W Polsce jest tak tanio, że w UE zaciskają zęby z zazdrości. Niektóre fakty jednak przerażają
W październiku wiatr miał już 12 proc. udziału w polskim miksie energetycznym, gdzie cały czas dzieli i rządzi węgiel (44 proc.). To powoduje, że ceny energii w Polsce kolejny raz należą do jednych z najniższych w Europie. Inna sprawa, że w portach ARA mocno traci na cenie węgiel. Ostatni raz tak tani był w pierwszej połowie listopada. A jeszcze wcześniej to osiągał podobne pułapy cenowe przed rosyjską agresją na Ukrainie. Niejeden unijny kraj może nam pozazdrościć takich cen energii, jednak gdy zerkną na inne dane, to mogą się nieco przerazić.
Przed chwilą, 20 grudnia, dzienna cena energii elektrycznej dnia następnego (TGeBase) wynosiła niecałe 673 zł za 1 MWh. Ostatni raz tak tanio było w pierwszej połowie listopada. To też raptem 34 proc. ceny ze szczytu z 23 sierpnia, kiedy 1 MWh kosztowała aż ponad 1953 zł. Skąd takie zmiany? Bo znowu trochę w Polsce powiało, a jak zauważają eksperci, energia z wiatru jest co najmniej trzy razy tańsza od tej wytwarzanej przez źródła konwencjonalne.
Potem z tym wiatrem różnie było, ale teraz znowu jest coraz lepiej. W październiku, licząc miesiąc do miesiąca, energia z wiatru wzrosła o 50 proc. i jej całkowity udział w miksie wyniósł 12 proc. Spadło za to zużycie węgla. W sierpniu to było 46 proc. we wrześniu 47 proc. a w październiku - 44 proc.
Ceny energii w Polsce jedne z najniższych w Europie
W efekcie ceny energii w Polsce 21 listopada ponownie były jedne z najniższych w Europie. 1 MWh kosztowała 188 euro. Dokładnie obrazuje to mapa poniże.
Dla porównania: w Niemczech to było 215 euro, w Czechach - 217 euro, na Słowacji - 224 euro, w Austrii - 240 euro, w Szwajcarii - 249 euro, we Włoszech 254 euro, czy w Grecji - 261 euro. Ciut taniej (151 i 100 euro) było w centralnej i północnej części Norwegii, chociaż na południu 1 MWh wyceniana była na 213 euro. Znacznie taniej niż w Polsce ceny energii kształtowały się tylko w dwóch krajach: w Hiszpanii i Portugalii, gdzie za 1 MWh płaciło się raptem 64 euro.
Jest tanio, ale za to brudno
Na Twitterze nie brakuje komentarzy, że może i w Polsce jest tanio, ale przez taki, a nie inny udział węgla - też brudno. I trudno się z tym nie zgodzić. Statystyki smogowe od miesięcy pokazują przekroczenie norm dla pyłów zawieszonych PM2,5 o 1000 a nawet o 2000 proc. i więcej. Na razie rekord tegorocznego sezonu grzewczego wynosi ponad 4000 proc. Takie zanieczyszczenie powietrza wykryto w Smolcu (woj. dolnośląskie). Ale wszystko wskazuje, że w kolejnych tygodniach, o ile zima ponownie da o sobie znać, może być tylko gorzej. Wszak Ministerstwo Klimatu i Środowiska na boczny tor odstawiło (co najmniej do końca kwietnia 2023 r.) nowe normy jakości węgla. co może potrwać też dłużej.
Tymczasem sprawdza się zasada, że im robi się zimnej, tym powietrze w Polsce staje się coraz bardziej brudne i trujące. Bardzo dobrze widać to było w trakcie ostatniej fali mrozów, kiedy stężenie PM2,5 przekraczane było w ok. 2000 proc. Tak było 19 grudnia np. w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie stężenie pyłów PM2,5 przekroczone było o 2118 proc. W Sułkowicach (woj. małopolskie) to było 1827 proc. a w Biertowicach (też Małopolska) - 1976 proc. I takich przykładów jest niestety znacznie więcej. Np. w małopolskich Racławicach stężenie wynosiło 2177 proc. normy, a w Miechowie 2160 proc.