Ujemne oprocentowanie depozytów? Nadzór sprawdził, czy klienci banków mają się czego bać
Banki wypuszczają próbny balonik pt.: wkrótce to wy będziecie płacić nam za to, że trzymamy wasze pieniądze. Spokojnie, tylko testują rynek, przyda się ewentualnie na przyszłość. KNF zapewnia, że to fake news i żaden bank nie pracuje nad wprowadzeniem ujemnego oprocentowania.
Wszystko zaczęło się od tego, że „Rzeczpospolita” tydzień temu napisała, jakoby jeden z dużych banków w Polsce przygotowywał się do wprowadzenia ujemnego oprocentowania depozytów dla klientów detalicznych. To oznacza, że musielibyśmy zacząć płacić bankom za przechowywanie pieniędzy.
To o tyle prawdopodobne, że już w 2020 r. niektóre banki w Polsce zastosowały taki manewr wobec firm. Klienci indywidualni to jednak co innego. Ale…
W Niemczech depozyty gospodarstw domowych objęte są ujemnym oprocentowaniem i zwykli obywatele dopłacają bankom za to, że trzymają ich gotówkę. Niby zaczęło się niewinnie – od ujemnego oprocentowania tylko dla kont firmowych, a teraz już 237 banków w Niemczech stosuje ujemne oprocentowanie depozytów wobec klientów indywidualnych.
Wszystko jest zatem możliwe. Przynajmniej teoretycznie.
KNF zabrał głos ws. ujemnego oprocentowania lokat
Komisja Nadzoru Finansowego uspokaja:
Według wiedzy Urzędu KNF żaden z dużych, liczących się banków w Polsce obecnie nie zamierza wprowadzać w najbliższym czasie ujemnego oprocentowania lokat/depozytów w odniesieniu do klientów detalicznych
– wyjaśnia Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF.
I mówi właściwie wprost, że to tylko fakt medialny. Ale niekoniecznie zupełnie zmyślony.
Należy to traktować raczej jako próbę wysondowania reakcji rynku i jego otoczenia, a nie jako wyraz zaawansowanych prac w tym zakresie
– uważa rzecznik KNF.
A więc banki wypuszczają próbny balonik, żeby zorientować się, na ile mogą sobie pozwolić. Ale wcale nikt nie planuje naprawdę tego zrobić.
UOKiK wygraża bankowcom. Tak na wszelki wypadek
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie czeka, aż banki nabiorą śmiałości i ten balonik od razu próbuje przekłuć. W rozmowie z RMF FM prezes UOKiK Tomasz Chróstny ostro sprzeciwił się wprowadzaniu ujemnego oprocentowania kont i lokat w polskich bankach.
Jako UOKiK będziemy się temu bardzo wnikliwie przyglądali. Nie chcemy i nie będziemy akceptowali tego typu sytuacji
– powiedział Chróstny RMF FM.
Dlaczego?
Jego zdaniem są trzy powody, dla których zgody UOKiK na to nie będzie:
- Uczciwość - kilka lat temu banki nie były bowiem skore do wprowadzania ujemnego oprocentowania kredytów walutowych, choć stopy procentowe, na których się opierały spadły poniżej zera, teraz więc nie powinny kazać klientom dopłacać do lokat;
- W Polsce wciąż mamy dodatnie stopy procentowe, więc wprowadzanie ujemnego oprocentowania byłoby nie w porządku;
- Wprowadzanie ujemnego oprocentowania lokat byłoby nierozsądne i szkodliwe, groziłoby bowiem, że Polacy zaczną masowo wyciągać gotówkę w banków i trzymać ją w skarpecie.
Prezes UOKiK zapowiedział wprost, że będzie blokował decyzje banków o ewentualnym zastosowaniu ujemnego oprocentowania depozytów klientów indywidualnych.
ZBP kombinuje od kilku miesięcy. Ale nie martwcie się
Bankowcy twierdzą zaś, że z prawnego i ekonomicznego punktu widzenia mogą to zrobić. Przy Związku Banków Polskich działa zresztą specjalna grupa robocza, która pracuje nad tym zagadnieniem od dawna, badała bowiem kwestię ujemnego oprocentowania kredytów.
Nad dopłacaniem do depozytów też pracuje i to co najmniej od kilku miesięcy, czyli od momentu, kiedy mamy do czynienia z historycznie niskimi stopami procentowymi w naszym kraju.
Grupa robocza przy ZBP działa jedynie koncepcyjnie, analizuje, czy są podstawy prawne i ekonomiczne, by stosować ujemne oprocentowanie depozytów, i naszym zdaniem takie podstawy są - podobnie jak kiedyś oczekiwano wobec banków stosowania ujemnego oprocentowania kredytów, tak samo jest możliwe stosowanie ujemnego oprocentowania depozytów
– twierdzi Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP.
Dodaje jednak:
Właściwie trudno, żeby banki nie analizowały takiego scenariusza, skoro w innych krajach już się ziścił, a prezes NBP już dwukrotnie sygnalizował, że stopa referencyjna może spaść do ujemnych poziomów. Od analizy daleko jednak jeszcze do wdrożenia.
Szczególnie, że na razie ciągle stopa referencyjna w Polsce jest na plusie. Jakie więc argumenty mają bankowcy?
Pamiętajmy, że choć stopa referencyjna jest nadal dodatnia, to jest ona na minimalnym poziomie, więc w praktyce, biorąc pod uwagę inflację, od maja 2020 r. mamy do czynienia z ujemnymi realnymi stopami procentowymi. Zatem biorąc pod uwagę prawidła rynku, ujemna stopa procentowa ma prawo zaistnieć”
– mówi Tadeusz Białek.
Poza tym jest jeszcze szereg innych uwarunkowań składających się na decyzję o ujemnym oprocentowaniu, jak na przykład koszt utrzymywania depozytu w aktualnych uwarunkowaniach, na który składa się choćby koszt funkcjonowania banku. Dla każdego banku będzie to więc indywidualna decyzja biznesowa oparta na analizie całości czynników
– wyjaśnia wiceprezes ZBP.
Mówiąc inaczej: to będzie decyzja, który bank zdecyduje się zaryzykować. Gdyby wszystkie solidarnie podjęły taką decyzję, klienci nie mieliby wyjścia. Ale to byłaby zmowa rynkowa. Ten bank, który wykonałby taki ruch pierwszy, straciłby klientów. I nieważne, że po chwili reszta banków poszłaby jego śladem - klienci i tak pewnie nie pofatygują się już, żeby wrócić. A to wszystko raczej dopiero, jeśli stopy spadną poniżej zera.
Na razie trwa więc tylko prężenie muskułów. Banki straszą rynek, UOKiK straszy banki, a KNF na to wszystko patrzy i robi facepalm.