Myślicie, że co miesiąc dostajecie po 500 zł na dziecko? Dziś program 500+ to w rzeczywistości 389+
Polacy, którzy planując posiadanie dzieci, uwzględniali w swoich szacunkach ekonomicznych 500+, mogą być dzisiaj wściekli. Wzrost cen tak się rozpędził, że z każdej wypłaty z programu 500+ wyparowało 111 zł. Gdybyśmy cofnęli się w czasie do 2016 r., okazałoby się, że po zrobieniu zakupów dla całej rodziny w sklepie zostałyby nam z tego skromne kieszonkowe.
Gdy sześć lat temu startował program Rodzina 500+, realna wartość tego świadczenia była dużo wyższa niż dziś, a do tego ceny spadały, zamiast rosnąć. Tak, nie przesłyszeliście się – w 2016 r. zanotowaliśmy 0,6 proc. deflację.
PiS obiecywał wtedy, że program ma charakter prodemograficzny. Później partia rządząca zmieniła zdanie i zaczęła akcentować, że miliardy pompowane bezpośrednio do kieszeni polskich rodzin zmniejszają poziom ubóstwa.
Mniejsza o to. Polacy mieli prawo pomyśleć, że w jednym i drugim wypadku waloryzacja świadczenia jest tylko kwestią czasu. Bo przecież jak 500+ miałoby zachęcać Polki do rodzenia, jeżeli z roku na rok miałoby być warte coraz mniej?
Na takich prognozach w polityce można się ostro przejechać, co zresztą teraz doskonale widzimy. Rząd o waloryzacji zapomniał. Rozszerzył za to świadczenie o pierwsze dziecko, dorzucił 300 zł na wyprawki szkolne.
Potem uznał, że pieniądze z budżetu będą potrzebne innym - seniorom i poszkodowanym przez pandemię przedsiębiorcom.
Przypomnijmy:
- Wprowadzono 13. i 14. emeryturę
- Sfinansowano emerytury Mama 4+
- Zalano rynek bonami turystycznymi
Na koniec 2021 r. Business Insider podliczył, że wszystkie te świadczenia kosztowały przez te lata państwo około 240 mld zł – mniej więcej połowę rocznego budżetu. Samo 500+ wiązało się z wydatkiem 180 mld zł, więc 60 mld zł zostało na pozostałe świadczenia.
Biorąc pod uwagę, że w ubiegłych latach średni koszt waloryzacji 500+ wahałby się w granicach kilku miliardów złotych rocznie, wnioski nasuwają się same: rząd po prostu olał beneficjentów swojego sztandarowego programu.
Efekt? 500+ się zdewaluowało. Ekonomista Rafał Mundry policzył, że realnie świadczenie jest dzisiaj warte 389,45 zł. Od momentu wprowadzenia programu w 2016 r. spadek wynosi więc ponad 110 zł, z czego 47 zł to skutek wyłącznie wysokiej inflacji z ostatnich 12 miesięcy!
A teraz wyobraźmy sobie, że tymi 389 zł przenosimy się sześć lat wstecz. Sklep internetowy Frisco.pl chwalił się wtedy, że średnia wartość koszyka zakupowego to 250 zł. Dodajmy do tego 83 zł, które miesięcznie wydawaliśmy wtedy na ciuchy (dane Euromonitora) i cyk - po pieniądzach nie ma już śladu.
Czy Polacy by się wkurzyli? Bankowo. Dzisiaj po kilku latach przyzwyczajania się do drożyzny protestów jednak nie słychać.
Ale może i to dobrze, bo w obecnych warunkach odkładanie pieniędzy na przyszłość swojego dziecka mija się z celem. Jeżeli założyć, że przyszłoroczna podwyżka płacy minimalnej odzwierciedla inflację w 2023 r., to wzrost cen sięgnąłby 16 proc. Czyli z funduszu np. na studia uciekłaby jedna z każdych ośmiu złotówek zgromadzonych na ten cel.
Wysoką inflację nie bez przyczyny porównuje się przy tym do pożaru. Nie da się jej zgasić jednym wiadrem wody albo gaśnicą samochodową. Ogień będzie ustępował powoli, w tym wypadku całymi latami.