Dyrektywa budynkowa puści nas z torbami? „Żarty się skończyły”
Polska szczyci się najszybszym wzrostem PKB w UE, a prognozy na 2026 r. wskazują, że przekroczymy średnią unijną dwukrotnie. W przyszłym roku, dzięki zaproszeniu Stanów Zjednoczonych, mamy uczestniczyć pierwszy raz w historii w szczycie G20, po tym, jak naszej gospodarce coraz bliżej do pułapu biliona dolarów. Prz okazji wychodzi na to, że tym bogactwo nie mogło nam się przydarzyć w lepszym okresie. Nadchodzą ogromne wydatki związane z unijną dyrektywą budynkową EPBD.

Wprowadzenie dyrektywy EPBD oznacza bardzo wysokie obciążenia finansowe dla polskiego społeczeństwa, ponieważ koszty modernizacji budynków i wymiany źródeł ciepła znacznie przekraczają realne możliwości gospodarstw domowych - przestrzega Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu Fundacji SET, wieloletni menedżer branży energetycznej i współautor raportu „Skutki wdrożenia Dyrektywy EPBD (dyrektywa budynkowa) do porządku prawnego w Polsce”.
Dyrektywa budynkowa: rachunek na 2,5 bln zł
Eksperci z Fundacji SCT twierdzą, że żarty się skończyły. Bo też z ich wyliczeń wynika, że pełne dostosowanie polskich budynków do nowych standardów unijnej dyrektywy będzie kosztować nasz kraj aż 2,5 bln zł - w ciagu najbliższych 25 lat. Tak przedstawiać mają się łączne koszty termomodernizacji naszych domów, wymiany źródeł ciepła, przebudowy sieci ciepłowniczych, a także obligatoryjnej instalacji fotowoltaiki. Czasu zaś jest już coraz mniej.
Nakładane wymagania są niemożliwe do spełnienia w tak szybkim tempie, co grozi wzrostem kosztów życia, presją inflacyjną i pogłębieniem ubóstwa energetycznego. Ujednolicone wymogi ignorują specyfikę polskiego zasobu mieszkaniowego - uważa Dąbrowski.
Przypomnijmy, że Polska ma czas na pełną implementację dyrektywy budynkowej EPBD do 29 maja 2026 r. Z kolei w grudniu przyszłego roku musimy przyjąć ostateczną wersję Krajowego Planu Renowacji Budynków oraz rozpocząć realizację obliga w zakresie instalowania paneli fotowoltaicznych, wymiany indywidualnych źródeł ciepła oraz termomodernizacji. Tymczasem obecnie, jak przekonują eksperci z Fundacji SCT, wiele gmin wciąż nie wie, czy będzie korzystać z dobrodziejstwa przyłączenia do efektywnego systemu ciepłowniczego, co pozwoliłoby ograniczyć zakres prac związanych z dyrektywą budynkową.
Wyobraźmy sobie dom jednorodzinny w małej miejscowości, którego cena wynosi obecnie 300 tysięcy. A biorąc pod uwagę jego niską efektywność, modernizacja będzie kosztowała ponad 200 tysięcy. I tu nasuwa się pytanie – czy modernizować, czy wybudować nowy budynek? - pyta retorycznie Adam Tywoniuk, członek zarządu Fundacji SET, jeden ze współautorów raportu i ekspert ds. regulacji.
Przez drożyznę zbudujemy własną strategię budynkową?
Dyrektywa budynkowa EPBD zakłada, że od 1 stycznia 2028 r. bezemisyjne mają być nowe budynki będące własnością instytucji publicznych, zaś od 1 stycznia 2030 r. bezemisyjne mają stać się wszystkie pozostałe nowe budynki. A to musi swoje kosztować. Zgodnie z wyliczeniami Fundacji SET tylko termomodernizacja budynków ma pochłonąć ok. 2 bln zł, do tego ma dojść modernizacja sektora ciepłowniczego za 466 mld zł i wymiana indywidualnych źródeł ciepła, która ma kosztować od 16 do 40 mld zł. Tak astronomiczne wydatki mają, zdaniem autorów raportu, grozić poważnymi perturbacjami społecznymi i gospodarczymi.
Najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby uniknięcie implementacji Dyrektywy EPBD w tym kształcie i budowa własnej, uwzględniającej polską specyfikę, strategii poprawy efektywności energetycznej - proponują eksperci z Fundacji SET.
Więcej o dyrektywie budynkowej przeczytasz w Bizblog:
Fundacja SET podkreśla, że zastosowanie jednakowych wymogów wobec państw o zupełnie różnych warunkach klimatycznych, technicznych i gospodarczych podważa racjonalność regulacji i prowadzi do efektów odwrotnych od zamierzonych: rosnących kosztów energii, wzrostu ryzyka ubóstwa energetycznego oraz presji inflacyjnej wynikającej z gwałtownego zwiększenia popytu na usługi i technologie, których podaż jest ograniczona.
Inwestycje w efektywność energetyczną – choć w wielu przypadkach pożądane – nie są automatycznie opłacalne. Wymuszanie modernizacji w oderwaniu od rachunku ekonomicznego, lokalnych warunków energetycznych czy możliwości technicznych prowadzi do sytuacji, w której mocno ideologiczne cele klimatyczne realizowane są kosztem stabilności systemu gospodarczo-społecznego - czytamy w raporcie.






































