REKLAMA

Niebotyczna kasa poszła w piach! Katar mógł wygrać mundial, a rujnuje swoją reputację

Z ręką na sercu - ilu z was było w stanie powiedzieć cokolwiek o Katarze jeszcze kilka tygodni temu? Coś ponadto, że to niewielki kraj żyjący z eksportu ropy? Mistrzostwa Świata miały być dla Katarczyków szansą na zaistnienie w zbiorowej świadomości, do przekonania świata, że gdzieś tam na Bliskim Wschodzie leży kraj, którym warto się zainteresować i robić z nim interesy. W zdobycie praw do organizacji i przygotowania wpompowano grube miliardy dolarów. I co? Tuż przed pierwszym gwizdkiem reputacja Kataru i Katarczyków jest totalnie zrujnowana.

Niebotyczna kasa poszła w piach! Katar mógł wygrać mundial, a rujnuje swoją reputację
REKLAMA

Zanim zasiadałem do pisania, zacząłem szukać informacji, ile pieniędzy Katar wydał na organizację nadchodzącego mundialu. Media szacują koszt tej imprezy na 220 mld dol. To więcej niż roczne PKB tego kraju.

REKLAMA

Nie wszystko poszło oczywiście w wydatki ściśle dotyczące mistrzostw. Katarczycy zbudowali sobie jednak stadiony za 10 mld dol. i pociągnęli między nimi autostrady, żeby kibicom wygodniej było się przemieszczać. Tych pieniędzy nie uda się już odzyskać, tak samo jak tych przeznaczonych na budowę nowych hoteli. Mundialowa infrastruktura już za kilka miesięcy będzie straszyć pustkami, przypominając mieszkańcom o potężnej wtopie, jaką była dla nich organizacja najbardziej prestiżowej imprezy sportowej globu.

Najgorszy piłkarski PR świata

Państwa demokratyczne organizują imprezy sportowe po to, by nakręcić turystykę i odwrócić uwagę obywateli od innych spraw. Kraje totalitarne nie organizują ich w ogóle, bo nikt nie dałby im takiej możliwości. A autokracje? Tu motywacja jest nieco inna. Chodzi o budowę czegoś, co geopolitycy określają mianem soft power, czyli umiejętności oddziaływania na pozostałe kraje za pomocą innych środków niż wojsko i pieniądze.

W ostatnich dekadach takich prób mieliśmy mnóstwo. Chiny wzięły na swoje barki ciężar przyjęcia igrzysk olimpijskich, a Rosja próbowała udowadniać w trakcie piłkarskich MŚ 2018 , że jest krajem gościnnych ludzi, demonizowanym przez społeczeństwa z zachodu Europy. Można się spierać o to, w jak dużym stopniu udało się taki efekt uzyskać, ale z pewnością nie da się zanegować, że nie udało się go uzyskać w ogóle. Na własne oczy widziałem zresztą tłumy zachwyconych obcokrajowców na Placu Czerwonym w Moskwie.

Katarczykom marzy się zapewne coś podobnego. Że pozostając w gruncie rzeczy sobą, przekonają rzesze kibiców, że poza upałem, tonami piachu i śmiesznymi strojami nic ich od większości demokratycznych społeczeństw nie różni. Że staną się dla Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych równorzędnym partnerem w interesach, a nie dostarczycielem petrodolarów, na które patrzy się z potężną dozą nieufności. Trzeba też pamiętać, że malutki Katar pozostaje w konflikcie z Arabią Saudyjską i organizatorom mundialu z pewnością zależy, by w razie otwartej wojny świat stanął po ich stronie.

Czy ten plan ma szanse się powieść? Aż trudno w to uwierzyć, ale póki co Katar jest na najlepszej drodze do tego, by stać się jednym z najbardziej znienawidzonych państw 2022 r. A w roku inwazji Rosji na Ukrainę to naprawdę duży wyczyn.

Katar robi wszystko na opak

Bezprecedensowa korupcja, jaka towarzyszyła przyznaniu Katarowi praw do organizacji mistrzostwa świata, przeszłaby pewnie w dużej mierze niezauważona. Serio. Myślę, że tak właśnie by było. Gdyby nie to, że szejkowie po wypłynięciu każdej kolejnej afery postanawiają jeszcze dołożyć do pieca.

Sprawna agencja PR-owa starałaby się przykryć taki kryzys wizerunkowy, odwracając uwagę publiki jakimś pozytywem. Katarczycy uznali chyba jednak, że to polityka dla cieniasów. Korupcja? Ho ho, poczekajcie, aż zobaczycie, jak wykorzystujemy niewolników przy budowie stadionów.

Zbyt abstrakcyjne? To postawimy weto wobec spożywania alkoholu w trakcie mistrzostw, a po długich targach uprzykrzymy wam picie piwa tak bardzo, jak to możliwe. Wciąż mało? Zawsze możemy jeszcze dorzucić wypowiedź ambasadora mundialu, że homoseksualizm to defekt mózgu.

Katarczycy sprawiają wrażenie, jakby po kolei uderzali w czułe punkty zachodniej opinii publicznej i czekali, aż ta w końcu wyjdzie z siebie. Obawiam się, że ta specyficzna metoda nie zadziała. To znaczy jestem pewny, że mimo wezwań do bojkotu fani kopanej zasiądą w milionach do telewizorów, żeby trzymać kciuki za swoich faworytów. Tak samo wątpię, by jakakolwiek reprezentacja miała wycofać się z udziału w mundialu w proteście przeciwko łamaniu praw człowieka.

Tyle że nie o to chyba chodziło. Celem ściągnięcia uwagi na Katar miała być pozytywna promocja, a nie uczucia w stylu: trudno, zagryzę wargi i obejrzę te mistrzostwa.

REKLAMA

Na kilka dni przed inauguracją mundialu wydaje mi się, że to gra w lose-lose. Przegrani są kibice, bo przyjdzie im oglądać imprezę, do której wiele osób podchodzi z rosnącym obrzydzeniem. Przegrany jest także Katar, bo łatka bogatego, ale aroganckiego, zacofanego i nieszanującego praw człowieka kraju przylgnie do niego na długo.

A przepraszam, jest jednak w tym gronie jeden wygrany. Zyski FIFA szacuje się na trzy miliardy dolarów. Jakoś mnie to nie dziwi, bo wśród wszystkich znanych mi organizacji, akurat ta do perfekcji opanowała spadanie na cztery łapy. Tym razem będzie to spadanie przy akompaniamencie dolarów niemal dosłownie grzebanych przez szejków na katarskiej pustyni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA