Polski Ład uderzył właśnie w tysiące podatników. Wystarczy, że dali się nabrać na zapewnienia rządu
Polski Ład spowodował, że podatnicy, którzy zachęcani przez rząd połasili na rozliczanie podatków ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, mogą mieć spore problemy w bankach z otrzymaniem kredytu, a nawet jak go dostaną, procedura kredytowa będzie długa i mocno upierdliwa – alarmuje Agata Kołodziej.
Banki nie lubią przedsiębiorców, którzy rozliczają się ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, bo na papierze widać, jakie mają przychody, ale nie widać kosztów, więc równie dobrze mogą nic nie zarabiać. A rząd, wprowadzając Polski Ład zachęcał tabuny ludzi, by poszli sobie na ryczałt, bo dzięki temu obniżą sobie składkę zdrowotną, która ich tak wkurza, a niektóre zawody na zachętę dostały nawet niższe stawki podatkowe. To już wtedy było absurdalne. Dziś jest za to kara.
Do 20 lutego prowadzący działalność gospodarczą mieli czas, by wybrać sposób opodatkowania. Tuż przed tym terminem w urzędach zrobił się ruch, bo po wejściu Polskiego Ładu podatników skusił ryczałt od przychodów ewidencjonowanych. Eksperci już na początku roku spodziewali się, że to właśnie ta forma podbije serca jednoosobowych działalności gospodarczych.
Z dwóch powodów - niższa niż te krwiożercze 9 proc. składka na ubezpieczenie zdrowotne i niższe dla wybranych zawodów stawki podatku. Przykładowo dla lekarzy stawki obniżono z 17 do 14 proc., a dla programistów z 15 do 12 proc.
W świetle założeń Polskiego Ładu, który miał zwiększać progresywność i wprowadzić sprawiedliwość w naliczaniu składki zdrowotnej to był absurd.
Zmiana sposobu opodatkowania receptą na Polski Ład
PiS jednak wypchnął wielu Polaków na ryczałt, bo ugiął się przed lobby przedsiębiorców, którzy krzyczeli, że Polski Ład ich zarzyna, i chciał dać im na osłodę jakiegoś lizaka. No i dał wielu, bo nie dość, że obniżył stawki i składki i podatku, to jeszcze znacznie rozszerzył grono osób, które w ryczałt mogą uciec.
O ile do tej pory ustawa precyzyjne określała, kto może rozliczać się ryczałtem, o tyle Polski Ład ją zmienił, określając jedynie, kto nie może tego robić. To tylko sklepy z częściami samochodowymi, apteki, kantory i producenci wyrobów akcyzowych.
No i jeszcze znacznie zwiększono próg dochodów, który limituje stosowanie ryczałtu: z 250 tys. euro rocznie do 2 mln euro.
No i bosko! Dzięki temu wielu przedsiębiorców zamiast płacić 9 proc. składki zdrowotnej, jak wszyscy pozostali, może uciec w ryczałtowe stawki, które zależą od poziomu przychodów:
- przychód do 60 tys. zł – 9 proc. od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia (to ok. 335 zł)
- przychód do 300 tys. zł – 9 proc. od 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia (to ok. 660 zł)
- przychód powyżej 300 tys. zł – 9 proc. od 180 proc. przeciętnego wynagrodzenia (to ok. 1000 zł)
Do tego te obniżone stawki podatkowe. Jak bardzo są one kuszące? Zobaczcie na przykładzie programisty. Taki, który zarabia 15 tys. zł brutto miesięcznie na etacie, na rękę dostaje 9,7 tys. zł - wyliczało KPMG.
Jeśli przy tych samych zarobkach rozlicza się na liniowym 19 proc. PIT, ma już 10,8 tys. na rękę co miesiąc. Jeśli zaś przeszedł na ryczałt - to już 11,6 tys. zł. Wybór jest prosty, prawda?
Nic to, że jak szacował jeszcze na początku tego roku Polski Instytut Ekonomiczny, spokojnie co piąty specjalista IT prowadzący działalność gospodarczą to nie żadna firma, tylko cwaniak który firmę udaje, żeby płacić niższe podatki.
No i teraz takich cwaniaków czeka niemiła niespodzianka.
U fiskusa prosto i lekko, w banku zaczynają się schody
Okazuje się, że ci, którzy zachęcani przez rząd połasili na rozliczanie podatków ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych mogą mieć spore problemy w bankach z otrzymaniem kredytu, a nawet jak go dostaną, procedura kredytowa będzie długa i upierdliwa.
Dlaczego?
Ewidencja prowadzona przez ryczałtowca odzwierciedla tylko wycinek jego działalności, przede wszystkim bez części kosztowej. Ma to znaczenie np. dla banku badającego zdolność kredytową przedsiębiorcy. Z jego punktu widzenia dane zawarte w ewidencji przychodów mogą być niewystarczające dla określenie tej zdolności. Może to nawet prowadzić do odmowy przyznania finansowania
– alarmował w prawo.pl dr Grzegorz Keler, adwokat w kancelarii SPCG.
Bo to po prostu oznacza, że bank widzi przychody, ale nie widzi kosztów, nie ma więc pojęcia, czy biznes jest rentowny i przynosi jakiekolwiek zyski.
Efekt jest taki, że niektórzy przedsiębiorcy mają problemy choćby z odnowieniem linii kredytowej w banku, po tym, jak przeszli na ryczałt. A ci młodzi, świetnie zarabiający specjaliści jak programiści czy architekci, czy lekarze na kontraktach, którzy tylko udają firmy, mogą mieć zwyczajnie problemy z zaciągnięciem kredytu hipotecznego na mieszkanie. Niektóre banki wcale nie chcą kredytować rozliczających się ryczałtem, inne do obliczania zdolności kredytowej uwzględniają jedynie 80, 50, a nawet 20 proc. przychodów.
A więc u fiskusa idzie lekko, łatwo i przyjemnie, w banku dokładnie odwrotnie. Powiedzmy, że to kara za kombinowanie - przynajmniej dla niektórych.