REKLAMA

Biedronka korzysta na chciwości restauratorów. Polacy pokazali im środkowy palec

W kurortach zrobiło się tak drogo, że turyści coraz częściej szukają metod, by oszczędzić trochę grosza. A w jaki sposób ograniczyć wydatki, nie psując sobie jednocześnie radości z urlopu? Proste - przygotować jedzenie samemu, zamiast iść do nadmorskiej smażalni. Biedronce, która zwiozła w te wakacje nad Bałtyk dodatkowych pracowników wypada tylko zacierać ręce z takiego obrotu sprawy. Zyski sklepów szybują w górę.

biedronka home
REKLAMA

Największa sieć handlowa w Polsce już w maju zaczęła przygotowania do operacji „wakacje 2023”. Sieć zrezygnowała z wymogu przysyłania CV, niektórym kandydatom zagwarantowała nocleg i wyżywienie w pakiecie i ruszyła na łowy. W wysokim sezonie w nadmorskich Biedronkach pracuje kilkaset osób więcej niż zazwyczaj.

REKLAMA

Biorąc pod uwagę ruch, wydaje się, że i tak mają co robić. Tym bardziej, że sklepy w najbardziej obleganych kurortach jak Ustka, Mielno czy Łeba pracują w wakacje niemalże całą dobę. W dodatku sieć postawiła nad morzem namioty (w których jedzenia jednak nie sprzedaje), a w jednym z miasteczek uruchomiła linią autobusową, która zawozi urlopowiczów wprost pod sam sklep. Efekt? W wielu placówkach Biedronki drzwi się nie zamykają. W Łebie liczba klientów od początku sezonu urlopowego skoczyła o 60 proc., w Mielnie o 62 proc., a w Darłowie aż o 80 proc.

Wyraźnie większy ruch w Biedronkach jest także w górach

W Zakopanem i Szklarskiej Porębie liczba klientów zwiekszyła się o ponad jedną piątą. Skąd tak duże dysproporcje między polskim morzem a Tatrami, Górami Izerskimi i Karkonoszami? Górale, przynajmniej ci z zimowej stolicy Polski, uważają, że pod Giewont udają się głównie turyści z wypchanymi portfelami. Do drożyzny zdążyli się już przyzwyczaić, nie szokują ich ceny oscypków ani placków po zbójnicku. Po prostu zaciskają zęby i płacą.

Inne obserwacje mają za to właściciele nadmorskich biznesów. W rozmowie z serwisem kamienskie.info jeden z właścicieli restauracji w Krynicy Morskiej tłumaczył, że Polacy zmienili swoje przyzwyczajenia. Turyści rezerwują pokoje w pensjonatach bez wyżywienia, zakupy robią za to w marketach i gotują sobie na własny użytek.

Zwróćmy uwagę, że nie ma szans, by czteroosobowa rodzina mogła pozwolić sobie na budżetowy wypoczynek w fajnym obiekcie, z wyżywieniem lub posiłkami w restauracjach - dorzuca restaurator.

O ile podrożało jedzenie w knajpach?

Jeszcze do niedawna szacowało się, że obiad dla całej rodziny w restauracji można zamknąć w rachunku wysokosci 150-180 zł. Dzisiaj branżowi przedstawiciele przyznają, że bez 300 zł nie ma sensu podchodzić do stolika.

To zresztą i tak tylko średnie, bo źle wybierając lokal można doznać cenowego szoku. 100 zł za kawałek ryby, trochę frytek i mały napój? Tego typu oferty żadnego internauty już raczej nie zdziwią. Sieć zalały zdjęcia paragonów, których wysyp sugeruje, że drożyzna nie ogranicza się wyłącznie do kilku wybranych restauracji na polskim wybrzeżu. Przedsiębiorcy bronią się, tłumacząc, że na życie muszą zarobić przez 2-3 miesiące w roku.

Do życzenia pozostawiają jednak nie tylko koszty stołowania się na mieście, ale także jakość dań przygotowywanych w popularnych kurortach. Szczególnie w restauracjach, które otwierają się wyłącznie na wakacje. Jeszcze większy strach wiąże się z korzystaniem z lodziarni. Gdy zachodniopomorski sanepid skontrolował 215 próbek z popularnych nadmorskich miejscowości okazało się, że w ponad 40 proc. z nich znaleziono drobnoustroje, które mogą wywołać dolegliwości żołądkowe.

Restauratorzy skarżą się, że polscy turyści wrócili mentalnością do lat 90. i konserwy turystyczne przedkładają nad dwudaniowy posiłek w knajpie. Szczerze? Można było to przewidzieć. Już na początku roku w badaniu firmy doradczej Bain & Company sześciu na dziesięciu naszych rodaków mówiło, że zaciskanie pasa zacznie od rezygnacji z jedzenia na mieście.

REKLAMA

Gastronomia to jedna z najbardziej wrażliwych na kryzys branż w gospodarce. Lokale muszą przygotować się na chude lata. A Biedronka? Jak widać w myślach może już liczyć przyszłe zyski. Oszczędzanie na jedzeniu nie zakończy się przecież wraz z powrotem z wakacji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA