REKLAMA

Kredytobiorcy drżą, patrząc, jak rośnie WIBOR. Aż tu nagle niespodzianka i takie pocieszenie

Coraz więcej Polaków zaczyna widzieć podwójnie, patrząc na wysokości swojej raty. WIBOR 6M właśnie przebił poziom 7 proc., w co jeszcze niedawno nikt nie wierzył, a rata kredytu na 300 tys. zł zaledwie w ciągu kilku miesięcy skoczyła z 1300 zł do ponad 2500 zł. Na szczęście prezes NBP zmienia ton na łagodniejszy.

Kredytobiorcy drżą, patrząc, jak rośnie WIBOR. Aż tu nagle niespodzianka i takie pocieszenie
REKLAMA

I nie każdy jeszcze widzi to we własnej kieszeni, bo oprocentowanie kredytu nie zmienia się co miesiąc wraz z kolejną decyzją RPP, ale co trzy lub sześć miesięcy w zależności od tego, czy podstawą jego oprocentowania jest WIBOR 3M czy WIBOR 6M.

REKLAMA

Ten drugi właśnie przebił granicę 7 proc. (7,02 proc.), ten pierwszy dopiero ją goni i wynosi 6,76 proc. Ale to wcale nie znaczy, że ci Polacy, którzy mają w umowie WIBOR 6 M, mają teraz gorzej. Przeciwnie, duża część z nich jeszcze do końca nie odczuła tej skali podwyżek stóp procentowych, bo ich oprocentowanie nie zostało zaktualizowane i wciąż płacą mało.

Pięć miesięcy temu WIBOR 6M był przecież jeszcze na poziomie ok. 3 proc. I wtedy 7 proc. wydawało się nierealne.

Jak ktoś nadal ma niezaktualizowaną wysokość raty, a ostatnią zmianę miał pięć miesięcy temu, za kredyt w wysokości 300 tys. zł na 25 lat płaci ok. 1750 zł miesięcznie zamiast 1300 zł. 450 zł różnicy to jeszcze nie dramat. Dramat taki kredytobiorca zobaczy za miesiąc, kiedy jego rata zostanie zaktualizowana, a wtedy przyjdzie mu płacić ok 2500-2650 zł miesięcznie, a to już skok w niespełna rok o 100 proc.

Kto ma kredyt oparty o WIBOR 3M, już dawno zobaczył podwojone raty.

Podwyżki stóp procentowych coraz bliżej szczytu

Podczas czwartkowej konferencji po decyzji o kolejnej podwyżce stóp o 0,75 pkt. proc. do 6 proc. prezes Glapiński zmienił ton i podkreślał, że jesteśmy już bliżej końca podwyżek niż dalej. A nawet zwracał uwagę na prawdopodobny termin obniżek stóp. Jeśli nic złego i nieprzewidywalnego się nie wydarzy, to już pod koniec przyszłego roku będzie można zacząć obniżać stopy.

Ba! W piątek, podczas konferencji dotyczącej inicjatywy trójmorza, powiedział nawet, że RPP stara się ograniczyć społeczne i gospodarcze skutki zacieśniania polityki pieniężnej, jak tylko to możliwe. Inaczej mówiąc, stara się podnosić stopy tylko o tyle, o ile to naprawdę konieczne, żeby nie zdusić gospodarki i nie zagłodzić złotówkowiczów.

Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP po ostatnim wystąpieniu Adama Glapińskiego szacuje, że przed nami już tylko jedna podwyżka stóp w lipcu i to mniejsza niż ostatnie – o 0,5 pkt. proc. Pod warunkiem, że inflacja nie będzie nas dalej zaskakiwać.

Teorię, że już tylko jedna podwyżka stóp przed nami w piątek podważył jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej Cezary Kochalski. Według niego przed nami jeszcze dwa stopnie w górę – w lipcu i we wrześniu (w sierpniu nie RPP ma przerwę). Każdy o dodatkowe 0,5-0,75 pkt. proc., a więc skończyć możemy na poziomie nie, 6,5 proc., jak oczekuje PKO BP, ale na poziomie 7-7,5 proc.

Jeszcze gorszy scenariusz widzą ekonomiści ING. Ich zdaniem szczyt inflacji będzie dopiero w IV kwartale tego roku, a nie w wakacje, jak szacuje prof. Glapiński. A to oznacza, że według nich docelowa stopa to 8,5 proc.

To dla przykładowego kredytu na 300 tys. zł oznaczałoby ratę na poziomie niemal 3 tys. zł (z początkowych 1300 zł) przy założeniu, że WIBOR zbliży się już mocno stopy referencyjnej NBP i wyniesie 9 proc.

Najczarniejszy scenariusz: stopy procentowe wzrosną do 20 proc.

Chcecie jeszcze straszniejszy scenariusz? Mistrzem takowych jest były członek RPP Bogusław Grabowski. Jeszcze w drugiej połowie maja mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że jeśli rząd będzie dalej prowadził taką polityki fiskalną i rzucał pieniądze ludziom zamiast zaciskać pasa, to „stopy procentowe będzie trzeba dalej podnosić do 15-20 proc. i dalej”.

REKLAMA

Przy WIBOR na poziomie 15 proc. rata modelowego kredytu skoczyłaby do 4300 zł. Nie chcecie wiedzieć, co byłoby przy 20 proc. stopach. Tego chyba nikt by nie wytrzymał.

Przypomnę jednak, że kiedy padły te słowa, wówczas jeszcze znaliśmy dopiero kwietniową inflację, która wynosiła 12,4 proc. Dziś mamy już 13,9 proc.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA