Mieszkania wciąż drożeją. Polacy pod ścianą kupują lokale z niższej półki
Aż o 15,1 proc. są droższe mieszkania z drugiej ręki w największych miastach w porównaniu z ubiegłym rokiem - wynika z najnowszych danych NBP. Z kolei nowe mieszkania od deweloperów zdrożały jeszcze bardziej. Czy rynek mieszkaniowy w końcu wyhamuje?
Najnowsze dane NBP sugerują, że popyt na kredyty mieszkaniowe spadł o ponad połowę, a ceny nieruchomości i tak idą w górę. Za lokale od deweloperów płaciliśmy w drugim kwartale br. aż o 17,9 proc. więcej niż przed rokiem. Trochę tylko wolniej, bo o 15,1 proc. drożały mieszkania używane - wyliczyli analitycy NBP na a podstawie danych transakcyjnych.
Najnowsze dane NBP są to dopiero dane wstępne i będą jeszcze poddawane rewizji, gdy do banku centralnego napłyną też dane za czerwiec, których póki co analitycy NBP nie posiadają. W efekcie, jak mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, sugerowany przez NBP wzrost cen mieszkań może być trochę skorygowany.
Gdzie najbardziej zdrożały mieszkania?
Na podstawie danych na temat kwot płaconych za mieszkania wynika, że Polacy kupują więcej mieszkań z niższej półki cenowej.
W ten sposób Polacy starają się ograniczyć łączny koszt zakupu.
Nie zmienia to jednak faktu, że mieszkania w II kwartale tego roku nadal drożeją. Nowe mieszkania najbardziej zdrożały w Białymstoku - w skali roku to aż 32 proc., gdzie przeciętna cena za mkw. wynosi 8396 zł. Jednak najdrożej mkw. mieszkania w nowym budownictwie kosztuje w Warszawie - przeciętna cena transakcyjna to ponad 12 tys. zł, choć na przestrzeni roku lokale zdrożały w stolicy o 16 proc.
Mieszkania z drugiej ręki najbardziej zdrożały w Kielcach oraz Łodzi. W ciągu roku cena wzrosła w tych miastach o 21 proc. Przy czym w Łodzi przeciętna cena z mkw. wynosi 6652 zł, a w Kielcach - 6188 zł/mkw. Najdroższe mieszkania z rynku wtórnego również są w Warszawie - 11803 zł/mkw. (w skali roku wzrost o 13 proc.).
Pensje rosną wolniej niż ceny mieszkań
Sytuacja na rynku mieszkaniowym może cieszyć jedynie osoby, które wcześniej zainwestowały środki i dzięki temu skutecznie ochroniły swoje finanse przed rosnącą inflacją. Nie wszyscy jednak mają takie szczęście.
I dodaje, że pensje w przedsiębiorstwach były w czerwcu wg GUS o 13 proc. wyższe niż przed rokiem.
Polaków nie stać na kredyt hipoteczny
Z punktu widzenia osób chcących kupić własne „M” największym problemem jest dziś wyraźny spadek zdolności kredytowej, wynikający z podwyżek stóp procentowych i regulacji KNF.
Z tego powodu wielu Polaków nie może pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu, albo jest zmuszonych do kompromisów – np. zakupu tańszego lokum o mniejszym metrażu czy bardziej oddalonego od centrum. Efektem jest zahamowanie po stronie popytu.
I dodaje, że trzeba mieć świadomość, że na rynku nieruchomości mamy dziś do czynienia z pewnego rodzaju zawieszeniem. Spadkowi popytu towarzyszy bowiem też ograniczona podaż. Deweloperzy znacznie ograniczyli liczbę rozpoczynanych inwestycji, bo kosztem liczby zawieranych transakcji chcą chronić swoje marże. Ograniczoną skłonność do sprzedaży mieszkań mamy też po stronie właścicieli lokali używanych. Powód?
Liczba tych unikalnych ogłoszeń po niewielkim wzroście od kilku miesięcy utrzymuje się w okolicach 140 tysięcy – wynika z danych Unirepo.
Czy dynamika wzrostów cen mieszkań trochę w końcu wyhamuje? Tak, ale zdaniem eksperta nie ma co liczyć na poważne spadki.