wynagrodzenia

Zaczyna się wypełniać scenariusz, o którym niedawno pisała Agata Kołodziej. Pensje w czerwcu znów wzrosły o prawie 10 proc. do ponad 5800 zł brutto, ale zatrudnienia już nie zachwyca. Kryzys tym razem dotyka firmy, nie pracowników.

Klikasz w telefonie, że chcesz już część swojej wypłaty i masz już gotówkę na koncie. I to nie żaden oprocentowany kredyt, ale benefit pracowniczy. Na taki pomysł wypłaty na żądanie wpadł polski startup, który chce też powalczyć o globalny rynek. A ten może zaraz obracać bilionem dolarów, bo ludzie są zachwyceni pensją na życzenie.

Narodowy Bank Polski opublikował najnowszą projekcję inflacyjną. Według najbardziej prawdopodobnego scenariusza w bieżącym roku ceny wzrosną o wyniesie 4,2 proc., w 2022 r. o 3,3 proc. oraz o 3,4 proc. w 2023 r.

Bezrobocie spada, wynagrodzenia i zatrudnienie rosną, przy czym pensje idą jak burza, ale liczba zatrudnionych w firmach już nie tak bardzo. Ministerstwo przekonuje, że to „pozytywna tendencja”, w USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech nazywają to kryzysem na rynku pracy. To jak to jest w końcu?

W maju przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach w Polsce wyniosło 5637 zł, a to oznacza wzrost o 10,1 proc. wobec zeszłego roku! Ktoś jeszcze pamięta, że w maju ubiegłego roku płace rosły jedynie w tempie 1,2 proc. r/r?

Miało być pięknie, zyskać – albo przynajmniej nie stracić – na zmianach podatkowych Polskiego Ładu mieli prawie wszyscy Polacy, nawet ci zarabiający 12 tys. zł. Aby to udowodnić, Ministerstwo Finansów uruchomiło specjalny kalkulator, który to pokaże czarno na białym. Niestety to jakaś perfidna dywersja, bo ten kalkulator pokazuje, że zarobki spadną i to wcale nie symbolicznie.

Pierwsze wyniki badania „Junior Candidate Experience 2021” firmy No Fluff Jobs pokazały, że pracodawcy wciąż traktują młodych programistów po macoszemu, ale nie jeśli chodzi o pieniądze.

Kwiecień w ujęciu rocznym przyniósł wzrosty wynagrodzeń i zatrudnienia. W tym drugim przypadku pierwszy raz od roku firmy wykazały, że przyjęły więcej pracowników niż zwolniły.

Pierwszy materiał o wynagrodzeniach górników wywołując burzę w internecie i gorącą dyskusję. Taki był jego cel. Chcemy zwrócić uwagę Polaków na to, że w tym urzędniczo-politycznym galimatiasie wszystko stanęło na głowie i należy coś z tym zrobić. Nie chodzi nam o szczucie Polaków na górników, ale o uświadomienie politykom, że czas wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w polskich kopalniach.

Węgiel na pewno ma jakieś plusy, to niemożliwe, żeby nie miał. Ostatnio jednak tak się składa, że ludzkość skupia się głównie na jego oczywistych minusach. O złym wpływie jego spalania na środowisko i równie złym wpływie kosztów z tym związanych na gospodarkę napisano już bardzo dużo. Teraz dodatkowo pojawia się coś jeszcze.

Główny Urząd Statystyczny podał dane z rynku pracy. Zatrudnienie w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób poszło w górę najbardziej od sierpnia, pensje w porównaniu do stycznia wzrosły o 0,6 proc.

Powyższy tytuł to prowokacja, ale tempo wzrostu płac w ostatnich latach w Polsce jest naprawdę imponujące. Gonimy Zachód coraz szybciej i z czysto teoretycznych wyliczeń wynika, że za niemal 40 lat zarabialibyśmy prawie dwukrotnie więcej niż Niemcy i około czterokrotnie więcej niż Francuzi, gdyby udało się utrzymać tempo wzrostu wynagrodzeń z lat 2017-2019. Czy to zasługa PiS-u? Tak sugeruje na Twitterze Rafał Woś, czym wywołał burzę. Tymczasem dane, których użył to nie żadne poważne prognozy, tylko matematyczna gimnastyka.

W niedzielę 28 lutego wchodzą w życie przepisy tarczy 8.0 i wtedy powinny pojawić się nowe wnioski na PUE ZUS i praca gov.pl. W piątek późnym wieczorem opublikowano rozporządzenie o przedłużeniu czterech form pomocy dla firm objętych obostrzeniami w ramach walki z covidem. Dotację 5 tys. zł z urzędu pracy czy postojowe z ZUS-u można dostać nawet za trzy miesiące.

2020 rok był trudny i nietypowy, ale branża IT zakończyła go ze wzrostem niemal w każdym obszarze, także jeśli chodzi o pensje wypłacane specjalistom – wynika z danych firmy inhire.io.

GUS podał dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w firmach. Te pierwsze po raz kolejny i to sporo poszły w górę, ale pracowników cały czas ubywa.

Bardzo ciekawe badanie opublikował w poniedziałek BIG InfoMonitor, który kolejny rok z rzędu postanowił odpowiedzieć na pytanie, co najbardziej frustruje Polaków. I co pewnie myślicie, że epidemia, lockdown itd? Otóż wcale nie.

Zatrudnienie w firmach pod koniec roku wciąż było niższe niż przed rokiem i rosło bardzo powoli. Powód: oczywiście COVID-19. Wynagrodzenia za to wystrzeliły.

Młodzi Polacy mają niemal takie same dochody jak emeryci. Ale w większości krajów Unii Europejskiej to emeryci mają wyższe przychody niż młodzi. Spodziewaliście się?

Polskie pensje wciąż wyglądają fatalnie na tle innych krajów UE. Przeciętnie Polak zarabia 26 proc. tego, co Niemiec i 38 proc. tego, co statystyczny Europejczyk. Ale tempo, w jakim doganiamy unijne płace jest imponujące. W ostatnich trzech latach płace w Polsce rosną 15-krotnie szybciej niż w Unii. W takim tempie dogonimy Wspólnotę w 2038 roku.

Epidemia na rynku pracy wciąż nie odpuszcza. Główny Urząd Statystyczny podał, że w październiku płace rosły wolniej niż miesiąc wcześniej, a zatrudnienie w ujęciu rocznym wciąż było na minusie.