Cybertruck to wielka porażka Elona Muska i wcale nie chodzi o te rozbite szyby. Akcje Tesli runęły
Takiej wtopy podczas prezentacji nowego produktu chyba jeszcze nie było, nawet słynna zwiecha Windowsa 98 blednie przy komicznym pokazie kuloodpornych szyb w pickupie Tesli. Może w ten sposób runął mit Elona Muska jako wizjonera, któremu wszystko w rękach zmienia się w złoto, a może po prostu Cybertruck okazał się wielkim rozczarowaniem. Fakty są takie, że w piątek akcje Tesli poleciały na łeb, a notowania GM i Forda, których pickupy miały już być skazane na wyginięcie, wzrosły.
Fot. youtube.com/marquesbrownlee
Franz von Holzhausen, główny projektant nadwozia nowego produktu Tesli bierze do ręki sporą metalową kulę i rzuca w okno Cybertrucka. Szkło spektakularnie rozbija się. O [przekleństwo], może było trochę za mocno - mówi stojący obok Elon Musk. Przynajmniej nie przeszła na wylot - pociesza się. Franz podejmuje drugą próbę, ale efekt jest taki sam.
Ta scena z pewnością bardzo długo będzie prześladować Elona Muska, jak każdego szefa firmy, któremu przydarzyłaby się podobna wpadka. Tutaj konsekwencje mogą być jednak znacznie poważniejsze niż w przypadku innych szefów firm.
Spółka fiducjarna
Tesla nie jest bowiem zwykłą firmą, a Elon Musk „zwykłym”miliarderem. Powodzenie Tesli w dużej mierze opiera się na wierze jej inwestorów i klientów w geniusz Elona Muska. Wśród jego najbardziej zagorzałych fanów panuje nawet przekonanie, że przyszłość motoryzacji należy do niego, a potężne koncerny samochodowe są skazane na wymarcie jak dinozaury.
Firma dopiero raz przyniosła kwartalny zysk, ale jej wartość giełdowa i tak jest na dużo wyższa niż w przypadku amerykańskich koncernów GM i Ford, które w ostatnich latach co roku zarabiają po kilka miliardów dolarów na czysto. Tesla jest nawet więcej warta niż BMW czy Daimler, właściciel marki Mercedes-Benz.
Edit: nie jestem hejterem Tesli, wręcz przeciwnie. O tym, że stworzony przez Elona Muska samochód potrafi być szybszy niż porsche, cichszy niż mercedes, bezpieczniejszy niż volvo, a zakręty pokonywać lepiej niż BMW pisałem we wrześniu:
Jeśli jednak powodzenie Tesli opiera się w dużej mierze na wierze w geniusz i nieomylność Muska, to taka wpadka jak podczas prezentacji Cybertrucka może tą wiarą mocno zachwiać.
Swoją drogą, trudno zrozumieć, jak można było wpaść na pomysł rzucania stalowymi kulami w szyby, nie mając całkowitej pewności, że nic się im nie stanie. Następnego dnia Elon Musk wrzucił zresztą na Twittera filmik, na którym von Holzhausen rzuca kulą w szybę prototypu i nic się nie dzieje, ale ogólnie sprawia to wrażenie pewnej amatorszczyzny.
Giełda nie pokochała Cybertrucka
No dobrze, to jednak wszystko spekulacje, bo może okazać się, że nic nie jest w stanie zachwiać wiarą w geniusz Elona Muska i całe moje rozumowanie nie jest nic warte. Jest jednak jeden problem - reakcja giełdy w piątek na czwartkową według czasu kalifornijskiego, (a właściwie pacyficznego) prezentację Cybertrucka.
Okazało się, że inwestorów tak rozczarował nowy model, który miał wywrócić do góry nogami sytuację na niezwykle lukratywnym rynku pikapów w USA, że akcje Tesli wręcz runęły podczas piątkowych notowań. W ciągu zaledwie jednego dnia cena akcji Tesli spadła z około 355 do 333 dolarów, czyli aż o ponad 6 proc.
Jednocześnie notowania koncernów Ford i GM, czyli potencjalnie głównych ofiar rynkowego sukcesu Cybertrucka, podskoczyły po około 2 proc.
Można powiedzieć, że to chwilowe wahnięcie i na dłuższą metę spółka wyjdzie z tego obronną ręką. Jest jednak jeszcze jeden problem - firma Elona Muska należy to spółek, wobec których na Wall Street najczęściej stosuje się strategię krótkiej sprzedaży.
W praktyce chodzi o to, że wielu inwestorów nie wierzy w osiągnięcie trwałej zyskowności przez Teslę i w ten sposób grają na spadek wartości jej akcji. Krótkie kontrakty dotyczą wciąż aż 22 proc. akcji Tesli w wolnym obrocie.
Nagle liczba zamówień zaczęła się liczyć
Najwyraźniej Elon Musk zauważył, że reakcja rynku nie jest taka, jaką sobie wymarzył i w sobotę próbował przekonywać, że Cybertruck jednak będzie wielkim sukcesem. Na Twitterze napisał, że zebrano już 146 tysięcy zamówień na nowy model, z czego jedynie 17 proc. przypada na najtańszą wersję z jednym silnikiem.
Niestety takie zamówienia niekoniecznie muszą przełożyć się na późniejszy zakup. Wystarczy 100 dol. i już jesteśmy na liście przyszłych nabywców elektrycznego pickupa. Świetna okazja, bo gdy przyjmowano rezerwacje na Model 3, trzeba było wyłożyć aż 1000 dol.
Złożyłem zamówienie na Cybertrucka - można ogłosić dumnie na fejsie, wywołując zachwyt u znajomych i nieznajomych. W bonusie radość Elona Muska, który szybciej będzie mógł wrzucić tweeta o pęczniejącym portfelu zamówień. O, już jest 200 tysięcy:
Najważniejsze jest to, że jeśli zmienimy zdanie, dostaniemy swoją stówę z powrotem. Szkoda tylko, że Tesla nie przygotowała polskiej wersji podstrony rezerwacynej - jest czeska, trzy szwajcarskie, dwie belgijskie, czy islandzka, ale polskiej nie ma, po prostu nie istniejemy.
Mało tego, Tesla sama przestała podawać liczbę rezerwacji w swoich raportach kwartalnych, tłumacząc, że te liczby nie mają przełożenia na realne wyniki firmy. Słyszeliście o liczbie rezerwacji przyszłego Modelu Y? Nie? Dlatego, że Tesla tych danych nie podaje.
Tak czy inaczej, 146 tysięcy zamówień (aktualizacja: już 200 tys.) to oczywiście bardzo duża liczba, co może oznaczać, że Wall Street jednak pomyliło się w swej reakcji na Cybertrucka. Warto jednak pamiętać, jak duży jest rynek pickupów w Stanach Zjednoczonych. W 2018 roku łączna sprzedaż pickupów kompaktowych (np. Toyota Tacoma) i dużych (Ford F-150) wyniosła niemal 3 miliony egzemplarzy.