Ponad 30 europejskich koncernów otworzyło lub otworzy rachunki w Gazprombank SA, by móc przelewać Rosji płatności za gaz. Kreml twierdzi, że proponowana przez niego metoda płatności nie narusza unijnych restrykcji, w sukurs przyszedł mu włoski premier Mario Draghi. Stary Kontynent dzieli się w sprawie odbioru surowców z Rosji, zanim zdążył się na dobre zjednoczyć.
Mieliśmy listę wstydu związaną z firmami, które zdecydowały się kontynuować działalność biznesową w Rosji, teraz będziemy mieli drugą, do której przynależność określa się za pomocą posiadania rachunku w Gazprombanku.
Przypomnijmy, że zgodnie z dekretem Władimira Putina z 31 marca 2022 r. importerzy gazy muszą otworzyć w Gazprombanku dwa konta - walutowe i w rublach. Nabywca wpłaca euro i prosi bank o wymianę go na rosyjską walutę. W ten sposób odbiorcy gazu nie płacą za niego w rublach, a właśnie takie transakcje zostały uznane przez Ursulę von der Leyen za łamanie sankcji.
Putin i włoski rząd są więc zdania, że takie działanie omija system sankcji Unii Europejskiej. Komisja Europejska ma jednak wątpliwości.
Kto znajdzie się na nowej, gazowej liście wstydu? Reuters i Bloomberg dotarły do dwóch nazw. Na płatności w rublach miał zdecydować się niemiecki koncern VNG i włoski Eni.
Całkiem możliwe, że na dniach zaczną wypływać kolejne marki. Według źródeł Bloomberga konto w Gazprombanku ma już 20 europejskich firm. Kolejnych czternaście jest w trakcie zakładania rachunku. Informator odmówił jednak podania, kto konkretnie zdecydował się na obejście sankcji.
Każdy z wyżej wymienionych koncernów pomaga Rosji i to na kilka sposobów. Po pierwsze Putin utrzymuje sztuczny popyt na rubla, dzięki czemu minimalizuje ryzyko, że rosyjska waluta w przyszłości zaliczy zjazd wartości podobny do tego z początku wojny.
Po drugie zmuszenie Zachodu do uległości jest korzystne dla samego banku. Odkąd stał się on jedyną furtką pozwalającą na handel gazem, jego klienci będą go bronić jak niepodległości. A przecież Gazprombank, jak wiele innych podmiotów finansowych z Rosji, mógłby zostać objęty sankcjami. Mogłoby się to skończyć np. odcięciem od systemu transakcyjnego SWIFT.
Według danych Aggregated Gas Storage Inventory zapełnienie magazynów gazy w Unii wynosi 38 proc. To o 6 p.p. więcej niż trzy tygodnie temu, gdy Rosja zadecydowała o odcięciu od dostaw Polski i Bułgarii.
Nasz kraj i tak jest jednak w ścisłej czołówce pod względem zapasów błękitnego paliwa z zapełnieniem na poziomie 86 proc. Dzieje się tak m.in. dzięki uruchomieniu polsko-litewskiego gazociągu GIPL, który pełną przepustowość ma osiągnąć w październiku.
W zdecydowanie trudniejszym położeniu są pozostałe kraje UE. Poza Portugalią i Hiszpanią zapełnienie magazynów nie przekracza połowy. Ba, w Niemczech i Włoszech oscyluje w graniach 40 proc.
Włochy importują z Rosji 40 proc. krajowego zapotrzebowania. Być może dlatego premier Mario Draghi przekonuje, że w rzeczywistości większość importerów gazu już otworzyła swoje konto w rublach w Gazpromie, a płatność w rublach nie narusza sankcji UE.
Podobnego zdania jest oczywiście Gazprom. Przeciwko takiej interpretacji protestuje jednak Komisja Europejska. Rzecznik KE ds. klimatu i energii Tim McPhie zapowiedział, że Komisja wyda oficjalne stanowisko po zapoznaniu się z argumentami Rosjan.