mowa tu o tym, co oferują duże sieci handlowe. Te atrakcyjną ceną karpia (wyraźnie niższą niż na przykład w sklepach rybnych) chcą skusić klientów. Powód jest prosty - zakupy przeważnie nie kończą się przecież na samej rybie. Mijając próg sklepu, przeważnie bierzemy do koszyka też inne produkty, na których sklep ma solidniejszą marżę.
W ramach zabawy na liczbach można też pokusić się o stworzenie indeksu karpiowo-mieszkaniowego. Ten w ostatnich latach wyraźnie zniżkuje. Sugeruje to, że w ciągu ostatnich lat karp drożał szybciej niż rosły ceny mieszkań - szacuje ekspert rynku nieruchomości.
W efekcie w latach 2006-2021 za cenę metra kwadratowego mieszkania w dużym mieście można było kupić przeważnie około 400-500 kg karpia. Potem nastąpiła jednak duża zmiana. Od 2022 roku wyniki wyraźnie spadły poniżej tej bariery.
Wstępne szacunki za 2025 rok sugerują, że tym razem za cenę metra lokalu można kupić trochę ponad 310 kg tradycyjnej ryby. Rok temu wynik był o prawie 40 kg wyższy. Wszystko dlatego, że ceny mieszkań przestały w ostatnich miesiącach rosnąć, a ceny karpia w badanych sklepach są o około 15 proc. wyższe niż przed rokiem - przewiduje Bartosz Turek.

Wizyty lekarskie droższe o 165 proc., a mieszkania o 128 proc.
Bartosz Turek tłumaczy, że przy tej okazji warto też spojrzeć szerzej na to, jak wyraźnie w ostatnich latach rosły ceny właściwie wszystkich dóbr i usług, z których korzystamy na co dzień. To najlepiej pokazuje, jak szybko przeciętny banknot traci swoją siłę nabywczą.
Nawet tam, gdzie podwyżki były najskromniejsze, mówimy dziś o stawkach wyższych o około jedną trzecią niż dekadę temu, jak w przypadku marchwi, cukru, pomarańczy czy centralnego ogrzewania - twierdzi Bartosz Turek.
Dane GUS sugerują z drugiej strony, że w ciągu ostatniej dekady ceny części podstawowych produktów spożywczych – takich jak masło, kiełbasa, jajka czy chleb co najmniej się podwoiły (wzrost o 100–200 proc.). Najmocniej, bo aż o 165 proc. zdrożały w tym czasie wizyty lekarskie.
W tym kontekście wzrost cen mieszkań o 128 proc. w dekadę przestaje być zjawiskiem wyjątkowym. Jest raczej elementem szerszego procesu, w którym inflacja systematycznie obniżała siłę nabywczą pieniędzy, podbijając nominalne ceny niemal wszystkich dóbr i usług - komentuje analityk rynku nieruchomości.







































