Terapia szokowa dla milionów Polaków: stopy pójdą w górę o sto punktów, a WIBOR oczywiście jeszcze więcej
W środę do końca dnia dowiemy się, co postanowi Rada Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Po podwyżkach w październiku i listopadzie raty kredytów poszły w górę średnio o 10-15 proc., ale od czwartku znowu mogą skoczyć o kolejne 5-6 proc. Chyba, że RPP zaskoczy nas megapodwyżką.
Stopy procentowe wzrosną prawie na pewno. Trudno chyba byłoby znaleźć eksperta, który obstawiałby dzisiaj, że podczas środowego posiedzenia RPP nie dojdzie do zmiany ich wysokości.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment, uważa na przykład, że to scenariusz najmniej prawdopodobny, choć może nie do końca wykluczony. Minimalna podwyżka, do jakiej może dojść, to 25 p.b. Większość analityków spodziewa się jednak, że wzrost wyniesie od 50 do 75 p.b. Wzrost tej wielkości przełożyłby się na raty kredytów wyższe o kolejne 5-8 proc.
Bartosz Turek nie wyklucza za to, że może dojść do jeszcze większej niespodzianki. Takie pogłoski czy też domysły krążą już od kilku dni.
I przypomina, że w przeszłości już dochodziło do tego typu sytuacji, a na taki obrót spraw mogłaby wskazywać jedna z ostatnich wypowiedzi prof. Glapińskiego, w której nazwał inflację uciążliwą i zapowiedział stosowne kroki, aby sprowadzić ją do minimalnych poziomów.
Nie wszyscy kredytobiorcy odczuli już wzrost rat kredytów
Po podwyżkach stóp procentowych w październiku i listopadzie stopa referencyjna NBP wzrosła z poziomu 0,1 do 1,25 proc. Z prognoz wynika, że ruch w górę będzie kontynuowany.
Jak wylicza główny analityk HRE Investments, w praktyce dotychczasowe zmiany oznaczają, że rata przeciętnego kredytu mieszkaniowego (190 tys. zł, 18 lat do spłaty) wzrosła z poziomu 1125 zł miesięcznie we wrześniu do 1323 zł na początku grudnia. Natomiast jeśli ktoś zadłużył się ostatnio na 25 lat i 300 tys. zł. i we wrześniu cieszył się oprocentowaniem na poziomie 2,85 proc., teraz musi oddawać bankowi 4,8 proc. w skali roku.
Jak zaznacza, podwyżka stóp procentowych nie dotknęła jeszcze wszystkich kredytobiorców.
Wyższe stopy to wyższy WIBOR i raty kredytów
Decyzja RPP o zaostrzeniu polityki pieniężnej oznacza, że pieniądz w obiegu staje się droższy. Banki płacą więcej za jego pozyskanie, bo wraz ze wzrostem stóp procentowych rosną stawki WIBOR, czyli oprocentowanie, po jakim banki teoretycznie nawzajem pożyczają sobie pieniądze. Dlaczego teoretycznie? Otóż problem polega na tym, że jak zwraca uwagę Agata w swoich ostatnich tekstach o WIBOR-ze, jest to proteza systemu.
Banki od dawna nie pożyczają sobie pieniędzy na dłużej niż 24 godziny, a kapitał pozyskują od klientów. WIBOR nie jest więc wyliczany na podstawie rzeczywiście zawieranych transakcji, tylko w oparciu o deklaracje bankowców na zasadzie: gdybyśmy dzisiaj pożyczali pieniądze na X dni, to zapłacilibyśmy oprocentowanie w wysokości Y.
Ponieważ w rzeczywistości nie ponoszą żadnych kosztów takich deklaracji, mogą swobodnie podbijać sobie stawki, oczywiście w granicach rozsądku i prawa, i tak aby nie przyczepił się KNF. Jak myślicie, kto ponosi te koszty?
Dlatego strach pomyśleć, co się stanie, gdy RPP zaserwuje nam, terapię szokową i podwyższy stopy procentowe o 100 p.b. i więcej.