Wsiadasz do Ubera, a tu puk, puk w szybkę. „Dzień dobry, telefony do kontroli…”
Możemy jeździć bez przeszkód, nie wyłączą nam aplikacji, a Uber zapłaci za ewentualne kary – czytam na forach poświęconych pracy dla platform przewozowych. Ale wcale nie jest tak różowo. W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia wielu kierowców nie będzie miało już odwagi wozić nas za pieniądze, a Uber żadnych kar płacić nie będzie. Niemiłe zaskoczenie może tez czekać tych, którzy zdecydują się zaryzykować i wrócić do domu samochodem bez koguta.
Fot: GITD
Do sądnego dnia zostało coraz mniej czasu. Od 1 stycznia w życie wchodzi nowelizacja ustawy transportowej zwana potocznie lex Uber. Co to oznacza? Uber, Bolt staną się oficjalnie pośrednikiem w przewozie osób. To nakłada na nich obowiązek pilnowania, czy ich kierowcy jeżdżą legalnie. A ci będą jeździć zgodnie z prawem, jeżeli będą mogli się wylegitymować licencją taksówkarską, a ich samochody będą przystosowane do nowych regulacji.
To wydaje się jednak mało prawdopodobne. Rozporządzenia precyzujące wymogi Lex Uber jeszcze nie weszły w życie. Wciąż nie wiadomo, jak mają wyglądać wzory licencji, nie mówiąc już nawet o zamówieniu ich przez miejskie magistraty. Kierowcy, którzy chcą przekwalifikować się na taksówkarzy nie mają więc takiej możliwości.
Ryzyk-fizyk
Dominik Wolski, country manager Bolta, podkreśla, że wiązanie się z podmiotami bez licencji stanowiłoby dla jego firmy duże ryzyko. Trudno się temu dziwić, bo grzywny, które może dostać pośrednik w przewozie osób wahają się od 5 do 40 tys. zł za każde naruszenie.
Tymi podmiotami w dużej mierze są obecnie partnerzy flotowi. Część kierowców dostaje od nich informacje, że jeżeli nie zamontują sobie taksometru, kasy fiskalnej i nie porobią badań psychologicznych, to współpraca z nimi zostanie zerwana. wraz z końcem roku.
Ale wygląda na to, że co partner, to inna polityka.
Potrzebuje tylko badań. Zgłaszam się po odbiór koguta na dach i mogę jeździć dalej
– tłumaczy mi beztrosko jeden z kierowców.
Podobne wyglądają slajdy, którymi Uber tłumaczy zawiłości związane z wejściem w życie nowego prawa. Przed nowym rokiem należy zrobić badania lekarskie. Reszta ścieżki postępowania oznaczona jest jako „po 1 stycznia”. Co tam znajdziemy?
Kierowca ma odebrać lampę i naklejki, wykonać przegląd i zarejestrować samochód w Dzielnicowym Wydziale Komunikacji. Dalej pozostaje już tylko poinformowanie partnera flotowego, który złoży wniosek o wydanie identyfikatora do Miejskiego Wydziału Komunikacji. I voilà, stajemy się pełnoprawnym taksówkarzem.
Cały proces nieco jednak potrwa. Co czeka nas w tym czasie? Uber zamierza dać kierowcom czas do końca marca, czyli do chwili, gdy mija okres przejściowy dla platform określony w nowelizacji ustawy transportowej. W tym czasie nie grożą mu żadne kary finansowe. W przeciwieństwie do kierowców bez licencji. Ich żadne okresy przejściowe nie obejmują. Inaczej sprawę widzi Bolt, który grozi paraliżem już od początku roku.
Na tę chwilę sytuacja z dnia na dzień staje się bardziej krytyczna i może się okazać, że z dniem 1 stycznia 2020 roku, pasażerowie nie będą mogli zamówić samochodu przy użyciu aplikacji, a współpracujący z nami kierowcy zostaną odcięci od źródła przychodu. Apelujemy do ustawodawcy o przyspieszenie prac nad aktami wykonawczymi lub wprowadzenie tymczasowych rozwiązań prawnych umożliwiających funkcjonowanie aplikacji takich jak Bolt z dniem wejścia w życia nowelizacji - informuje Bizblog.pl biuro prasowe Bolta.
Czekają nas wzmożone kontrole?
Zadzwoniłem do Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego z pytaniem, czy kierowcy i pasażerowie mogą spodziewać się wzmożonej aktywności inspektorów na polskich drogach.
Nie mam w tej sprawie żadnych informacji
– słyszę w odpopwiedzi.
Inna sprawa, że GITD kontrolami chwali się zazwyczaj po fakcie. W Krakowie tylko w listopadzie wojewódzki inspektorat informował o trzech takich akcjach, przeprowadzanych wraz z policją i strażą graniczną. Efekt? Wszczęcie postępowań administracyjnych od 19 tys do 30 tys. zł.
Z drugiej strony warto zauważyć, że GITD został postawiony w kłopotliwej sytuacji. Inspektorzy niby powinni dbać o przestrzeganie nowego prawa, ale brak możliwości zastosowania się do niego jest przecież w sporej mierze winą braku rozporządzeń.
Patyczkować się z taksówkarzami nie zamierza Związek Zawodowy Taksówkarzy „Warszawski Taksówkarz”. Jego szef Jarosław Iglikowski zapowiadał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że łapanki zaczną się już od 1 stycznia. Noc i poranek mogą być jeszcze w miarę spokojne – legalni taksówkarze również liczą wtedy na duże zyski i raczej nie będą poświęcać czasu na naloty na samochody konkurencji.
Poczekamy, powiedzmy do godz. 16
– zapowiedział Iglikowski.
Pasażer a kontrola inspekcji
Zapytaliśmy GITD, jak wygląda kwestia zobowiązań pasażerów w trakcie ewentualnej kontroli. Do momentu publikacji odpowiedź nie nadeszła. Praktyka wygląda jednak następująco – inspektorzy przesłuchują pasażerów w charakterze świadków. Pytania dotyczą tego, czy kurs był realizowany odpłatnie i czy został zamówiony za pomocą aplikacji.
To drugie jest o tyle istotne, że wyklucza szanse kierowcy na wykręcenie się przewozem okazjonalnym, które można realizować bez licencji. Prawo wymaga jednak, by umowa została zawarta w siedzibie świadczącego usługę. Tak jest zresztą w przypadku płatności.
Takie szybkie odpytanie, to jednak wbrew pozorom, spory fart. Niby tracimy w ten sposób trochę czasu, wszystko odbywa się jednak w miarę cywilizowanych warunkach. W sieci można znaleźć nagrania, na których kierowcy zaczynają uciekać z pasażerem uwięzionym w środku pojazdu albo niemal wyrzucają zdezorientowanych klientów na pierwszym lepszym skrzyżowaniu.
Lepiej poczekać?
Sama kasa fiskalna plus taksometr to wydatek 3 tys. zł – liczą kierowcy. Do tego dochodzą koszty badań lekarskich i wypisów, bo nie wszystkie platformy chcą zwracać za nie pieniądze. Niektórzy stwierdzają więc: chrzanię taką robotę (mowa szczególnie o tych, który tylko dorabiali sobie po godzinach), część osób deklaruje, że przerzuci się tymczasowo na Uber Eats. Przewożenie jedzenia nie wiąże się z restrykcjami, a 2-3 miesiące spędzone na dostarczaniu obiadów do polskich domów pozwoli na zorientowanie się w sytuacji.
Znaki zapytania, które pojawiają się przy okazji wdrożenia lex Uber najbardziej drażnią osoby, które wynajmują samochody. Reszta zachowuje stoicki spokój.
Zostawię wóz na parkingu, poczekam. Nigdzie mi się nie spieszy
– tłumaczy jeden z nich.
Taksą taniej niż Uberem
Wszystko wskazuje na to, że od nowego roku dostępność przewozów znacznie spadnie. Dla użytkowników oznacza to wyższe mnożniki, a te już podczas ubiegłorocznego Sylwestra były na kosmicznym poziomie.
Chciałem zamówić Ubera z Saskiej Kępy na Wolę. Aplikacja wyliczyła wartość kursu na 120 zł
– opowiada Michał, 30-letni mieszkaniec Warszawy.
Rozwiązaniem okazało się, o dziwo, skorzystanie z klasycznej korporacji taksówkarskiej, za której usługi nasz rozmówca zapłacił.. 35 zł. To jednak tylko jedna noc w roku. Czy korzystanie z Ubera może stać się też mniej opłacalne na co dzień? W tej chwili liczba niewiadomych jest tak duża, że trudno pokusić się nawet o strzelanie w ciemno.