Czwarta edycja programu Mój Prąd. Energia z fotowoltaiki ma teraz trafić do magazynów, a nie do sieci
Za chwilę (15 kwietnia) rusza kolejna odsłona programu Mój Prąd. Wysokość dotacji ma być uzależniona od rozmachu inwestycji. Mniej dostaniemy, jeżeli ograniczymy się wyłącznie do instalacji fotowoltaicznych, a więcej jeśli do nich dodamy magazyn energii, system zarządzania energią tudzież ładowarkę do samochodu elektrycznego. Okres kwalifikowania kosztów liczony ma być od 1 lutego 2020 r.
Ostatnie dwa lata 2020 i 2021 był najlepszym czasem dla polskiej fotowoltaiki. Dwa lata temu moc zainstalowana, zgodnie z danymi Polskich Sieci Elektroenergetycznych, wzrosła aż o 200 proc. Porównując zaś pod tym względem styczeń 2022 r. do stycznia 2021 r. - mamy do czynienia ze wzrostem na poziomie 97,5 proc.
Co ciekawe: fotowoltaika w Polsce ma przede wszystkim prosumenckim charakter. W ubiegłym roku to właśnie mikroinstalacje stanowiły ponad 70 proc. mocy zainstalowanej w fotowoltaice. Głównym powodem tego jest zainteresowanie Polaków programami wsparcia, czego najlepszym przykładem jest program Mój Prąd, którego czwarta już edycja za chwilę startuje. W jej ramach o dofinansowanie mogą starać się wyłącznie osoby fizyczne, których instalacja podłączona jest do nowego systemu rozliczeń net-billing.
Niecelowe jest, aby ktoś, kto rozlicza się w systemie opustów, kupował domowy magazyn energii. Będzie to de facto wydatek nieracjonalny, nieefektywny ekonomicznie – tłumaczy wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska.
Program Mój Prąd - najważniejsze zasady
Na starcie budżet czwartej edycji programu Mój Prąd to 350 mln zł. Ale rząd zapowiada także weryfikację oczekiwań rynku i jak będzie taka potrzeba - pieniędzy jeszcze trochę dorzuci. W dofinansowanie zakupu nowych komponentów będą mogli się też starać beneficjenci poprzednich edycji programu. Ustalono również, że okres kwalifikowalności kosztów będzie liczony od 1 lutego 2020 r.
Podobnie też jak w poprzednich edycjach, będzie można łączyć to dofinansowanie z ulgą termomodernizacyjną. Jeżeli przedstawione do rozliczenia koszty będą pomniejszone o kwotę przyznanej dotacji z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który będzie prowadził nabór wniosków.
W ramach czwartej edycji programu Mój Prąd dotacja będzie przyznawana jednorazowo na inwestycję. Środki zaś będą wypłacone po zakończeniu zgłoszonej inwestycji i są zwolnione z podatku PIT. Wysokość transzy będzie zależeć od zakresu podjętych prac. Maksymalna kwota dofinansowania wynosi 20,5 tys. zł. Jakie inwestycje mogą liczyć na tego typu wsparcie? Tym razem bezzwrotne dotacje obejmą urządzenia do magazynowania energii elektrycznej oraz ciepła bezpośrednio u prosumenta. Dofinansowanie będzie można też uzyskać na zakup, transport i montaż mikroinstalacji fotowoltaicznych.
Zależy nam na tym, aby prosumenci mogli być jak najbardziej samodzielni i niezależni w gospodarowaniu energią, którą wyprodukują w swoim domu – tłumaczy Paweł Mirowski, p.o. prezesa NFOŚiGW.
Prosumenci wcale nie stracą na nowym systemie?
Dotychczasowe trzy edycje programu Mój Prąd cieszyły się sporym powodzeniem. Do tej pory wydano w ten sposób 1,8 mld zł i złożono w sumie 444 tys. wniosków przez klientów indywidualnych. Gwałtowny rozwój fotowoltaiki w Polsce potwierdzają również ostatnie dane PSE, które wskazują, że produkcja energii ze słońca w Polsce osiągnęła historyczny rekord w pierwszej połowie kwietnia i pierwszy raz przekroczyła 5 GWh.
Co ciekawe: jesteśmy świadkami tych wzrostów w trakcie zmiany systemu rozliczeń. Od 1 kwietnia bowiem obowiązuje zasada, w której prosument swoją nadwyżkę sprzedaje z powrotem do sieci po cenach hurtowych, a kupuje już po detalicznych. Nie brakowało ekspertów, którzy wieszczyli, że przez zmianę tych zasada zwrot inwestycji wydłuży się dwukrzenit: z 7 do 13 lat i tym samym rozwój fotowoltaika w Polsce mocno wyhamuje. Ale zdaniem niektórych nowy system wcale nie jest tak niekorzystny.
Przy optymalnej autokonsumpcji energii z fotowoltaiki klient, jako nowy prosument, będzie mógł nawet zarobić na sprzedaży prądu ze swojego systemu. Mamy dzięki temu większe możliwości posiadania niezależnej elektrowni w domu nawet gdy odłączą nam prąd – uważa Jacek Grelewicz, prezes Copernicus Sun.