Zaczęło się jak w bajce o globalnym sukcesie. Pierwszy sklep Sheina w Europie – w samym sercu Paryża, w kultowym domu towarowym BHV. Flesze, tłumy, młodzi ludzie w kolejce po t-shirty za pięć euro. A po dziewięćdziesięciu minutach – francuski rząd mówi: stop.

Na polecenie premiera wszczynamy procedurę zawieszenia platformy – ogłosiło francuskie Ministerstwo Finansów w oficjalnym komunikacie.
Powód? Na stronie Sheina odkryto lalki przypominające dzieci oraz zakazane w kraju kastety. W tym momencie entuzjazm wyparował. Zostały niesmak i żenujący spektakl polityczny.
Moralność na pokaz
Nie da się bronić sprzedaży pedofilskich zabawek. Ale trudno też nie zauważyć, że cała ta historia pachnie wybiórczym oburzeniem. Francja mówi: „wystarczy!”, ale nie dodaje: „to my stworzyliśmy rynek, który takie rzeczy premiuje”.
Shein nie pojawił się znikąd. To dziecko naszych przyzwyczajeń: szybkich zakupów, niskich cen i błogiego braku refleksji. Gdy minister handlu i małego biznesu Serge Papin mówił w parlamencie:
Dość pedopornograficznych lalek i broni w internecie!
Tysiące Francuzów miały w tym samym czasie otwarte karty z wyprzedażą ogłoszoną przez Shein.
Wystarczy! – powiedziała Francja.
I w tym momencie milion Francuzów kliknęło „dodaj do koszyka”.
Fast fashion, fast moralność
Shein nie jest firmą modową. To lustro. Pokazuje, jak bardzo chcemy wyglądać etycznie, nie rezygnując z przyjemności. Koszulki za 3 euro, sukienki za 19 euro, darmowa dostawa i uśmiech influencerki na TikToku. To nie handel – to mikrodozowanie dopaminy.
Platforma zdominowała rynek w tempie, które nie pozostawia czasu na refleksję o konsekwencjach środowiskowych i społecznych – zauważają autorzy raportu francuskiej misji parlamentarnej.
W wolnym tłumaczeniu: Shein robi to, co my wszyscy – tylko szybciej.
Wygodne sumienie na eksport
Ministerstwo Finansów zapowiada, że zawieszenie potrwa „dopóki firma nie udowodni zgodności z prawem”. Cóż, gdyby w ten sam sposób oceniać konsumentów, większość z nas też musiałaby się zawiesić – przynajmniej do momentu, aż przestaniemy kupować rzeczy, których naprawdę nie potrzebujemy.
Bo o ile rządowi łatwo jest zamknąć jedną aplikację, trudniej zamknąć w sobie to uczucie ulgi, gdy przesyłka z Azji dociera w trzy dni. To właśnie dlatego Shein jest wrogiem idealnym – nie dlatego że jest najgorszy, ale dlatego że tak dobrze nas przypomina.
Czytaj więcej w Bizblogu o Shein
Europa w roli świętego klienta
Francja lubi moralne kampanie. Zawiesiła Wish za niebezpieczne produkty, teraz uderza w Sheina. Ale ostatecznie to nie są wojny o bezpieczeństwo – to wojny o dobre samopoczucie.
Mam nadzieję, że wreszcie uda się zatrzymać sprzedaż nielegalnych produktów na tych platformach – mówi Frédéric Merlin, szef sieci SGM, do której należy BHV.
Brzmi ładnie, ale to jego firma zaprosiła Shein do współpracy, by przyciągnąć młodych klientów.
Bo Shein to nie problem Chin. To problem Zachodu, który uwierzył, że można konsumować bez konsekwencji – byle tylko nie patrzeć, kto i w jakich warunkach szyje te ubrania.
Wielkie oburzenie, mała zmiana
Francuskie oburzenie jest więc formą zbiorowej terapii. Rząd, parlamentarzyści, protestujący – wszyscy chcą uwierzyć, że tym razem coś się zmieni. Że zawieszenie platformy sprawi, iż fast fashion przestanie być fast. Nie przestanie. Shein to nie firma, którą można po prostu „wyłączyć”. To globalny nawyk. I dopóki będziemy mówić o moralności, klikając jednocześnie „kup teraz”, żadne zawieszenie niczego nie zawiesi.
Fot. Vernerie Yann / Shutterstock







































