Polacy drżą przed zimą. „To nie jest normalne w XXI wieku”
W spółdzielniach mieszkaniowych w całym kraju już mówi się o kolejnych podwyżkach opłat za ogrzewanie. Rząd próbuje łagodzić skutki rosnących cen, zamrażając ceny energii elektrycznej do końca 2025 r. i wprowadzając bon ciepłowniczy dla najuboższych. Ale pytanie pozostaje otwarte: czy Polakom grozi fala ubóstwa energetycznego?

Może to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę ludzie w bloku już zaczynają odkładać pieniądze na zimę, bo wiadomo, że rachunki będą wyższe. To teraz nasze główne zmartwienie, a nie to, czy kaloryfery będą równo grzać – przyznaje pani Anna, mieszkanka warszawskiej spółdzielni na Bielanach.
Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że nawet co trzecie gospodarstwo domowe w czasie kryzysu energetycznego 2021-2023 doświadczyło ubóstwa energetycznego. Najbardziej dotkliwe było tzw. ubóstwo opałowe, kiedy rachunki za energię pochłaniały znaczną część budżetu – problem ten dotyczył nawet 30 proc. rodzin.
Część gospodarstw ograniczała zużycie energii do minimum, inne zmagały się z przestarzałą infrastrukturą lub brakiem dostępu do niej.
Dane te jasno pokazują, że ubóstwo energetyczne nie jest marginesem, lecz realnym wyzwaniem społecznym – podkreśla Adrian Kisiel z firmy Uponor.
Polacy liczą każdą złotówkę
Badanie przeprowadzone przez Uponor pokazuje, że przy wyborze systemu ogrzewania aż 60 proc. Polaków kieruje się kosztami eksploatacji. Na drugim miejscu znalazły się koszty instalacji (44 proc.), a dopiero później aspekty ekologiczne (28 proc.) czy wygoda obsługi (30 proc.). To sygnał, że konsumenci kalkulują przede wszystkim bieżące wydatki, a inwestycję w efektywne technologie traktują bardziej jako koszt niż długoterminową oszczędność.
Co ciekawe, 27 proc. ankietowanych zadeklarowało, że nie zaakceptowałoby żadnego wzrostu opłat za wodę, nawet jeśli poprawiłoby to jakość infrastruktury. To dowód na to, że przestrzeń finansowa wielu rodzin znajduje się na granicy wytrzymałości.
Państwo interweniuje – zamrożone ceny i bon ciepłowniczy
Na rosnące koszty reaguje rząd. Komitet Stały Rady Ministrów przyjął projekt ustawy przewidujący zamrożenie cen energii elektrycznej na poziomie 500 zł/MWh do końca 2025 r. oraz bon ciepłowniczy dla ok. 400 tys. gospodarstw korzystających z ciepła systemowego.
Wsparcie ma być wypłacane na zasadzie „złotówka za złotówkę” – nawet po przekroczeniu kryterium dochodowego pomoc nie zostanie całkowicie odebrana.
Koszt programu w 2026 r. szacuje się na blisko 900 mln zł. Jednocześnie rząd przyjął ustawę o zapasach ropy i gazu, aby zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Rząd mówi o bonach i zamrożonych cenach, ale to nic nie daje. W naszej spółdzielni oszczędzają na wszystkim, co się da. To nie jest normalne, żeby w XXI wieku – kwituje pan Marek, mieszkający w bloku jednej ze spółdzielni w Gdyni,
Czy to wystarczy?
Zaproponowane działania mogą zmniejszyć ryzyko gwałtownego wzrostu rachunków, ale nie rozwiązują problemu wysokiej energochłonności polskich budynków i przestarzałych systemów grzewczych – zauważa Adrian Kisiel z Uponor.
Nadchodzący sezon grzewczy może być jednym z najtrudniejszych w ostatnich latach. Zamrożenie cen i bon ciepłowniczy zapewnią chwilową ulgę, ale nie zastąpią modernizacji. Polacy nadal kierują się przede wszystkim ceną, a nie długoterminową efektywnością – i to właśnie może być największym wyzwaniem w walce z ubóstwem energetycznym.