Górnicy zapraszają premiera do Katowic. Ma się tłumaczyć, dlaczego przespał rozporządzenie metanowe
Związkowcy czekają w Katowicach na premiera Mateusza Morawieckiego i minister klimatu i środowiska Annę Moskwę. Chcą rozmawiać o rozporządzeniu metanowym, które – ich zdaniem – zagraża polskiemu górnictwu. Ale tym razem na ładne słowa nie dadzą się nabrać. Chcą konkretów i wyjaśnienia, dlaczego rządowi negocjatorzy wcześniej mówili, że wszystko jest pod kontrolą, a ewentualne kary metanowe nie zrobią żadnej różnicy.
Unijne rozporządzenie metanowe to bezsprzecznie dzisiaj temat nr 1 na Śląsku. Projekt regulacji zakłada limit emisji metanu do 5 ton na 1000 ton wydobywanego węgla. I tak ma być od 1 stycznia 2027 r. Od 1 stycznia 2031 r. z kolei ta norma metanowa ma być dodatkowo obniżona do 3 t. Zdaniem związkowców ta metanowa norma powinna być zdecydowanie wyższa i zaczynać się od 10 ton metanu na 1000 ton węgla. Inaczej, jak szacuje Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności — trzeba będzie zamknąć nawet 11 kopalń, a pracę straci ok. 200 tys. ludzi. Tymczasem wcześniej rząd miał uspokajać górników i mówić im, że nie ma powodów do zmartwień, bo wszystko jest pod kontrolą.
Górnicy przypominają, że przed rozporządzeniem metanowym przestrzegali już prawie dwa lata temu, przy okazji podpisywania umowy społecznej z rządem. Ale wtedy nikt ich słów zbyt poważnie nie traktował. Teraz już tak.
Metan: górnicy zapraszają premiera do Katowic
Związkowcy zapraszają premiera Mateusza Morawieckiego i Annę Moskwę, szefową Ministerstwa Klimatu i Środowiska, na rozmowy w tej sprawie do Katowic. Kolorz stawia sprawę jasno: rząd trochę przespał przepisy metanowe, a to i tak bardzo łagodne stwierdzenie.
Związkowcy jednocześnie przyznają, że teraz walka o zmianę limitów w unijnym rozporządzeniu metanowym będzie wyjątkowo trudna. Bo i czasu jest bardzo mało (regulacje mogą być rozpatrywane przez komisje Parlamentu Europejskiego już w kwietniu), a też możliwości legislacyjne są już mocno ograniczone.
Umowa społeczna z górnikami trafi do kosza?
Rozporządzenie metalowe w proponowanym kształcie ma też uderzyć bezpośrednio w umowę społeczną między rządem a górnikami. Podpisano ją już w maju 2021 r., przy czym obie strony zgodziły się na obligatoryjną notyfikację dokumentu przez Komisję Europejską. Umowa zakłada m.in. gwarancje zatrudnienia, indeksację górniczych pensji, a także harmonogram zamykania poszczególnych kopalń, który kończy się datą 2049 r. Ale regulacje metanowe, zdaniem związkowców, wszystko wywracają do góry nogami.
W podobnym tonie wypowiada się także minister Anna Moskwa. Przy okazji rozmów o aktualizowanej Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. zapowiedziała próby blokowania tego rozporządzenia.
Nie taki metan straszny jak go malują?
Tymczasem think-tank Ember utrzymuje, że proponowane przepisy antymetanowe są zbyt łagodne. Analitycy twierdzą, że ograniczenie emisji metanu z kopalni węgla jest realistyczne, przystępne i nie kosztuje miejsc pracy. Przekonują jednocześnie, że wszystkie zgłoszone emisje metanu w Polsce to sprawka w sumie siedmiu kopalń, z czego Polska Grupa Górnicza ma odpowiadać za 80 proc. Ok. 197 tys. ton metanu to z kolei emisja z pięciu kopalń JSW. Ember wylicza, że w miarę ich sukcesywnego zamykania, zastąpienie pozostałej produkcji polskim węglem niskometanowym mogłoby zmniejszyć roczną emisję metanu w UE aż o 25 proc. To tyle, ile w rok emituje CO2 hiszpański sektor energetyczny.