Trump nie wytrzymał i kapituluje. USA radykalnie tną cła na towary z Chin
Cła miały według Donalda Trumpa przynieść Stanom Zjednoczonym tak wielki strumień pieniędzy z zagranicy, że w przyszłości możliwa byłaby rezygnacja z podatku dochodowego. Ta wizja ekonomicznego analfabety, jakim jest obecny prezydent USA, została jednak brutalnie zweryfikowana przez rzeczywistość. Wojna celna zaczęła przynosić amerykańskiemu biznesowi tak duże szkody, że Trump właśnie zdecydował się obniżyć cła na towary z Chin o... 115 procent.

Stany Zjednoczone i Chiny w poniedziałek ogłosiły zawarcie porozumienia o czasowym obniżeniu ceł. Umowa została ogłoszona po rozmowach handlowych obu krajów w Genewie. Dwie największe gospodarki świata radykalnie obniżają obowiązujące dotąd wzajemne cła na towary importowane – obniżki wejdą w życie już 14 maja i będą obowiązywać co najmniej przez 90 dni.
Trump nałożył cło, teraz je obniża
USA obniżą cła na chińskie towary ze 145 proc. do 30 proc., a Chiny – ze 125 proc. do 10 proc. na produkty pochodzące z USA. Oznacza to redukcję aż o 115 punktów procentowych po obu stronach, co w praktyce oznacza wznowienie wymiany handlowej między tymi krajami. Choć porozumienie ma charakter tymczasowy, przedstawiciele obu państw zapowiadają kolejne rundy negocjacji, które mają na celu wypracowanie trwałego rozwiązania.
Porozumienie nie oznacza jednak całkowitego zakończenia sporów. Stany Zjednoczone utrzymują część ceł w związku z presją na Pekin, by skuteczniej walczył z nielegalnym handlem fentanylem, który w ostatnich latach stał się źródłem gigantycznego kryzysu społeczno-zdrowotnego w USA. W ramach mechanizmu dalszych rozmów strony będą reprezentowane przez sekretarza skarbu Scotta Bessenta oraz chińskiego wicepremiera He Lifenga.
Więcej o polityce gospodarczej Trumpa przeczytacie w tych tekstach:
Dotychczasowe cła na poziomie 145 i 125 proc. działały w praktyce jak handlowe embargo. Uderzyło to w gospodarki obu krajów, zgodnie z zasadą, że nie ma zwycięzców w wojnach handlowych. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent przyznał, że sytuacja była „niezrównoważona”, co w ustach przedstawiciela administracji USA jest wyraźnym sygnałem zmiany tonu. Cła uderzały w konsumentów i przedsiębiorców, windując ceny i ograniczając konkurencyjność amerykańskich firm.
Reakcje rynków finansowych na ogłoszenie porozumienia są entuzjastyczne. Rosną kursy dolara i juana wobec euro, funta i jena. Indeks Hang Seng w Hongkongu poszedł w górę o 3,4 proc., brytyjski FTSE 100 o 0,7 proc., a ceny ropy Brent wzrosły o 2,8 proc. To pokazuje, jak bardzo światowa gospodarka czekała na choćby chwilowe złagodzenie napięć między USA a Chinami.
Nie ma rzeki miliardów dolarów
Choć Chiny określiły porozumienie jako „ważny krok” i gest dobrej woli, nie omieszkały przypomnieć, że to USA doprowadziły do eskalacji konfliktu. Analitycy przyznają, że obniżka ceł jest większa, niż się spodziewano, choć 30 proc. nadal pozostaje stawką wysoką. Niemniej, to właśnie skala tej redukcji budzi nadzieję na kolejne kroki w kierunku normalizacji relacji handlowych.
Działania Donalda Trumpa, które zapoczątkowały obecną politykę celną, miały według niego przynieść Stanom Zjednoczonym miliardy dolarów i pełną niezależność gospodarczą. Tymczasem firmy w USA zamiast inwestować w innowacje, zaczęły koncentrować się na obchodzeniu przepisów – zmieniając skład towarów czy korzystając z magazynów tranzytowych. Europa wciąż szykuje własną odpowiedź na amerykańską politykę handlową, ale w obecnej sytuacji można się spodziewać, że Trump wycofa się z wywołanej wolny handlowej także na tym odcinku.