Coraz rzadziej Polacy chodzą do sklepów. A jeśli już przychodzą, to robią zakupy szybko - średnio w 15 min. Choć wysoka inflacja skutecznie powstrzymuje wielu przed otwarciem portfela, to inni zamiast poświęcać czas na wyjście do sklepu oraz gotowanie, wolą zamówić jedzenie na dowóz.
Podsumowanie ubiegłego roku w sklepach spożywczo-przemysłowych może być niepokojące dla handlowców - ruch minimalnie spadł (o -1,7 proc. r/r) i zmniejszyła się liczba klientów (o -1 proc. r/r) - wynika z badania firmy Proxi.cloud i platformy UCE RESEARCH. Analizą objęto zachowania ponad 331 tys. konsumentów w dyskontach, supermarketach i hipermarketach oraz sieciach typu convenience. Łączenie badaniem zostało objętych 37 tys. sklepów.
Jedzenie w dostawie coraz bardziej popularne
Jedną z przyczyn omijania sklepów lub nawet całkowitej rezygnacji z zakupów w sklepach stacjonarnych Mateusz Nowak z Proxi.cloud upatruje w rosnącej popularności usług cateringowych i zamawiania jedzenia na dowóz. Jego zdaniem w tym roku delikatny trend spadkowy nadal będzie się utrzymywać.
Podobnie przewiduje również dr Nikodem Sarna z Proxi.cloud.
W pierwszych kwartałach 2023 r. mieliśmy do czynienia ze wzrostem ruchu, a dopiero od wakacji zaczęły się spadki zarówno w zakresie liczby odwiedzin, jak i klientów. Można podejrzewać, że w 2024 r., przynajmniej na początku, zauważalna będzie pewna tendencja spadkowa, niemniej wiele zależy od kondycji gospodarki, poziomu inflacji oraz popularności usług zamawiania jedzenia na wynos i cateringu – tłumaczy.
Więcej o tym, jak Polacy robią zakupy, przeczytasz na Bibzlog.pl:
Coraz luźniej w hipermarketach
Z najnowszych danych wynika, że w najgorszej sytuacji są duże sklepy powierzchniowe:
- w hipermarketach ruch poszedł w dół aż o 8,1 proc. r/r,
- w sklepach typu convenience spadek o 3,2 proc. r/r,
- w supermarketach ruch zmalał o 1,4 proc. r/r.
Jedynie dyskonty nie mają powodów do zmartwień - tam ruch lekko wzrósł o 1,2 proc. r/r.
Zdaniem dr Jolanty Tkaczyk z Akademii Leona Koźmińskiego na te wyniki mogły wpłynąć różnice w zakresie ofert, lokalizacji, strategii marketingowych i zmieniających się preferencjach konsumentów.
Hipermarkety mogły odnotować największy spadek ruchu ze względu na ich wielkość i umiejscowienie, które często wymaga dłuższych wizyt. Najbardziej także one tracą odwiedzających z powodu rozwoju zakupów online. Dyskonty zyskały na popularności dzięki koncentracji na niskich cenach i wygodzie, co odpowiada obecnym trendom konsumenckim. Klienci starają się bowiem oszczędzać i w związku z tym kierują się przy zakupie przede wszystkim ceną – wskazuje dr Tkaczyk.
Z kolei dr Maria Andrzej Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, były wieloletni dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, mówi o „kryzysowym” stylu zakupowym. Na czym on polega? Ekspert wyjaśnia, że konsumenci kupują szybko i tylko to, co muszą po redukcji koszyka towarów, dlatego bardziej odpowiadają im dyskonty.
Sklepy średnie i małe, jeśli oferowały dobre lub choćby porównywalne ceny do hipermarketów, wygrywały. W czasach drożyzny hipermarkety są postrzegane jako „wyciągacze pieniędzy”, bo zachęcają do kupowania produktów, których wcześniej konsument nie planował kupić. Poza tym chodzenie do nich zabiera dużo czasu, a jako że z reguły są położone dalej od osiedli, to trzeba zapłacić za paliwo, by do nich dojechać – tłumaczy dr Faliński.
