Rzekłbym: fart w niefarcie. Tegoroczne wakacje często kończyły się w taki sposób, że Polacy klnęli w żywy kamień oczekując długimi godzinami na odlot samolotu. Teraz linie lotnicze muszą im to jednak wynagrodzić. Kwoty odszkodowania w wielu przypadkach pokryją pewnie koszt całej wycieczki.
Sezon urlopowy powoli dobiega końca, a do nas spływają dane dotyczące skali odwołanych i opóźnionych lotów. Potwierdzają one z grubsza anegdotyczne historyjki i obserwacje. Momentami było dramatycznie.
Problemy zaczęły się już w kwietniu i maju. Serwis Schengenvisainfo.com zauważył, że tylko w tym drugim miesiącu o odszkodowania od linii lotniczych mogłoby się ubiegać osiem milionów pasażerów z całej Europy. Na liście krajów z największymi perturbacjami w przestworzach znalazły się same turystyczne hity - ubóstwiana przez Polaków Turcja, Hiszpania i Włochy.
Czytaj też: Czy warto wyrobić kartę EKUZ?
Latanie samolotem - czarna lista krajów
Pewnie jesteście ciekawi, jak przedstawia się to liczbowo. Otóż tak:
- Wielka Brytania - 30450 opóźnionych bądź odwołanych lotów
- Niemcy - 24169
- Hiszpania - 23256
- Turcja - 21470
- Włochy - 20986
Warto przy tym odnotować, że na pierwszym miejscu znajduje się państwo, które opuściło Unię Europejską. W związku z tym prawo wspólnotowe obejmuje pasażerów tylko częściowo, bo obowiązek wypłacania odszkodowań dotyczy przypadków, w których miejscem docelowym jest jeden z krajów UE, albo gdy lot zaczyna się w państwie należącym do UE, kończy się poza granicami wspólnoty i jest realizowany przez przewoźnika pochodzącego z UE.
Brytyjczycy mogli się więc naciąć, bo wracając do ojczyzny swoimi liniami, np. easyJetem, tracili prawo do korzystania z honorowanych w całej Unii zasad wypłacania odszkodowań. A w wielu wypadkach tak rzeczywiście mogło być. Spójrzmy teraz na listę przewoźników, którzy najgorzej radzili sobie w trakcie kryzysu:
- EasyJet - 26 088 lotów
- Turkish Airlines - 22490 lotów
- Lufthansa 17021 lotów
Czytaj też: Czy szef może odrzucić wniosek urlopowy?
Polscy turyści poruszający się w obrębie UE takich problemów nie mają. Nie będą ich mieli także, gdy wracali do kraju liniami należącymi do jednego z państw UE. Platforma AirHelp szacuje, że od maja do lipca utrudnienia dotknęły 72 tys. podróżnych znad Wisły.
Każdy z nich może ubiegać się o wypłatę od linii lotniczej od 250 (połączenia do 1500 km) przez 400 euro (loty w UE powyżej 1500 km i inne loty o długości 1500-3500 km) aż do 600 euro (wszystkie pozostałe przypadki).
Wyjątki to sytuacje, w których do odwołania lotu doszło z powodu nadzwyczajnych okoliczności (nagły strajk, gęsta mgła, erupcja wulkanu, telefon z informacją o podłożeniu bomby na lotnisku itd.) lub jeżeli przewoźnik uprzedzi pasażera o problemach minimum dwa tygodnie wcześniej. Dokładne warunki opisane są w Rozporządzeniu (WE) nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r.
W przypadku Polaków większość odszkodowań będzie sięgała 250 lub 400 euro. Zakładając, że średnia wartość wypłaty wyniesie 325 euro, linie lotnicze powinny przelać na konta naszych rodaków 23,4 mln euro. Nieźle. Przewoźnicy dali ciała, ale dzięki temu Polacy sporo zaoszczędzą. Za czterysta euro na głowę można przecież oblecieć niejedną wycieczkę.