REKLAMA

Zielony wodór raz na zawsze uwolni nas od Rosji. I przemieni Polskę w energetycznego giganta

Odejście od rosyjskiej energii na nowo zdefiniuje porządek energetyczny. Coraz więcej pojawia się głosów wskazujących, że w tym nowym układzie pierwsze skrzypce może grać wodór, ten zielony, pozyskiwany z odnawialnych źródeł energii. I Polska może mieć w tym względzie wiele do powiedzenia. Na tyle, żeby zdecydowanie bardziej rozdawać energetyczne karty niż teraz, kiedy jesteśmy jednak w jakimś stopniu uzależnieni od innych.

zielony-wodor-instalacja-Elblag
REKLAMA

Zielony wodór powinien jak najszybciej zostać uwzględniony w miksie energetycznym. Po węgiel, którego już nie kupimy od Rosji, będziemy musieli sięgnąć do Australii, Indonezji, Kazachstanu, a nawet RPA. W przypadku ropy powinny nam pomóc zakupy w Norwegii, Stanach Zjednoczonych i w Iranie. Chyba najłatwiej powinno nam pójść zastąpienie rosyjskiego gazu. Już w październiku ukończona zostanie budowa gazociągu Baltic Pipe, który połączy Polskę z norweskimi złożami. Rurociąg pełną przepustowość (10 mld m3 gazu) ma osiągnąć już na początku przyszłego roku.

REKLAMA

W jaki sposób? Chodzi o niwelowanie największej bolączki, jaką ma system elektroenergetyczny w związku z dużą niestabilnością odnawialnych źródeł energii.

Wodór pozwoli Polsce rozdawać energetyczne karty

Eksperci PIE przekonują, że szczególnie korzystna ekonomicznie dla naszego kraju byłaby produkcja wodoru na bazie energii z dedykowanej lądowej energetyki wiatrowej. Wtedy uśrednione koszty energii wynosiłyby 70-92 euro za megawatogodzinę. Wytwarzanie zielonego wodoru przez elektrownie fotowoltaiczne byłoby droższe, co przekładałoby się na cenę energii w przedziale 123-129 euro za 1 MWh.

Tomoho Umeda przekonuje, że całkowite uniezależnienie się od rosyjskich surowców jest konieczne i możliwe. Dotyczy to zarówno gałęzi przemysłu (m.in. stalowego, cementowego, chemicznego), ciepłownictwa czy transportu (prywatnego, publicznego, morskiego, maszyn rolniczych etc).

Najpierw trzeba zmienić prawo. Czas zrobić porządek z 10H

Podobnie myśli Piotr Czembor, prezes zarządu i współzałożyciel spółki Hynfra Energy Storage, która specjalizuje się w projektach dotyczących magazynowania energii i zielonego wodoru.

To jednak – jego zdaniem – wymaga czasu, pieniędzy i zmiany prawa. Czembor zastrzega jednocześnie, że ma na myśli wyłącznie zielony wodór, pozyskiwany przy użyciu OZE.

Tylko że to samo się nie stanie. Trzeba uruchomić w pierwszej kolejności produkcję wydajnych elektrolizerów, co zdaniem ekspertów ma pochłonąć najbliższe 2-3 lata. Do tego potrzebujemy szybkiego rozwoju fotowoltaiki wielkoskalowej, a także większych ambicji jeżeli chodzi o energetykę wiatrową na morzu (offshore). Tymczasem obecnie w niezbędnym rozwoju OZE najbardziej przeszkadza obowiązujące prawo.

Polska strategia wodorowa do 2040 r.

Rząd już w zeszłym roku przyjął Polską Strategię Wodorową do roku 2030 z perspektywą do roku 2040. To plan m.in. na wdrożenie technologii wodorowych w energetyce i ciepłownictwie, wykorzystanie wodoru jako paliwa alternatywnego w transporcie, a także na wsparcie dekarbonizacji przemysłu. Zgodnie z nim zainstalowana moc instalacji do produkcji niskoemisyjnego wodoru powinna wynieść 2 GW w 2030 r.

W tym czasie w Polsce powinno być już co najmniej 5 dolin wodorowych. Do 2025 r. z kolei powinno być co najmniej 32 stacji wodorowych, a w użyciu powinno być do 250 autobusów tak napędzanych (800-1000 do 2030 r.). Inwestowanie w elektrolizery w obecnej dekadzie ma w sumie pochłonąć 9 mld zł.

REKLAMA

Ale wiadomo już, że dokument ulegnie modyfikacjom. Bo rząd też wprowadza zmiany do Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. W założeniach do aktualizacji wodór pojawia się tylko w dwóch miejscach. Jako element czystego transportu publicznego i magazynowania energii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA