Komisja Europejska wycofuje się z polityki zakazów. Polski rząd się nie zorientował
Polski rząd chce być bardziej unijny od samej Unii Europejskiej. Przynajmniej w temacie używek. O ile ostatnie decyzje Komisji Europejskiej wskazują na to, że Bruksela wycofuje się z prohibicji nikotynowej i forsowania kolejnych zakazów, o tyle polski rząd chce tu dokręcać śrubę.

W czwartek na Komitecie Stałym Rady Ministrów stanie projekt ustawy UD213. Rząd zakazuje w nim woreczków nikotynowych, beztytoniowych wkładów do podgrzewania oraz e-papierosów jednorazowych. Z budżetu w przyszłym roku ubędzie dzięki temu ok. 1,5 mld złotych
Żeby nie było wątpliwości – to nie jest kolejna unijna dyrektywa, nie jest to wymóg Brukseli. To czysto polski pomysł na zakaz wszystkiego, co pachnie nikotyną nie po myśli resortu zdrowia. Niech zarobi mafia, a nie budżet. Efekt? Zakazy nie tam, gdzie trzeba. Straty tam, gdzie nie trzeba. A poprawy sytuacji brak.
W Polsce nie trzeba długo czekać, by dowiedzieć się, co akurat stało się największym zagrożeniem publicznym. Dziś tym wrogiem są według projektu ustawy UD213 woreczki nikotynowe, beztytoniowe wkłady do podgrzewania i e-papierosy jednorazowe. W przypadku „jednorazówek” rząd faktycznie ma rację, ale trochę za późno. Takim zakazem rozwiązuje problem, którego już dzisiaj nie ma. Bo sprzedaż „jednorazówek” szoruje po dnie – od 1 września weszła 40 złotowa akcyza za każdą sztukę e-papierosa. W miejsce jednorazówek wskoczyły za to e-papierosy, które unikają 40 złotowej opłaty od sztuki, ponieważ są sprzedawane na części, do samodzielnego złożenia. Ale tutaj resort finansów nie widzi luki.
UD213 wbrew ministrowi finansów
Najbardziej zaskakuje to, że projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (UD213) skutecznie podcina gałąź, na której siedzi… minister finansów.
Resort Andrzeja Domańskiego dopiero co wprowadził akcyzę na woreczki nikotynowe i dodatkową opłatę 40 zł na urządzenia do waporyzacji i zestawy części do takich urządzeń, ustawiając cały system pod to, aby budżet odzyskał część pieniędzy uciekających z tradycyjnego rynku tytoniowego. Teraz ten kurek zakręca mu Ministerstwo Zdrowia.
Dopiero w takim uporządkowaniu rytmu widać skalę absurdu: wpływy z e-papierosów jednorazowych miały rosnąć z dziesiątek do setek milionów złotych rocznie, woreczki nikotynowe miały przynosić stabilne, wielomilionowe dochody (prawie 1 miliard złotych w 10 lat), a wkłady bez tytoniu do podgrzewaczy w samym tylko 2026 r. dołożyć kolejne setki milionów złotych. Łącznie budżet mógł liczyć na ponad 1,5 miliarda złotych.
A dostanie zero.
Według dokumentu UD213 te pieniądze nie wpłyną - i to nie z powodu załamania rynku czy unijnej blokady, lecz z powodu krajowego zakazu. W półtora roku budżet straci ponad 1,5 mld zł. To nie są drobniaki. To realne środki, które mogłyby sfinansować inwestycje, armię albo ochronę zdrowia, którą teoretycznie – projekt ma przecież poprawić.
UE nie każe, ale Polska chce
Tu projekt UD213 osiąga szczyt paradoksu. COREPER (organ przygotowujący posiedzenia Rady UE) przyjął ostatnio stanowisko, w którym Unia Europejska przyznaje wprost, że nie wprowadzi np. zakazu woreczków nikotynowych i pozwala państwom regulować je po swojemu.
Innymi słowy: Bruksela mówi „róbcie, jak chcecie”, a Warszawa odpowiada „to zakazujemy wszystkiego”. Jeśli to jest próba bycia bardziej pryncypialnym niż sama UE, to trzeba przyznać – idzie nam to z zapałem.
Kto straci na takim zakazie? Handel. Sklepy osiedlowe, małe punkty handlowe, dla których sprzedaż nowych produktów nikotynowych stanowi już teraz znaczący i stale rosnący element marży. Takich punktów jest blisko 100 tysięcy. To nie są wyspecjalizowane sklepy „od e-papierosów”, tylko zazwyczaj małe biznesy, które i tak działają na cienkiej linii opłacalności. Ustawowe odcięcie części asortymentu to uderzenie dokładnie w tych przedsiębiorców, których politycy deklarują „wspierać w trudnych czasach”.
Czytaj więcej w Bizblogu o zmianach prawa
A klient? Ten pójdzie tam, gdzie państwo już nie zagląda: do szarej strefy, do produktów nieprzebadanych, z nieznanego źródła, kupowanych bez jakiejkolwiek kontroli. Już dziś w internecie roi się od stron sprzedających e-papierosy z dostawą do domu. Tylko nikt ich nie ściga.
Polski rząd ewidentnie lubi walczyć z problemami, które sam wcześniej stworzył, i przy okazji niszczyć to, co działa. Projekt UD213 jest tego podręcznikowym przykładem: nadgorliwa regulacja, która nie rozwiązuje sedna, za to generuje koszty i wypycha ludzi w szarą strefę. Jeżeli tak ma wyglądać „polityka zdrowotna przyszłości”, to wygląda na to, że jedyną substancją, którą naprawdę udało się tu skutecznie odparować, jest zdrowy rozsądek.
Projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz niektórych innych ustaw (UD213).
- Projekt został opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji z datą 4 sierpnia 2025 r., wersja 1.0.
- W wykazie prac rządowych planowany termin przyjęcia przez Radę Ministrów to III-IV kwartał 2025 r.







































