REKLAMA

Posiedzenie RPP dawno nie było tak emocjonujące. A do tego dochodzi wybór, jak między dżumą a cholerą

Niby skąd te emocje, skoro wiadomo, że RPP w środę nie zmieni wysokości stóp? A stąd, że Rada podejmie decyzje na podstawie świeżutkiej projekcji inflacji. Ta zaś, patrząc, co dzieje się na Zachodzie, może okazać się znacznie gorsza niż kilka miesięcy temu. Pewnie trzymacie kciuki, żeby pokazała, że inflacja szybko będzie odpuszczać? Kredytobiorcy też o tym marzą, bo to przyspieszy obniżki stóp. Ale to może uderzyć ostro w złotego, więc w sumie nie wiadomo, czego sobie życzyć.

Posiedzenie RPP dawno nie było tak emocjonujące. A do tego dochodzi wybór, jak między dżumą a cholerą
REKLAMA

Cały ten niepokój i niemożność zdecydowania, za co właściwie trzymać kciuki po marcowym posiedzeniu RPP wywołały dane z kilku zachodnich krajów. Bo im też niedawno wydawało się, że już są na kursie, na ścieżce, że wzrost cen opanowany, a tu się kazało, że inflacja na chwilę lekko spadała i dalej schodzić nie chce, o czym pisałam bardziej szczegółowo niedawno.

REKLAMA

Co to oznacza? Skoro inflacja w strefie euro znów wystawia kły, zamiast się łasić, Europejski Bank Centralny będzie zmuszony prawdopodobnie podnosić stopy procentowe wyżej niż dotąd wszyscy sądzili. Amerykański Fed zresztą też, bo w USA inflacja też, jak się okazuje, nie powiedziała ostatniego słowa.

Co decyzje EBC i Fed oznaczają dla Polski?

Załóżmy, że u nas będzie wszystko pięknie, a marcowa projekcja inflacji, którą członkowie RPP już znają, pokaże, że u nas inflacja na żadną ścianę nie trafi tylko elegancko i z gracją będzie dalej zwalniać kroku. Wtedy RPP będzie miała niezłą zachętę, żeby oficjalnie powiedzieć, że cykl podwyżek stóp procentowych się zakończył.

I niby wszyscy by wtedy odetchnęli, gdyby nie to, że byłoby to sprzeczne z tendencjami w Europie i USA. A skoro u nich stopy mają jeszcze rosnąć, a u nas nie, to inwestorzy wybiorą ich, odwracając się od złotego. I to może być ostra jazda dla polskiej waluty.

Więc w sumie może wcale nie warto tak trzymać kciuków, żeby projekcja inflacji była nader optymistyczna?

A jak nie będzie? To lepiej dla złotego, ale gorzej dla konsumentów, którzy ciągle będą cierpieć coraz mocniej przy sklepowej kasie i dla kredytobiorców. Rafał Hirsch pisał dopiero co w Bizblog, że jego zdaniem mogą nam się w Polsce przydarzyć nawet jeszcze podwyżki stóp procentowych, choć wszyscy już zdążyli o nich zapomnieć przez ostatnie miesiące postoju.

To więc troje wybór jak między dżuma a cholerą i nie za bardzo wiadomo, za co trzymać kciuki.

W grudniu nikt już nie będzie zauważał inflacji

Wiadomo za to, od czego się odbijamy - niezależnie w którą stronę. Punktem odniesienia będzie projekcja inflacji z listopada zeszłego roku, która pokazywała, że w całym 2023 r. średnioroczna inflacja spadnie do 13,1 proc., w 2024 r. wyniesie 5,9 proc., a dopiero w 2025 r. zejdzie do zakresu celu inflacyjnego, czyli do 3,5 proc. (cel to 2,5 proc. +/- 1 pkt. proc.) - i to dopiero w III kwartale.

Ale od tamtej pory wiemy już więcej. Członek RPP Cezary Kochalski, komentując styczniowe dane mówił niedawno, że wiele wskazuje, że w IV kwartale inflacja może być nawet niższa od tej zakładanej w listopadowej projekcji. Stawia na 7-8 proc.,a projekcja mówi o 8 proc.

Prezes NBP Adam Glapiński niedawno mówił nawet, że w samym grudniu, jego zdaniem, inflacja spadnie nawet do 6 proc., czyli będzie dla Polaków już wręcz ledwo dostrzegalna, bo inflacji na poziomie 5 proc. nie dostrzegamy wcale.

REKLAMA

No pięknie, pięknie, tylko żebyśmy nie zdziwili, jak ostatnio choćby Francuzi, Hiszpanie, Niemcy czy Holendrzy. 

Pierwszą podpowiedzią, czy przyjdzie zdziwko, będzie właśnie marcowa projekcja inflacji - kto rozumie, co ona znaczy, czeka na nią nawet bardziej niż na decyzję o zmianie stóp procentowych. Ależ emocje!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA