REKLAMA

Wielka porażka Chin. Historia zaczyna się powtarzać, a cały świat patrzy z zapartym tchem

To, co my zrobiliśmy w 2020 r., Chiny robią dopiero teraz, czyli uczą się życia z koronawirusem. Kontynuacja polityki zero covid przynosiła Chinom jedynie lockdown za lockdownem. Po dwóch latach Chińczycy zaczęli się buntować, widząc, że życie wróciło już do normy na Zachodzie. Teraz cały świat obserwuje, jak Chiny poradzą sobie z falami zakażeń, na jakie jeszcze nigdy nie wystawiali swojego systemu zdrowia. (fot. SULYATYTSKYY / Shutterstock)

Wielka porażka Chin. Historia zaczyna się powtarzać, a cały świat patrzy z zapartym tchem
REKLAMA

Połowa populacji Chin otrzymała trzy dawki szczepionki. Druga połowa jest wystawiona na potencjalnie śmiertelne następstwa zakażenia koronawirusem. Rząd starał się dotychczas ich chronić, zamykając całe miasta i nie wpuszczając gości z zagranicy. Omikron przez swoją zwiększoną zaraźliwość wystawił tę strategię na próbę.

REKLAMA

Strategia zero covid okazała się porażką

Przez historię zostanie zapamiętana, jako główna przyczyna najsłabszego od pół wieku wzrostu gospodarczego w Państwie Środka. Według części prognoz ma on w tym roku wynieść zaledwie 3 proc. Nieco bardziej optymistycznie nastawieni są ekonomiści z Morgan Stanley i z Goldman Sachs. Pierwsi przewidują, że gospodarka Chin zwiększy się o 5,4 proc., a drudzy, że o 5,2 proc. To i tak o wiele za mało, aby rzucić wyzwanie USA w walce o gospodarczą dominację nad światem.

Strategia zduszenia wirusa w zarodku nie była jedynym błędem partii. Chiny do końca stawiały bowiem na własną szczepionkę, która okazała się małoskuteczna przeciwko Omikronowi. Xi Jinping nie chciał przyznać, że Sinvac nie może się równać ze szczepionkami mRNA opracowanymi na Zachodzie i zacząć wyszczepiać nimi mieszkańców.

Chiny robią zwrot o 180 stopni

Zmiany wprowadzone pod koniec roku dają Chińczykom o wiele większą swobodę poruszania - testy nie są już obowiązkowe, pojedyncze przypadki nie prowadzą do zamykania całych budynków czy dzielnic, a granice stają się otwarte dla przyjezdnych z zagranicy, którzy nie muszą już poddawać się kwarantannie.

Wielki test nowego modelu nadejdzie już za kilka dni, kiedy Chińczycy rozpoczną podróże związane z celebracją Nowego Roku. Ten przypada na 22 stycznia, ale dla części osób wakacje mogą się zacząć już 5 stycznia, a dla innych skończyć na początku lutego. Duże ruchy ludności będą sprzyjały rozprzestrzenianiu się Omikrona. Estymacje już teraz pokazują, że jedna zakażona osoba można przekazać chorobę przeciętnie 16 kolejnym.

Będzie to zresztą historia analogiczna do tej, która doprowadziła do szybkiego rozprzestrzenienia się oryginalnego wariantu wirusa w 2020 roku. Ten pojawił się w Wuhan w grudniu 2019 roku, ale po całej Azji Południowo-Wschodniej roznieśli go krewni Chińczyków, którzy wracali do domu na święta.

Chinom daleko do transparentności wymaganej przez Zachód

Od momentu zniesienia restrykcji Chiny przestały również podawać dzienną liczbę zakażeń. Z trudem przychodzi nam więc śledzenie rozwoju choroby. Do mediów przebijają się jednak doniesienia lokalnych lekarzy, którzy podkreślają, że na intensywnej terapii muszą opiekować się nawet pięciokrotnie większą liczbą chorych niż zwykle. Medycy podkreślają również, że ma im brakować leków wycelowanych w koronawirusa. Zamiast tego stosują generalne terapie dla problemów z oddychaniem.

Chińskie problemy nie pozostają niezauważone na Zachodzie. Już teraz Amerykanie wymagają od Chińczyków wjeżdżających na teren Stanów Zjednoczonych negatywnego testu na koronawirusa lub certyfikatu potwierdzającego przejście choroby. Jak czytamy w oświadczeniu CDC, wynika to z:

W ślady USA poszły już Tajwan, Japonia i Włochy. Do ich grona ma wkrótce dołączyć również Korea Południowa. Wszystko to odbije się na sytuacji gospodarczej Chin. Brak zaufania do sposobu, w jaki kraj zarządza pandemią, może ponownie zrywać szlaki logistyczne. Jeszcze większym zagrożeniem będzie jednak szybko rosnąca liczba zachorowań.

W 2022 roku Chińczycy zamykali fabryki, aby ograniczyć kontakty. W 2023 roku mogą je zamykać, bo pracownicy będą chorzy

REKLAMA

Sami mieszkańcy również obawiają się koronawirusa. Skoro przez dwa lata byli uczulani na sytuację wirusową i zarazki, to cały czas będą unikali dużych skupisk ludzi. Jak pokazuje badanie firmy konsultingowej Oliver Wyman, aż 90 proc. respondentów będzie nadal ograniczać wychodzenie na zewnątrz. 60 proc. przewiduje, że przez kilka kolejnych miesięcy będzie się czuło niekomfortowo w miejscach publicznych. Jedynie 8 proc. respondentów nie ma nic przeciwko wychodzeniu "na miasto".

Sam doskonale rozumiem nastawienie Chińczyków. Przez ponad rok mieszkałem w Singapurze, który w 2021 roku nie ustępował Chinom pod kątem restrykcji. Po powrocie do Polski czułem się nieswojo, widząc ludzi w supermarketach lub na stadionach, jakby był rok 2019. Przyzwyczajenie się do nowej-starej normalności zajęło mi kilka tygodni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA