REKLAMA

Narzekacie na ceny papieru toaletowego? W przyszłym roku może go w ogóle nie być

Papier toaletowy staje się luksusem - w rok podrożał o 47 proc., ale to nie wina wysokiej inflacji, to zaczęło się wcześniej, bo w ciągu dwóch lat ceny skoczył o 77 proc. Ale cieszcie się, że przynajmniej da się go jeszcze kupić, bo w przyszłym roku może go brakować w sklepach i to w całej Unii Europejskiej.

Narzekacie na ceny papieru toaletowego? W przyszłym roku może go w ogóle nie być
REKLAMA

Prawie 18 zł za 12 rolek papieru toaletowego - tyle średnio teraz płacimy w sklepach, jak wynika z analizy PanParagon. W 2021 r. średnia cena to niecałe 10 zł. Srogo, co? W ciągu dwóch lat cena papieru toaletowego wzrosła o 77 proc. i był to jeden z najszybciej drożejących produktów w Polsce.

REKLAMA

Ręczniki papierowe też zresztą podrożały - o 54,8 proc. w dwa lata, a trójwarstwowe chusteczki higieniczne w kartonowym pudełku (120 szt.) o 62,66 proc.

Co się dzieje?

To nie tylko efekt tego, że ludzie w czasie pandemii czy wybuchu wojny w Ukrainie kompulsywnie kupują papier. Przyczyn jest więcej niż tylko gigantyczny, nagły popyt.

Po pierwsze, celuloza na świecie zaczęła ostro drożeć - w 2021 r. za tonę płaciło się 4 tys. dol., teraz ok. 7 tys. dol. Ale skąd właściwie takie podwyżki? Pandemia - to raz, i nie tyle mówię o tzw. zerwanych łańcuchach dostaw. Ludzie masowo zaczęli robić zakupy przez internet i zamawiać jedzenie do domu, co wygenerowało olbrzymi popyt na kartonowe opakowania, a producenci nie nadążali z ich produkcją, więc zaczęli podnosić ceny.

Dwa - w czasie pandemii w Chinach upadła największa fabryka celulozy na świecie, a na to nałożyło się jeszcze embargo USA na celulozę z Chin, przez co Amerykanie zaczęli wykupować ją w Europie. No i do tego rosnące koszty energii.

Te przyczyny dotyczą całego świata, ale mamy też jeszcze dodatkowy, własny, polski czynnik - Lasy Państwowe podniosły ceny drewna.

I wszystko powinno się zaraz unormować - prognozy ekspertów wskazują, że celuloza nie tylko przestanie drożeć, ale powinna nawet tanieć i to nieustannie aż do końca 2024 r. A to powinno przełożyć się na obniżki cen papieru toaletowego czy ręczników papierowych w sklepach.

Powinno. Ale może okazać się, że w przyszłym roku będzie jeszcze gorzej, bo papieru toaletowego w ogóle może zabraknąć. Tym razem nie ze względu na jakieś rynkowe zawirowania, ale ze względu na unijne regulacje.

Papier toaletowy z bambusa, ale to wymaga czasu

Unia uznała bowiem, że papier toaletowy (i wszystkie pozostałe produkty z drewna) powinien być produkowany wyłącznie z drewna pochodzącego ze zrównoważonych źródeł. To ma zapobiegać dzikiemu i szkodliwemu wylesianiu. I słusznie.

Problem polega na tym, że dziś wielcy producenci produktów z celulozy, czyli choćby papieru toaletowego, często mają w nosie, skąd wzięło się drewno do produkcji. Mogą zwyczajnie nawet tego nie wiedzieć.

A będą musieli się dowiedzieć, co wymaga przeprowadzenia procesu due diligence, czyli po prostu szczegółowej kontroli i analizy w dużych firmach. Jeśli okaże się, że trzeba zmienić dostawców, robi się z tego naprawdę duża operacja logistyczna, z którą po prostu mogą nie zdążyć, bo nowe unijne regulacje mają zacząć obowiązywać od 2024 r. Choć uczciwie należy dodać, że będą też okresy przejściowe - duże firmy będą miały 18 miesięcy, a sektor MŚP 24 miesiące.

REKLAMA

No dobra, zwykle producenci jednak wiedzą, skąd się wzięło ich drewno, a obraz jest niepokojący: „Rzeczpospolita” pisze, że najczęściej celuloza pochodzi ze świeżo ściętych drzew, a tak być nie powinno. Niektórzy producenci w Europie lub Wielkiej Brytanii przerzucają się na świeżo ścięty bambus, i to dla UE byłoby ok. Ale przekierowanie całej produkcji na bambus i znalezienie nowych dostawców może potrwać w wielu przypadkach jednak dłużej niż okresy przejściowe.

Efekt? Na pewno znów skoczą ceny, a bardzo możliwe, że pojawią się też przejściowo pustki na sklepowych półkach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA