Polski burger konopny chce podbić świat. Zdetronizuje Beyond Meat, króla mięsnych zamienników?
Jeszcze pod koniec marca br. roślinny zamiennik mięsa na bazie białka konopnego, czyli Hempeat od Green Lanes Foods, był obecny w ok. 80 restauracjach. Teraz jest już ich więcej niż 150, a w każdym miesiącu przybywa po kilkanaście nowych. W tym roku to mięso konopne powinno być dostępne także w polskich sklepach. Jacek Kramarz, szef i współzałożyciel Green Lanes Foods, uważa, że ich produkt jest lepszy od słynnego Beyond Meat i ma szansę go zdetronizować. Spróbowałem tego konopnego zamiennika mięsa i moim zdaniem coś jest na rzeczy.
Kilka miesięcy temu Green Lanes Foods z grupy Green Lanes był tylko mało znanym startupem. Po wypracowaniu własnej technologii pozwalającej na produkcję izolatu, który zawiera nawet 90 proc. białka z nasion konopi włóknistych, jest już gotowy produkt: roślinny zamiennik mięsa. W postaci tradycyjnego burgera lub czegoś na wzór mięsa szarpanego. Najpierw zainteresował się nim rynek gastronomiczny, czyli restauracje i firmy cateringowe. A kiedy polski burger konopny będzie dostępny w sklepach i ile będzie kosztował? Na te i na inne pytania odpowiada Jacek Kramarz, szef i współzałożyciel Green Lanes Foods, którego spotkałem na konopnych targach Kanada Fest, organizowanych w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach.
Ziarno konopi to bogactwo białka
Michał Tabaka, Bizblog.pl: Konopie są już obecne w medycynie, czy w kosmetykach. Wy postanowiliście pójść w kierunku białka konopnego i roślinnych zamienników mięsa. Skąd taki pomysł?
Jacek Kramarz, szef i współzałożyciel Green Lanes Foods: Wywodzę się z branży finansowej, byłem jednym z pionierów branży konopnej w Polsce. W 2015 r. współtworzyłem pierwszą w Polsce prywatną spółkę, która uzyskała zgodę na uprawę konopi włóknistych. Tam zajmowaliśmy się ekstrakcją niepsychoaktywnych kannabinoidów z kwiatostanów konopi. Tę spółkę udało się bardzo sprawnie rozwinąć do dosyć dużego poziomu. Było zatrudnionych w niej ponad 80 osób. I potem ją sprzedaliśmy. Wiedząc o tym, że konopie mają bardzo szerokie zastosowanie i że ziarno konopi jest bardzo bogate w białko, zaczęliśmy szukać nowych zastosowań. A że białko konopi jest dobrej jakości, jest dobrze przyswajalne, to uznaliśmy, że spróbujemy na jego podstawie stworzyć roślinny zamiennik mięsa.
Zwłaszcza, że rynek roślinnych zamienników mięsa wydaje się rosnąć jak na drożdżach…
Tak, ten rynek rzeczywiście rozwija się dosyć dynamicznie, i w Polsce i za granicą. Jest kilka czynników dla wzrostu tego rynku. Jednym z najsilniejszych jest przekonanie w pokoleniu już trochę młodszym ode mnie, że trzeba dbać o środowisko, trzeba dbać o planetę, a przemysł mięsny jest jednym z największych emitentów gazów cieplarnianych. Wiele osób z tego powodu ogranicza spożycie mięsa w swojej diecie, m.in. ze względu na ekologię. Chodzi też o względy etyczne, nie zadawanie zwierzętom cierpienia, a także powody zdrowotne. Konsumpcja mięsa w dużej ilości, co już na tym etapie pokazuje wiele badań, po prostu jest niezdrowa. Sporo osób nie tyle, co przestaje całkowicie jeść mięso, co ogranicza jego spożycie. Tym samym potrzebują produktu, który mogliby zastosować w diecie, którą lubią, ale który nie zawiera mięsa. Nasz produkt, na bazie biała z konopi, jest odpowiedzią na tę potrzebę.
A jak bardzo jest skomplikowana droga z pola zasianego konopiami włóknistymi do burgera z kotletem z białka konopnego?
Koncentrujemy się na tym, żeby uzyskać produkt, który w smaku, ale też w teksturze, w odczuciu konsumenta jest jak najbardziej zbliżony do mięsa. Konsument, który świadomie wybiera taki zamiennik mięsa nie musi przy okazji zawierać kompromisów co do swoich preferencji smakowych, potrzeb jakościowych. Może dalej jeść co lubi, jednocześnie dbając o klimat i dobrostan zwierząt. I Hempeat jest takim produktem. Produkowany jest z białka konopi, z nasion. Kupujemy je wyłącznie od polskich producentów i rolników, czym też staramy się wspierać lokalny rynek. Samo białko wytwarzamy dzięki procesom, które sami opracowaliśmy i ta technologia stanowi własność spółki. Dzięki temu białko konopne uzyskuje teksturę zbliżoną do tekstury mięsnej. Najważniejszy jest smak, soczystość w odczuciu konsumenta, który ma przekonanie, że je produkt bardzo zbliżony do mięsa.
Czyli macie swoją technologię, kupujecie ziarna i robicie roślinne zamienniki mięsa na bazie białka konopnego. W którym miejscu jest w takim razie teraz spółka?