Jednak prócz ruchu w sklepach spadła też liczba klientów. I dotyczy to wszystkich formatów:
- w hipermarketach o 3,4 proc. r/r,
- w supermarketach o 1,7 proc. r/r,
- w sieciach convenience oraz dyskontach po 1,2 proc. r/r.
Dr Nikodem Sarna wyjaśnia, że powyższe wyniki to również efekt tego, że klienci najczęściej robią zakupy w swojej najbliższej okolicy, gdzie dominują głównie sklepy convenience i dyskonty.
Podobnie jak w odniesieniu do spadku ruchu, największy odpływ liczby klientów zanotowały hipermarkety. Co ciekawe, w przypadku zasięgu delikatne spadki wyliczono również w dyskontach, choć nastąpił tam wzrost ruchu. Może być to wynikiem zmniejszenia się liczby osób chodzących na zakupy w ramach jednego gospodarstwa domowego i z coraz większą popularnością usług cateringowych i dowozu zakupów – podejrzewa dr Sarna.
Szybkie zakupy co kilka dni
Na praktycznie niezmienionym poziomie pozostał czas pojedynczych zakupów dla całego rynku w 2022 r. i 2023 r. (spadek o 0,6 proc. r/r. dla całego rynku). Natomiast średni łączny czas spędzony w sklepach spadł o 1,4 proc. r/r. Z kolei patrząc na poszczególne formaty sklepów, można zauważyć niewielkie spadki (zarówno w kontekście trwania zakupów, jak i średniego czasu spędzanego w sklepach). Jedynym wyjątkiem znów są dyskonty z minimalnym wzrostem o 0,3 proc. r/r.
Dr Jolanta Tkaczyk uważa, że utrzymanie podobnego czasu trwania zakupów rok do roku sugeruje, że mimo zmian w ogólnym ruchu, zachowania konsumenckie pozostały stosunkowo stabilne. Wniosek? Klienci rzadziej odwiedzają sklepy, ale spędzają w nich podobną ilość czasu. A to zdaniem ekspertki może być wynikiem planowania zakupów lub preferencji dotyczących sklepów, które odwiedzają.
Średni czas wizyt w 2023 r. wzrósł wyłącznie w dyskontach i to niewiele, bo o 0,3 proc. r/r. W pozostałych formatach zanotowano spadki. Największe występowały w hipermarketach i supermarketach – odpowiednio o 1,9 proc. i 1,4 proc. r/r. Różnice te mogą być spowodowane zmianą przyzwyczajeń ludzi i częściowym przerzuceniem się na dyskonty kosztem supermarketów i hipermarketów, a także utrzymującą się wyższą inflacją, przez którą konsumenci w dużej mierze kupowali produkty pierwszej potrzeby – twierdzi dr Sarna.
Co czeka sklepy w 2024 r.?
Mateusz Nowak przewiduje, że po dość słabym IV kw. 2023 r. można spodziewać się, że sklepy spożywcze nadal będą borykały się z delikatnymi spadkami zasięgu czy ruchu. W dłuższej perspektywie sytuacja powinna się jednak ustabilizować. W ocenie eksperta, wyniki za 2024 r. będą podobne jak za 2023 r.
Z kolei dr Maria Andrzej Faliński uważa, że udział hipermarketów w rynku będzie dalej spadał.
Decydujące dla popularności formatu będą takie kwestie, jak cena i elastyczność, bowiem bardzo zróżnicowane rynki lokalne stają się trudne w zarządzaniu dla sieci wielkich powierzchni. W innej sytuacji są mniejsze sklepy, w dodatku franczyzowe, powiązane z miejscowym przemysłem i logistyką. To daje bardzo ciekawe synergie na poziomie produkcji, magazynu, sklepu, sprzedaży poza sklepowej, najczęściej zdalnej – wskazuje ekspert.