REKLAMA

To, co się dzieje na pokładach samolotów, to już parodia. Na linie lotnicze posypią się kary

Regulatorzy tracą powoli cierpliwość do tegorocznych praktyk linii lotniczych. Sprzedawanie zbyt dużej liczby biletów, czy brak informacji na temat praw przysługujących pasażerom to tylko początek długiej listy przewin. W Wielkiej Brytanii tamtejszy Urząd Lotnictwa Cywilnego wprost zagroził, że jeżeli przewoźnicy wciąż będą sobie tak pogrywać z klientami, to powinni liczyć się z działaniami egzekucyjnymi. Czyli mówiąc wprost – z grzywnami. W innych krajach kary już się sypią.

To, co się dzieje na pokładach samolotów, to już parodia. Na linie lotnicze posypią się kary
REKLAMA

Tylko w sierpniowym rozkładzie linie lotnicze w Europie zdążyły odwołać już prawie 16 tys. lotów. To jednak w pewnej mierze wina lotnisk, które nie wyrabiają z obsługą pasażerów. Doszło nawet do tego, że operatorzy portów lotniczych zaczynają się wkurzać na przewoźników za to, że zwożą do nich zbyt wiele osób. Niektóre najbardziej obłożone lotniska jak Schiphol czy Heathrow wprowadziły limity podróżnych, żeby ograniczyć sytuacje, w których turyści czekają długimi godzinami na odprawę.

REKLAMA

Podobnej powściągliwości brakuje jednak właścicielom linii lotniczych. Zapewne słyszeliście o zjawisku zwanym overbookingiem. Jeżeli nie, to już tłumaczę – przewoźnicy wychodzą z założenia, że część pasażerów nie zjawia się na lotnisku, więc można zaryzykować i sprzedać na lot więcej biletów niż samolot ma wolnych miejsc. Taka praktyka czasem uchodzi liniom płazem, ale zdarza się, że kilka osób musi zostać na ziemi z biletami w ręku. Nic nowego, prawda?

Sęk w tym, że w czasie trwających wakacji te kilka osób zamienia się czasami w kilkadziesiąt. Samolot startuje więc z grupką szczęśliwców, a liczba klientów odpowiadających sporej klasie szkolnej, patrzy z dołu, jak uciekają ich marzenia o wypoczynku pod palmami. Albo w bardziej fartownej wersji – jak odlatuje maszyna mająca zabrać ich z powrotem do domu.

Wizzair, LOT, Ryanair i reszta winnych

W taką niemiłą pasażerom grę grają dzisiaj praktycznie wszyscy – od lowcostów po tradycyjne linie. Nacinają się na nią także Polacy. W lipcu Wizzair zostawił na lotnisku w Pyrzowicach 22 osoby. Jeden z niedoszłych podróżnych opowiadał „Gazecie Wyborczej”, że stracił przez to pierwszą dobę w hotelu na Malcie. Na urlop udało mu się wylecieć dzień później. Z Warszawy.

Węgierski niskokosztowiec nie popisał się też przy okazji lotu z Nicei do Budapesztu. Na ziemi tym razem zostało 18 osób.

Wtopę, choć nieco innego rodzaju zaliczył też PLL LOT. Przewoźnik zostawił 16 pasażerów w Wiedniu, bo nie zmieścili mu się oni do samolotu. Rzecznik spółki tłumaczył potem, że z przyczyn technicznych LOT został zmuszony do podstawienia mniejszej maszyny, ale pasażerowie byli wściekli. Do kraju dostali się ostatecznie następnego dnia i to lecąc.. z przesiadką w Stambule.

O overbookingu Ryanaira najgłośniej było w tym roku z powodu zaledwie jednej osoby. Ale błąd był w tym wypadku potężny. Zazwyczaj klienci linii są informowani o tym, że zabrakło miejsc w trakcie tzw. boardingu. Tym razem nadmiarowy pasażer wszedł na pokład samolotu lecącego na Majorkę. No i doszło do sporej konsternacji, bo przecież maszyna nie mogła wzbić się w powietrze z jedną osobą zajmującą miejsce stojące. Obok pilota też usiąść nie można, to nie autobus.

Załoga chodziła więc po pokładzie i pytała, czy ktoś nie skusi się na 250 euro w gotówce i lot następnego dnia. Minęło półtorej godziny. Nikt nie był zainteresowany. Ostatecznie doszło do losowania, a pechowiec został „uprzejmie poproszony” o podniesienie się z fotela i udanie z powrotem do terminalu.

Udało się po dobroci. W Rotterdamie już tak gładko nie poszło. 170 pasażerów linii Corendon koczowało w terminalu po tym, jak przewoźnik po raz drugi z rzędu przesunął im lot na następny dzień. Podróżni byli naprawdę wkurzeni. Serwis RTL Nieuws wspominał o krzykach i groźbach paraliżu całego lotniska.

Regulatorom puściły nerwy

Takie sceny z boku mogą się wydawać zabawne, ale organy odpowiedzialne za standardy w branży lotniczej jakoś nie pokładają się śmiechu. Brytyjskie Civil Aviation Authority (Urząd Lotnictwa Cywilnego) stwierdził wprost: linie przez swoją nieodpowiedzialną politykę potęgują chaos na lotniskach. Przewoźnicy zostali oskarżeni o:

REKLAMA
  • Nadmierne stosowanie overbookingu
  • Nieinformowanie pasażerów o ryzyku odwołań lotów
  • Brak informacji o prawach przysługujących pasażerom w przypadku odwołania lotu
  • Niewywiązywanie się z obowiązku oferowania alternatywnych planów podróży

CAA grozi, że jeżeli przewoźnicy się nie poprawią, posypią się kary. Rumuni przeszli natomiast od słów do czynów. Miejscowy urząd ochrony konsumentów nałożył na tanią linię Blue Air dwa miliony euro grzywny za masowe odwoływanie połączeń. Regulator ostrzegł też Wizzaira i Ryanaira za naruszanie praw konsumentów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA