Kredyt 0 proc. do piachu. Jest ktoś, komu tak zależy, że schrzani to na pewno
Jeśli nawet ktoś w końcu przepchnie kredyt 0 proc. kolanem przez Sejm, nie ma szans, żeby wszedł w życie na początku 2025 r. Koalicjanci ironizują, że najlepiej, gdyby go przepychał Jacek Tomczak, bo tak bardzo go chce, że aż za bardzo. I właśnie tym program dopłat do kredytów skompromituje i po prostu pogrzebie.
300 mln zł zamiast 500 mln zł może nas kosztować kredyt 0 proc. w 2025 r., jeśli wszedłby w życie dopiero w marcu, a nawet w maju zamiast 15 stycznia 2025 r. - donosi money.pl na podstawie węszenia i nieoficjalnych rozmów z politykami z koalicji.
Jak genialnie obniżyć koszty zakupu mieszkania
To ważne, bo budżet potrzebuje oszczędności jak kania dżdżu. Mam genialny pomysł! Jak politycy się jeszcze bardziej intelektualnie wysilą, to wymyślą coś jeszcze lepszego: można w ogóle zrezygnować z programu i zaoszczędzić całe 500 mln zł.
A wtedy można osiągnąć dodatkowy efekt korzystny dla rynku: kropka nad „i” zostanie postawiona, sprzedający mieszkania ostatecznie zrozumieją, że nie ma co czekać ze sprzedażą na stymulator, który podbije ceny i po pierwsze, po prostu wystawią na sprzedaż, co mają, generując większą podaż mieszkań, a o to nam przecież chodzi - o podaż. A po drugie, ci co jeszcze się upierają przy absurdalnych cenach za metr kwadratowy, urealnią ceny i rynek sam zacznie się rozkręcać.
Tak na marginesie, w 2025 r. czekają nas niemal na pewno pierwsze obniżki stóp procentowych, być może nawet już w marcu, więc i popyt zacznie się powoli odmrażać.
Najlepiej więc, by politycy po prostu poszli sobie pooglądać jakiś dobry serial i przestali zajmować się rynkiem mieszkaniowym.
Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:
Ministerstwo Rozwoju i Technologii co prawda ostatnio próbowało udowadniać, że w ogóle ten program to jest super, bo wcale nie będzie nas nic kosztował, więc nadwyrężony budżet państwa nie ucierpi, bowiem wydane na dopłaty pieniądze zwrócą się w postaci podatku VAT, który wpłynie dzięki temu, że popyt pobudzony przez dopłaty kredytowe pobudzi podaż mieszkań, więc budżet państwa będzie zarabiać zarówno na VAT od mieszkania kupionego na rynku pierwotnym, jak i na VAT od materiałów budowlanych, sprzętu ADG czy meblach, bo takie mieszkanie od dewelopera przecież trzeba wykończyć i wyposażyć.
Tylko wygląda na to, że koalicjanci chyba niespecjalnie wierzą w te analizy resortu rozwoju.
Największy rzecznik kredytu 0 proc. sam go zniszczy
Ba! Koalicjanci są do programu nastawieni nadal tak wrogo, że mówią money.pl, że właściwie to świetnie, że twarzą forsującą dziś kredyt 0 proc. jest Jacek Tomczak, bo ma on już tak zły wizerunek lobbysty, który działa w imieniu deweloperów, a nie w imieniu Polaków, mimo że jest wiceministrem, że tylko działa na niekorzyść tego projektu i BARDZO DOBRZE! Tak mówią money.pl przedstawiciele Polski 2050, których opór wobec kredytu 0 proc. jest jeszcze większy niż przedstawicieli Lewicy, a to już wyczyn.
A wiecie, co mówią w Koalicji Obywatelskiej? Że jak program naprawdę ma wejść w życie, to dopychanie go kolanem powinien od wiceministra Jacka Tomczaka przejąć minister Krzysztof Paszek. I to bynajmniej nie ze względu na rangę w ministerstwie, ale ze względu na łatkę, jaka przylgnęła do wiceministra Tomczaka.
Kredyt 0 proc. Musi w końcu wkroczyć pani przedszkolanka
To, co dzieje się w sprawie następcy Bezpiecznego Kredytu 2 proc. jest tak absurdalne, że zaczyna przypominać przepychankę dzieci w przedszkolu. Ta przepychanka zupełnie do niczego nie prowadzi, i dlatego właśnie zupełnie obiektywnie rzecz biorąc, nie ma szans, żeby kredyt 0 proc., jeśli w końcu koalicjanci się dogadają, wszedł w życie 15 stycznia 2025 r., a właśnie taki jest obecnie oficjalny plan.
Nie ma szans, bo po ścieżce legislacyjnej trzeba jeszcze dać czas bankom na przygotowanie oferty i dostosowanie systemów informatycznych. A więc najwcześniej marzec. A w MRiT myślą nawet o maju.
Na marginesie. Wiecie, kto jest przedszkolanką w tej zabawie? Owszem, Donald Tusk, który stoi z boku i pozwala się dzieciom bezproduktywnie szturchać, ale prawdopodobnie tylko on może krzyknąć „spokój” i nakazać całej rozhulanej grupce się rozejść albo dokładnie przeciwnie - uspokoić, stanąć w rządku i grzecznie wykonać jego polecenie wprowadzenia dopłat kredytowych.
A dzieci, które dziś tak głośno krzyczą, że dopłat nie chcą, po prostu dostaną od pani dużego lizaka i wtedy zechcą.