Obecnie nasze produkty sprzedajemy przede wszystkim do branży gastronomicznej. Przygotowaliśmy produkt, który odpowiada potrzebom restauratorów. Współpracujemy już teraz z ok. 150 restauracjami z całej Polski. Rośniemy bardzo szybko i zdobywamy po kilkanaście lokali w każdym miesiącu. Wszędzie gdzie pokazujemy nasz produkt, to najczęściej restauracje chcą go mieć u siebie. Wynika to m.in. z tego powodu, że dzisiaj restauracje raczej muszą mieć ofertę dla fleksitarian, wegetarian i wegan. Jak przychodzi do restauracji grupa dziesięciu osób, to raczej jest już pewne, że ok. dwie z nich nie będą jadły mięsa.
A jak nie chodzę po restauracjach, bo mnie na przykład na to nie stać, to kiedy mogę liczyć na to, że wasze roślinne zamienniki mięsa na bazie białka konopnego będę mógł kupić w sklepie?
Mamy już przygotowany produkt z przeznaczeniem dla sprzedaży detalicznej. Spodziewamy się, że pod koniec trzeciego kwartału tego roku powinniśmy być dostępni w ogólnopolskiej dystrybucji. Prowadzimy rozmowy handlowe z różnymi sieciami na terenie całego kraju. Są na wczesnym etapie, ale już teraz odbiór jest bardzo dobry.
Burger konopny kontra Beyond Meat
Chyba dalej wśród roślinnych zamienników mięsa prym wiedzie Beyond Meat, który też bez większego problemu kupimy w restauracji czy w sklepie. Będziecie chcieli być atrakcyjniejsi cenowo?
Tak, rzeczywiście, Beyond to pierwszy produkt, który zyskał światową sławę i jest niewątpliwie znanym brandem. My chcemy powtórzyć tę ścieżkę sukcesu, tylko zrobić to lepiej, korzystając jednak z bardziej ekologicznego surowca, jakim jest białko z konopi. Trzeba pamiętać, że większość producentów roślinnych zamienników mięsa używa przede wszystkim soi lub roślin strączkowych. Soja ma pewne obciążenia, także środowiskowe, przez które to nie do końca optymalna ekologicznie alternatywa od mięsa. Uważamy, że w tym rynku białko konopne odegra bardzo dużą rolę. Dlatego nasz produkt może śmiało konkurować z Beyond Meat. Na testach porównawczych testowych i jakościowych wypadamy lepiej. Nasz produkt jest przy okazji też tańszy.
Ile w sklepie w takim razie zapłacę za dwa burgery z białka konopnego?
W granicach od 13 do 15 zł. Konopie naprawdę mogą zabrać soi te 70 proc. i zostać nr 1 jeżeli chodzi o roślinne zamienniki mięsa.
Już jesteście w restauracjach w całej Polsce. Ale gdzie dokładnie tego burgera konopnego jest więcej, a gdzie mniej?
Niewątpliwie najwięcej lokali mamy w Warszawie. Mapa z lokalami z naszym produktem jest dostępna na naszym Instagramie. Jest też trochę restauracji w Gdańsku, Łodzi, Poznaniu. Jesteśmy we wszystkich miastach wojewódzkich.
Na Śląsku też was znajdę?
Jak najbardziej, na przykład w burgerowi Nieinaczej. Ale można nas też znaleźć w licznych dietach pudełkowych. To też bardzo dobrze rozwijający się rynek w Polsce. Byliśmy już obecni m.in. w diecie Nice to Fit You, czy 5 Posiłków Dziennie.
A jakie macie w takim razie plany na najbliższą przyszłość? Jak widzicie kolejny rok, dwa lata dla waszej spółki?
Jesteśmy ambitną spółką, co potwierdza nasze tempo rozwoju na tym etapie. Jesteśmy w stanie bardzo szybko pozyskiwać nowych klientów w Polsce. Koncentrujemy się na dalszym wzroście w segmencie HoReCa. W tym roku chcemy pojawić się na półkach w ogólnopolskich sieciach sklepów. W poprzedniej działalności udało mi się zbudować dosyć dużą dystrybucję międzynarodową dla produktów z konopi, które w ten sposób trafiały dno 17 krajów. I marka Hempeat jest tak formatowana, żeby mogła być marką co najmniej europejską. Nasze ambicją jest też być na rynkach zagranicznych. W pierwszej kolejności będziemy celować w rynek niemiecki i rynek skandynawski. Właśnie w Niemczech jest największy odsetek wegetarian w Europie. Ponad 20 proc. tamtejszego społeczeństwa już nie je mięsa.
Tylko czy wasze możliwości produkcyjne to wytrzymają. Dacie radę?
Technologia jest tak przygotowana, że możemy ją adoptować do różnych zakładów produkcyjnych. Kupujemy surowce, przygotowujemy je, natomiast samo wykonanie produktu może być zlecone w istniejącym już zakładzie spożywczym. To o tyle korzystna strategia, że nie wymaga od nas dużych nakładów kapitałowych, przy wzroście produkcji. Jeżeli ta rośnie nam skokowo, to albo dotychczasowy zakład więcej produkuje, albo przenosimy się do innego. Zdajemy sobie sprawę, że pojawienie się na rynku niemieckim, czy skandynawskim będzie od nas wymagać prowadzenia produkcji lokalnie. Bo też konsumenci na rynku spożywczym z natury rzeczy oczekują lokalnego produktu. Jesteśmy więc właścicielem technologii i marki, ale zasób produkcyjny może być outsourcingowany. Musimy tylko odpowiednio zaprogramować procedury kontroli jakości produktu. Ale w przemyśle spożywczym to częsta praktyka. Nawet wielkie międzynarodowe koncerny spożywcze korzystają z mocy wytwórczych polskich zakładów spożywczych.