REKLAMA

ZUS wkrótce dopadnie tysiące Polaków. Pensje zjadą im o 20 proc.

Rząd potwierdził, że podczas przeglądu KPO nie pozbył się kamienia dotyczącego pełnego oskładkowania zleceń i w dodatku z rewolucją zwlekać nie ma zamiaru. 1 stycznia 2025 r. to termin ostatecznego wyroku na zlecenia.

ZUS dopadnie tysiące Polaków. Pensje zjadą im o 20 proc.
REKLAMA

Od lat o tym mówimy i ciągle rząd boi się zrobić ten krok. Niby pełne ozusowanie zleceń wpisaliśmy do Krajowego Planu Odbudowy, ale i to wcale nie przesądzało sprawy, bo poprzedni rząd i tak nie realizował kamieni milowych z KPO, a obecny rząd robił swój przegląd kamieni w KPO i części zobowiązań po prostu się pozbywa, wykreślając je z planu. I spekulowano od jakiegoś czasu, że tak też stać się może z oskładkowaniem zleceń. Ale nie! Klamka zapada i Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej potwierdziło właśnie, że reformy umów zleceń nie wyrzuci, choć podczas rewizji KPO wyleciało 40 reform i 15 kamieni milowych. 

REKLAMA

W dodatku resort nie ma zamiaru z reformą umów zleceń zwlekać, bo ta rewolucja ma rozpocząć się 1 stycznia 2025 r., a więc za osiem miesięcy z małym hakiem.

Pełne składki od umów zleceń. Jak to będzie wyglądać?

Pierwszy krok już zrobiliśmy w 2016 r., bo przedtem było tak, że zlecenia w praktyce nie były oskładkowane wcale. Formalnie były, ale Polacy masowo robili ZUS w balona, bo jeżeli ktoś miał dwie umowy cywilnoprawne, to oskładkowana była jedna, oczywiście ta niższa. A jak nie miał dwóch? To robił z jednej dwie — jedną na 100 zł i drugą na właściwą kwotę. I składki płacił oczywiście od tych 100 zł.

No to w 2016 r. rząd oskładkował zlecenia przynajmniej do wysokości płacy minimalnej. Wiecie, jaki był efekt? Niedawno Jakub Sawulski w wywiadzie dla Bizbloga wyliczał, że w 2015 r. takich sytuacji, że ktoś miał co najmniej dwie umowy zlecenia, było 140 tys., a w 2016 r., kiedy wprowadzono te regulacje, nagle liczba ta spadła do 70 tys. A to oznacza, że ewidentnie połowa tych umów była zwykłym oszustwem.

Dziś furtka do oszustwa się przymknęła, ale nadal działa to tak, że jak masz umowę zlecenie na 10 tys. zł, to nadal opłaca się sztucznie rozbić ją na dwie — jedną na wysokość płacy minimalnej 4242 zł brutto i tylko ona będzie oskładkowana, a drugą na resztę kwoty, która będzie wolna od składek ZUS.

Od 2016 r. rząd kilka razy zabierał się, żeby domknąć tę reformę i oskładkować umowy zlecenia w pełni, a nie tylko do wysokości minimalnego wynagrodzenia. I wygląda na to, że to się w końcu uda.

Więcej o prawach w pracy przeczytasz na Bizblog.pl:

20 proc. pensji w plecy, ale na biednego nie trafili

REKLAMA

Skutek finansowy dla pracowników będzie taki, że dostaną do kieszeni z grubsza o 20 proc. mniejsze wynagrodzenie. Ale to nie jest tak, że coś zostanie im zabrane, w zamian dostaną w przyszłości na przykład wyższe emerytury. Ale to nie jedyny argument za zmianą. Drugi jest taki, że na biednego nie trafi.

Po pierwsze, umowy zlecenia z uczniami szkół średnich i studentami do 26. roku życia będą wyłączone z pełnego oskładkowania. A reszta to w ogromnej mierze ci, którzy łączą zlecenie np. z etatem. Na etacie zarabiają grosze i od tego płacą składki, na zleceniu kokosy i nie płacą ani złotówki. I dane pokazują, że to zwykle specjaliści po 40. roku życia, którzy statystycznie są 1,5 raza bogatsi niż przeciętny Polak.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA