Black Friday będzie biedny. Sklepy zdradziły, jakie promki szykują dla Polaków
Galopująca inflacja nie zachęca przedsiębiorców do walki o klienta za pomocą niskich cen - wynika z raportu operatora płatności Tpay, do którego dotarł Bizblog.pl. Promocje będą krótsze i niższe niż w ubiegłych latach, a budżety reklamowe zostaną mocno okrojone. Takie oszczędności deklaruje aż 60 proc. badanych sklepów internetowych.
Jeżeli przekładacie zakup telefonów czy smartwatchy, licząc na efektowne obniżki cen w trakcie Black Friday, możecie się mocno rozczarować. To znaczy w sieci z pewnością będzie można natknąć się na potężne przeceny, ale na takie promocje decydować się będzie zdecydowana mniejszość sklepów. Reszta ma zamiar podejść do wielkiego święta konsumpcji bardzo ostrożnie.
Black Friday wypada w tym roku 25 listopada
Uczciwie mówiąc, sprzedawcy rzadko trzymają się jednak tego terminu i często rozciągają okres promocji na wiele dni do przodu, a wysyp ofert pojawia się nawet tydzień wcześniej. W 2022 r. z zakupami trzeba się będzie bardziej spieszyć. Sześć na dziesięć ankietowanych sklepów zamierza wprowadzić obniżki między 25 a 28 listopada. Poza Czarnym Piątkiem promocje będą więc dostępne przez weekend i zakończą się w poniedziałek, który swoją drogą jest innym konsumenckim świętem - Cyber Monday.
O tym, że Black Friday staje się powszechne najlepiej świadczy fakt, że na włączenie się do akcji promocyjnych zdecyduje się aż 83 proc. e-sklepów. Inna sprawa, jak to włączenie będzie wyglądać. A tu jest już dużo gorzej.
Do rabatów w wysokości do 70 proc. przymierza się tylko co dziesiąty sprzedawca. Najpopularniejszą odpowiedzią było: ścinam ceny o 30 proc. Udzieliła jej połowa ankietowanych. Po 20 proc. sklepów internetowych szykuje się natomiast do jeszcze skromniejszych promocji - do 10 i do 20 proc. Ba, jedna piąta sklepów internetowych przyznaje, że chce ograniczyć możliwość brania udziału w promocjach wyłącznie do stałych klientów, tj. osób posiadających aplikację zakupową.
Klienci nie powinni nastawiać się też na darmową dostawę. Taki przywilej przewiduje tylko co trzeci handlujący w sieci. Nieco większy odsetek, bo 40 proc., ma zamiar dorzucać do zamówienia dodatkowe produkty.
Zamiast promocji przedsiębiorcy zgotowali Polakom niemiłą niespodziankę
Tym bardziej, że Black Friday zdobywa w naszym kraju coraz większą popularność. Rok temu firma Advox zbadała nasze zwyczaje zakupowe i okazało się, że ponad połowa e-konsumentów czeka z wydaniem ciężko zarobionych pieniędzy właśnie na ten jeden konkretny listopadowy piątek.
Z drugiej strony Rafał Hirsch zwracał uwagę w swoim felietonie, że choć na szaleństwa w trakcie Black Friday mogą sobie pozwolić głównie rynkowi giganci, to presja sprawia, że warunki gry akceptują wszyscy. Nawet jeżeli skrajnie im się to nie opłaca.
Może obserwujemy więc wielki bunt maluczkich? Inflacja rośnie, koszty prowadzenia działalności idą w górę, a łańcuchy dostaw non stop się zapychają. Małe firmy nie mogą sobie pozwolić w takich czasach na wietrzenie magazynów. I czekają cierpliwie aż klienci wykupią towar po promocyjnych cenach, wiedząc, że ci, którzy nie zdążyli tego zrobić, i tak zajrzą potem do sklepów. Bo w wielu branżach tego towaru jest zwyczajnie zbyt mało w stosunku do zapotrzebowania.