Nikt nie przeżył chyba od początku tego roku większej huśtawki nastrojów niż osoby związane z Ursusem. Gdy producent wygrał na początku tego roku przetarg na dostarczenie 1000 elektrycznych autobusów wydawało się, że złapał pana Boga za nogi i, mimo ogromnych problemów finansowych, ten rok będzie należał do niego. W ciągu niespełna kwartału zmienia się wszystko.
Aż trudno w to uwierzyć. Dla pewności sprawdziłem. 20 lutego 2019 – NCBR informuje, że Ursus startujący wraz ze swoją spółką-córką Ursus Bus wygrał przetarg na zaprojektowanie i dostarczenie przeszło tysiąca elektrycznych autobusów na ulice polskich miast. Wartość projektu przekracza 3 mld zł brutto.
Te gigantyczne zamówienie miało stanowić dla producenta deskę ratunku. Dla nikogo nie było przecież tajemnicą, że spółka tonie w długach. Spadający popyt na ciągniki i duże inwestycje w Ursus Bus mocno odbiła się na stanie finansów firmy z Lublina. Gdy w drugiej połowie 2018 r. okazało się, że w 6 miesięcy Ursus stracił 16 mln zł, ruszyła restrukturyzacja.
Od tego momentu i chwilowej euforii, którą można było zauważyć na giełdzie, jest już tylko gorzej.
Zaczęło się od problemów z dostarczeniem autobusów do Katowic, potem nikt nie stawił się na podpisanie wygranego przetargu w jednej z gmin. Pojawiły się nawet pogłoski, czy NCBR nie odbierze Ursusowi zamówienia na 1000 autobusów.
Na razie wiemy jedno. Centrum przyjrzało się dokładnie kondycji finansowej Lublinian i zdecydowało, że nie podpisze umowy na dofinansowanie elektrycznego auta dostawczego o DMC 3,5 tony.
A chodziło o niemało pieniądze, bo o niemal 8 mln zł.
Dlaczego tak się stało? Przedstawiciele firmy gorąco przecież zaprotestowali. Podkreślali, że NCBR wiedział o trudnej sytuacji spółki. Wszystkie tłumaczenia na nic. Prawo zamówień publicznych daje możliwość wykluczenia spółki borykającej się z problemami finansowymi.
Decyzja NCBR mocno podziałała na wyobraźnie inwestorów. Wczesnym popołudniem kurs Ursusa było 4 proc. niższy niż na otwarciu i wynosił 1,1 zł.
To oznacza, że cały entuzjazm wyparował. Tuż po ogłoszeniu zwycięstwa w przetargu na dostarczenie autobusów akcje zostały przez inwestorów wywindowane na poziom 2,4 zł. Dzisiaj są już tylko o kilka groszy droższe, niż w przeddzień podania tych wyników.
Wiemy już, że Ursus stracił w 2018 r. łącznie 150 mln zł. Jego perła w koronie, czyli innowacyjny producent elektryków Ursus Bus nie został sprzedany. I choć wspomniana spółka zaczynała świetnie radzić sobie nie tylko w Europie, ale i na świecie, to dzisiaj może mieć problemy z wpłatą wadium na kolejne przetargi. Co tu dużo mówić – sytuacja obu tych spółek jest dzisiaj opłakana.