W mailu premiera Morawieckiego, który wyciekł do opinii publicznej, szef rządu zastanawia się, jak państwo radziłoby sobie z Biedronką po jej nacjonalizacji. Odpowiedź jest bardzo szczera, ale myślę, że z braku czasu Morawiecki bardzo ją skrócił. Postanowiłem ją więc nieco rozwinąć.
Temat wykupienia Żabki lub innej dużej sieci handlowej przez Skarb Państwa wraca do nas jak bumerang. Najpierw prezes Kaczyński podczas spotkania z wyborcami dywagował o zakupie Żabki. Ledwo zdążyłem napisać, czym takie przejęcie by się zakończyło, a Polskę rozgrzały już kolejne plany.
W środę rano minister Henryk Kowalczyk zadeklarował, że państwo jest w stanie kupić każdą sieć, która zostanie wystawiona na sprzedaż. Chwilę później serwis Poufna Rozmowa opublikował mail premiera, w którym ten na poziomie samej idei krytykuje koncepcję przejmowania sieci handlowej.
Temat kupna Biedronki nie istnieje
A przynajmniej nie na tę chwilę. Trudno sobie zresztą wyobrazić, by Jeronimo Martins po zdobyciu niemal hegemonicznej pozycji na polskim rynku nagle zdecydowało się uciec z kraju. Morawiecki sam zresztą bardzo dobrze uargumentował ewentualny sprzeciw, gdyby zamiary kupna mimo wszystko się pojawiły.
Mail jest jednak z zasady dość lakoniczną formą komunikacji. Felieton pozwala mi natomiast na rozwinięcie kwestii zarządzania Biedronką przez polskie państwo w dużo większym stopniu. Gotowi? To zapinajcie pasy.
Dzień 1.
Premier ogłasza sfinalizowanie umowy z Jeronimo Martins. Rozpoczyna się wielki rebranding. Biedronka zmienia barwy na biało-czerwone, by jednoznacznie odciąć się od ponurej portugalskiej przeszłości. Koniec z wyzyskiem polskich rolników!
Dzień 2.
Episkopat dopatrzył się, że w sklepach Biedronki można znaleźć różdżki z Harrego Pottera. No tak być nie może. Morawiecki kaja się, interweniuje, kilku winnych zaniedbania kierowników placówek traci posady.
Dzień 3.
Biedronka zastępuje regały z wszystkim-co-nie-jest-jedzeniem standami z książkami. Miesiąc później dowiemy się, że nowym hitem sprzedażowym są przepisy siostry Anastazji i „Polska naszych marzeń” Jarosława Kaczyńskiego. Polska w końcu wstaje z kolan.
Dzień 4.
Rolnicy dostają wyższe marże, bo narodowej sieci nie wypada targować się z solą polskiej ziemi. Ale ceny na półkach zamiast rosnąć, spadają. Konsumenci nie mogą przecież dostać na dzień dobry podwyżką w twarz. Jakby to wyglądało przed wyborami.
Dzień 5.
Morawiecki przypomina sobie, co mówił o efektywności zarządzania przez państwo taką siecią jak Biedronka. W starciu z zarządzanymi przez prywatnych właścicieli markami będzie ciężko, tym bardziej, że narodowy czempion zaczyna przynosić straty.
Ale i na to jest rozwiązanie. Wicepremier Sasin z pompą otwiera pierwszy dystrybutor paliwa wciśnięty między mrożonki i dział ze świeżymi warzywami.
Biedronka staje się stacją benzynową i może handlować w każdą niedzielę
Dzień 6.
Biedronka notuje w niedziele rekordowe obroty. Konkurencja zaczyna przebąkiwać, że Nowogrodzka niefajnie sobie z nimi pogrywa. Prezes Jarosław Kaczyński podczas spotkania z wyborcami w Radomiu żartuje, że Polak pokazał Niemcowi z Lidla, jak zarabiać pieniądze. Po chwili dodaje już bardziej poważnie, że zachłannym dyskontom przydałoby się dorzucić jakiś podatek od nadmiarowych zysków.
Biedronce on nie grozi. O zyskach od dawna nie ma mowy, a sieć przypomnijmy, oficjalnie handluje teraz paliwem.
Dzień 7.
Wjeżdża nowa promocja. Nazwa Sasinalia budzi początkowo u Polaków uśmiech politowania, ale zażenowanie szybko mija, gdy okazuje się, że klienci mogą tego dnia wynieść tyle towaru, ile uniosą w rękach. Za darmo! Sejm na szybko przyklepuje ustawę abolicyjną o o zaniechaniu ścigania za niektóre czyny związane z promocją w sieci Biedronka.
Wieczorem serwis Poufna Rozmowa publikuje prywatne maila szefa rządu. Premier przyznaje się w nim przed współpracownikami, że sytuacja finansowa Biedronki jest krytyczna. Odpowiedź? - Mateusz musimy działać. Jutro wypuszczę do zaprzyjaźnionych mediów plotkę, że w Lidlu środowisko LGBT deprawuje polskie dzieci. Będzie awantura, a to da nam czas na znalezienie rozwiązania.
Śmieszne? Też bym tak pomyślał kilka lat temu. Teraz wymyślając ten scenariusz nie musiałem się nawet wysilać. Wystarczyło tylko podłożyć pod słowo Biedronka dobrze znane nam z życia szablony.