Z polskiego tortu Tesco ubywa kawałek za kawałkiem. Teraz w kolejce nabywców chętnych na wielkopowierzchniowe sklepy po Brytyjczykach stanął Leroy Merlin Polska, który chce kupić trzy obiekty - w Gorzowie Wielkopolskim, Gdyni i Bydgoszczy.
W sierpniu 2019 r. Tesco miało w Polsce 353 sklepy: 63 hipermarketów, 71 kompaktowych hipermarketów oraz 219 supermarketów. Tym samym dla Brytyjczyków Polska jest zdecydowanie największym rynkiem w tym regionie Europy. Tyle że jakoś nie idą za tym wyniki finansowe, które lepsze niż u nas Tesco odnotowuje na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji.
Jakie są tego przyczyny? Przede wszystkim nasze handlowe podwórko jest znacznie bardziej zapełnione niż te innych krajów Europy Środkowej. Ostra konkurencja hamuje dobre wyniki największych, w tym Tesco. Do tego ciosem w plecy Brytyjczyków okazał się wprowadzony zakaz handlowy w niedziele. W efekcie już w 2017 r. straty Tesco w Polsce wyniosły blisko 350 mln zł, a w 2018 r. - już 445 mln zł.
Mimo, że wyniki Tesco za drugi kwartał 2019 r. nie były aż tak złe jak przewidywali analitycy (wzrost zysku liczonego rok do roku o 933 mln funtów, czyli o 24,4 proc.), to jednak sieć chce w najbliższym czasie skoncentrować się przede wszystkim na swoim rodzimym rynku - w Wielkiej Brytanii. Przy okazji znowu pojawiły się sugestie wskazujące, że Tesco będzie chciało się całkowicie z Polski wyprowadzić. Na razie jest pewne, że swoją obecność nad Wisłą Brytyjczycy z pewnością w najbliższym czasie znacznie odchudzą.
Polskie hipermarkety w odstawkę, tylko mały format
Bloomberg przekonuje, że w Tesco prowadzone są analizy na wypadek konieczności całkowitego wycofania się z rynku polskiego. Sieć oficjalnie nie potwierdza tych doniesień, ale przyznaje, że w naszym kraju od tej pory będą obecni jednak na nieco innych zasadach.
Cięcia mają dotyczyć przede wszystkim powierzchni handlowej. Teraz suma wszystkich sklepów w Polsce daje Brytyjczykom wynik przeszło 694 tys. m2. Już w lutym 2020 r. ma to być ponad 582 tys. m2. Docelowo jednak sieć chce mieć u nas jeszcze mniej, bo ok. 362 tys. m2 powierzchni handlowej, co ma się przełożyć na 313 sklepów. Zdecydowana większość w postaci hipermarketu kompaktowego - znacznie mniejszej formy od tradycyjnego hipermarketu. Asortyment w sklepach też się skurczy. Z 41 tys. SKU (jednostek magazynowych) do 11-13 tys. SKU.
Najpierw Kaufland, teraz Leroy Merlin
Takie a nie inne plany Tesco uważnie obserwowała konkurencja. Na jej reakcję nie musieliśmy zbyt długo czekać. Pod koniec sierpnia Kaufland - należy do grupy Schwarz - zwrócił się do UOKiK w sprawie zakupy pięciu hipermarketów Brytyjczyków w Polsce: w Krakowie, Wrocławiu, Warszawie, Gdańsku i Lublinie.
Ale okazuje się, że nie tylko Niemcy mają chrapkę na powierzchnie handlowe, które zostają po Brytyjczykach. Swoje chce też na tym ugrać Leroy Merlin Polska. Wnętrzarska sieć zamierza kupić trzy dawne hipermarkety Tesco - w Gorzowie Wielkopolskim, Gdyni i Bydgoszczy. Miałyby one poszerzyć polską dywizję Leroy Merlin, składającą się dzisiaj z 65 obiektów. Nowe sklepy mogą być uruchomione już w 2021 r. W Leroy Merlin Polska, po koniecznym klepnięciu transakcji przez UOKiK, miałby rozpocząć się już proces rekrutacji przyszłych pracowników.
Nowi właściciele dadzą prace, ale dawni najpierw zwolnią
Te spore jednak zmiany na handlowej mapie Polski wpłyną też na rynek pracy. Dobrze, że ewentualni sukcesorzy Brytyjczyków obiecują nowe etaty. Ale zanim to nastąpi sieć Tesco - jak najbardziej także w ramach poszukiwania oszczędności - przeprowadzi w Polsce zwolnienia grupowe.
Zgodnie z prawem informacje o takich planach najpierw przekazano związkom zawodowym. Tesco w sumie chce zwolnić w Polsce 2117 pracowników – w tym 1996 reprezentantów załogi podstawowej i 121 osób z kadry kierowniczej. Brytyjczycy całą procedurę rozpoczęli 10 października i mają zamiar ją sfinalizować do końca stycznia 2020 r.
Zmiany w Tesco. Kasjerki też w strachu
O tym, że brytyjska sieć będzie walczyć o klientach na nowych już zasadach świadczą również ostatnie ruchy finansowe Tesco. Sieć zainwestowała w izraelską spółkę Trigo Vision. Dzięki temu będzie można przetestować rozwiązanie, na które kuszą się przedstawiciele świata handlu coraz częściej - sklepy bez kas. Technologia polega na umieszczeniu w niedużym sklepie (ok. 300 m2) systemu 160 kamer. Dzięki temu produkt byłby identyfikowany przy okazji wkładania do koszyka. Płatności za zakupy zaś realizowane byłaby automatycznie. Wcześniej zarejestrowana i podpięta do systemu karta płatnicza klienta zidentyfikowałaby transakcję - w momencie wychodzenia ze sklepu. O ile testy wyjdą pomyślnie, takich rozwiązań na początek możemy się spodziewać w małoformatowych sklepach Tesco.