REKLAMA

Ceny prądu stop, czyli państwo tym razem nie zdało egzaminu. Problem mają przedsiębiorcy na wakacjach

Chaos informacyjny, sprzeczne doniesienia, uciążliwe procedury, a przede wszystkim postawienie setek tysięcy Polaków pod ścianą w ostatniej chwili. Sposób załatwienia obiecywanego od grudnia zamrożenia cen prądu dla przedsiębiorców to porażka państwa i państwowych spółek na całej linii.

Oświadczenia w sprawie cen prądu, czyli państwo tym razem nie zdało egzaminu. Problem mają przedsiębiorcy na wakacjach
REKLAMA

Fot. JB/Bizblog.pl

REKLAMA

"Słyszałeś? Podobno do soboty trzeba złożyć jakieś oświadczenie, żeby nie podnieśli rachunków za prąd". Tego rodzaju wiadomości zaczęły z prędkością błyskawicy rozchodzić się w czwartek i piątek pomiędzy Polakami prowadzącymi działalność gospodarczą.

Brazylijska telenowela pt. "Nie będzie wzrostu cen prądu" trwa od końca zeszłego roku i miała prawo znudzić nawet najwytrwalszych obserwatorów. Dość powiedzieć, że rozporządzenie ministra energii, bez którego ustawa jest martwa, zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw dopiero 23 lipca.

Nic dziwnego, że o zbliżającym się terminie składania wymaganych ustawą oświadczeń zapomnieli niemal wszyscy.

25 lipca rano o sprawie przypomniało sobie Biuro Rzecznika MŚP i opublikowało w tej sprawie komunikat, ostrzegając, że termin składania oświadczeń upływa już w sobotę. Jak na tak pilną sprawę komunikat był zadziwiająco suchy i urzędowy — składał się głównie z cytatów z przepisów i definicji ustawowych.

Przekaz rzecznika MŚP przebił się jednak dopiero po południu, gdy depeszę w tej sprawie nadała Polska Agencja Prasowa, a opublikowały je główne media internetowe.

Stempel nie decyduje, więc ruszaj do biura

Jakby sytuacja już nie była wystarczająco nerwowa, oliwy do ognia dolały spółki energetyczne, komunikując, że oświadczenia muszą zostać do soboty fizycznie do nich dostarczone, a data stempla pocztowego nie będzie honorowana.

To oznaczało, że na przykład przebywający na wakacjach przedsiębiorcy muszą czym prędzej drukować i wypełniać oświadczenie, a następnie wsiadać w samochód i pędzić do biura spółki energetycznej.

W biurach spółek energetycznych zrobił się ruch, bo kto był w stanie, rzucał obowiązki, by dostarczyć w terminie wymagane przepisami oświadczenie, które jest warunkiem koniecznym do zamrożenia cen prądu.

Zwrot akcji

Nagle w piątek około czwartej po południu (!) Biuro Rzecznika MŚP opublikowało pilny komunikat, w którym poinformowało, że termin na składanie oświadczeń został wydłużony do poniedziałku do północy. Co najważniejsze, napisano, że oświadczenie można wysłać pocztą do 29 lipca, a data stempla pocztowego jednak decyduje.

Czyli kryzys jednak zażegnany? Nie do końca. O ile większość polskich przedsiębiorców (o ile informacja do nich zdążyła dotrzeć) w poniedziałek będzie w stanie wysłać list polecony w sobotę lub w poniedziałek, to co mają zrobić przedsiębiorcy, którzy właśnie przebywają na wakacjach za granicą, gdzieś z dala od cywilizacji?

Właściwie dlaczego złożenie tego oświadczenia jest aż tak ważne? Podkreślmy, że wcale nie chodzi o to, że po jego złożeniu nabieramy prawa do zachowania ceny prądu z czerwca 2018 roku. To prawo, jako członkowie gospodarstw domowych czy drobni przedsiębiorcy mamy zagwarantowane w ustawie.

Chodzi tylko o ułatwienie życia spółkom energetycznym, które mogą nie wiedzieć, czy ich klient jest uprawniony do zamrożenia ceny prądu, czy nie. W tym kontekście niezrozumiałe jest to, że niedostarczenie oświadczenia w terminie obarczone jest tak surową sankcją, jak bezpowrotna utrata prawa do skorzystania z zamrożenia cen prądu.

Chaos widzę

REKLAMA

Chaos z cenami prądu trwa co najmniej od jesieni zeszłego roku. Najpierw były zapowiedzi spółek gwałtownych, nawet 30-procentowych podwyżek cen prądu, potem przez kilka tygodni rząd popadł w odrętwienie i nagle obudził się w samej końcówce roku, przepychając na wariata przez parlament napisaną na kolanie ustawę.

Bardzo szybko okazało się, że — wbrew solennym zapewnieniom ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego — ustawa jest niezgodna z prawem unijnym i trzeba było ją wielokrotnie poprawiać i nowelizować. W końcu ustawa zaczęła obowiązywać, ale była martwa, bo brakowało koniecznego rozporządzenia, wprowadzającego konkretne sposoby naliczania dopłat i rekompensowania podwyżek.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA